🇺🇸/16. Wasza kłótnia

4K 122 31
                                    

[T/I]-twoje imię

Zaznaczamy, że sylwetka Sharon jest tu mocno przerysowana, a my nikogo nie hejtujemy i o to samo prosimy was!
-----
 Od kilku tygodni chodziłaś dość mocno przybita. Wiedziałaś, że Steve także. Przechodziliście raczej ciężki okres w związku. Mało tego. Widziałaś, że jest coraz gorzej. I mimo, że zależało ci na nim niezwykle mocno nie miałaś siły robić nic, co mogło ratować ten związek.
  Ty szłaś do pracy, a on spał. Ty wracałaś, a on był w drodze do siedziby T.A.R.C.Z.Y. Słyszałaś trzask zamykanych drzwi dopiero nad ranem. I tak wraz z drzwiami zamykało się błędne koło. Z którego jak narazie nie umiałaś się wycofać.

 Pewnego wieczoru zdeterminowana po długich przemyśleniach czekałaś na Steve'a, który zostawił kartkę, że wychodzi po zakupy. Trzy godziny temu.
 Z kieliszkiem wina siedziałaś na kanapie. Martwiłaś się, ale wiedziałaś, że sama nie możesz wymagać od niego tłumaczeń, bo to działo się w waszym związku było także twoją winą. 
 I kiedy drzwi się otworzyły jedyne czego chciałaś to porządnie się rozpłakać. Steve przepuszczał właśnie jakąś szczupłą blondynkę w drzwiach. A kiedy zarejestrował, że jesteś w mieszkaniu wyraźnie się spiął. 
 Wstałaś i podeszłaś do nich. Kobieta zacisnęła usta i spojrzała na ciebie.

 -Steve, przedstawisz mnie?-zapytałaś nawet na niego nie spoglądając. 

 -To Sharon, dobra koleżanka z pracy. Spotkaliśmy się na mieście, a potem razem mieliśmy załatwić trochę rzeczy w pracy. Sharon, poznaj moją dziewczynę, [T/I]. 
 -Miło mi, Sharon.-nie siliłaś się nawet na cień uśmiechu.
-Tak mnie również. Chociaż przyznam, że Steve o tobie nie wspominał.
-Cóż, też nie miałam okazji posłuchać o tobie więcej. Co cię do nas sprowadza?
-Oh, po kawie poszliśmy na zakupy, a ja zaproponowałam pomoc w transporcie toreb do mieszkania. Potem Steve obiecał, że mnie odwiezie.-uśmiechnęła się szeroko, jakby zupełnie ignorując fakt, że blondyn stojący obok niej milczał i jedynie zaciskał pięści.

I fakt, że wpartywałaś się w nią z wyraźną niechęcią. 

Wysiliłaś się jednak na jeszcze jedno spójne zdanie. Potem chciałaś już tylko rzucić się na łóżka i zapomnieć o tym wszystkim.

 -To bardzo miłe z twojej strony. Steve, mam nadzieję, że odwieziesz przyjaciółkę-podeszłaś do drzwi i je otworzyłaś-do zobaczenia, Sharon.-blondynka odpowiedziała ci równie zdawkowo i wyszła.
Rogers posłał ci tylko zawiedzione spojrzenie i wyszedł trzaskając drzwiami.

 Ty zsunęłaś po drzwiach i zaczęłaś płakać. Miałaś dość i byłaś świadoma, że Steve też. I to chyba bolało najbardziej.

Dlatego, gdy mężczyzna wrócił pół godziny później usiedliście na przeciwległych fotelach w salonie nie racząc się nawet spojrzeniem.
 Ku twojemu zdziwieniu Steve zaczął bardzo spokojnie, co zirytowało cię jeszcze bardziej.

 -Jesteś zła.
 -Nie. Jestem wniebowzięta, bo mój chłopak już mi nie ufa i nie mówi o absolutnie niczym.-odparłaś zdenerwowana.
 -To nie jest tylko moja wina.
 -Tego nie powiedziałam.
 -Czyli co teraz?-co teraz? Miałaś dość. Związek wam się pieprzył, a co pytał co teraz.
 -Steve, do cholery nie wiem!-nie rozróżniałaś już od tonów głosu. Może krzyczałaś, może szeptałaś. Nie robiło ci to już różnicy.-Nie wiem w jakim kierunku zmierza to wszystko. Oddalamy się od siebie i to boli, ale prawda jest taka, że nie robimy nic, żeby było lepiej! Nie wiem, czy mam siłę na to patrzeć.
 -Czyli chcesz się rozstać? Bo nie masz siły walczyć? O nas? 
 -Czy ty tu jeszcze widzisz jakichś nas? Zachowujemy się jak współlokatorzy na studiach, a nie para!

 Później była już tylko symfonia krzyku i wyrzucanie sobie wszystkich wad.

 -Od początku wiedziałaś jaką mam pracę, dlatego tak nagle zaczęło ci to przeszkadzać?
 -Nagle? Cholera, Steve ja nawet nie wiem, kiedy jesteś w mieszkaniu. Wychodzisz i nie mówisz ani słowa, kiedy wrócisz. Wracasz, nie mówisz, o której wychodzisz. To jest według ciebie normalne?
 -Czyli to moja wina? Że szukam jakiejś normalności, po wszystkim co się działo w moim życiu?
 -Nigdy ci tego nie utrudniałam!
 -Właśnie zaczęłaś!

Ze świstem wciągnęłaś powietrze i przyłożyłaś chłodne dłonie do rozgrzanych policzków.

 -Steve, wyjdź zanim powiem coś, czego będę żałować.
 -Masz rację. Powinniśmy oboje zrobić przerwę i przemyśleć parę rzeczy. W tym momencie krzyki w niczym nie pomogą.

Mężczyzna zostawił cię samą w salonie i zdjął torbę z wyższej półki. Steve nie odezwał ani słowem, gdy pakował ubrania i kosmetyki. Nie pożegnałaś go nawet słowem, gdy zabierał klucze z blatu.

I zostałaś sama.
----
 Gdy miałaś się już kłaść usłyszałaś charakterystyczny odgłos przychodzącej wiadomości. Włączyłaś telefon i sprawdziłaś SMS-y.

Od: Słońce
Zjedz rano śniadanie, wiesz, że bez niego jesteś osłabiona i nie masz energii.

Uśmiechnęłaś się słabo. Cieszyło cię, że mimo kłótni nie zachowywaliście się jak dzieci i okazywaliście sobie wzajemną troskę. 

Do: Słońce

Uważaj na siebie. Mam nadzieję, że nie zostaniesz na noc w pracy.

Od: Słońce
Zostaję u Sama, śpij dobrze

Do: Słońce
Dobranoc

Marvel-preferencje 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz