Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
-Bucky, na urodziny dam ci karnet do psychiatry. Najlepiej całoroczny. -O co ci chodzi, wredna kobieto? -Escape room z motywami z horrorów? -Czyli moja dziewczyna się boi?-uniósł brew i uśmiechnął się pewnie. -Oczywiście, że... Bucky do cholery! Co ty robisz?-nie minęłaś sekunda, a byłaś już bezczelnie przerzucona przez ramię bruneta, a jego wolna dłoń zatrzymała się na wyeksponowanych przez krótką sukienkę pośladkach. -Nienawidzę cię. -Kochasz mnie, [T/I]. -Nie. Koniec z seksem. Przez tydzień.
Momentalnie poczułaś grunt pod nogami. Uśmiechnęłaś się zwycięsko. To zawsze działało. -To co chcesz zrobić, skoro już zepsułaś moje plany? -Idziemy na trampoliny.
Bucky zacisnął szczękę i omiótł twoje ciało wzrokiem. -Mowy nie ma. -Bo? -Bo zbyt dobrze wyglądasz. -Jesteś zazdrosny. -Nie. -Kogo ty próbujesz oszukać, kochanie?-podeszłaś do niego powoli i oparłaś mu ręce na ramionach. -[T/I], nie przeginaj.
Podeszłaś jeszcze bliżej. I nachyliłaś się nad jego uchem. -Ale ja naprawdę nic nie robię-poprawiłaś mu kołnierzyk skórzanej kurtki- wiesz Buck, naprawdę wyglądasz fenomenalnie, ale te ciuchy bardziej pasują do podłogi mojej sypialni. Barnes tylko przełknął tylko ślinę. -Widziałam, jaką bieliznę mi kupiłeś. Była śliczna, więc musiałam ją dziś nałożyć. -Masz ją na sobie?-zapytał Bucky cicho a ty musiałaś zacisnąć uda, by choć trochę zmniejszyć narastające pulsowanie w dolnych partiach ciała. --- Nie minęło kilka minut, a byliście już w mieszkaniu mężczyzny. Zdążyłaś tylko zamknąć drzwi, zanim Bucky zaatakował twoje usta swoimi i docisnął do ściany. Rozchyliłaś wargi, a wasze języki pogrążyły się w tańcu, który rozpalał każdą komórkę ciała. Mężczyzna podsadził cię, dłonie zacisnął twoich pośladkach i skierował się do sypialni.
I mimo, że wasz randka skończyła się szybciej, niż zaczęła wcale nie byłaś zła.
