🦅/5. Wasza pierwsza randka

2.2K 50 6
                                    

[T/I]-twoje imię

-Nigdy. Więcej.-burknęłaś niezadowolona.

Starałaś się być naprawdę wyrozumiała. Sam obiecał, że podróż będzie szybka, przyjemna i bezpieczna. Trochę jak lot z miłym Spidermanem z sąsiedztwa.

Tyle tylko, że chwila skakania nad kamienicami w Queens różni się od godzinnego lotu nad autostradami międzystanowymi.

Wilson, ty idioto.

-Nie było tak źle, przyznaj.
-Było gorzej niż źle. Na głowie mam gniazdo.
-I tak piękna... W sensie piękna fryzura... Nie ta rozwalona, tylko ta wcześniej. Ale nie myśl, że wyglądałaś źle kiedykolwiek... To znaczy...

-Peszę cię?-flirciarsko uniosłaś brew i szeroko się uśmiechnęłaś.

Nie myślałaś, że wielki Sam Wilson czasami nie wie co powiedzieć.

-Nie, po prostu cholernie ciężko powiedzieć mi komplement. To frustrujące.-westchnął głęboko- Wyglądasz pięknie-Sam spojrzał ci prosto w oczy.

Odwzajemniłaś spojrzenie i podziękowałaś cicho.
-----
-Nie ma szans.
-No nie bój się.
-Wilson, przypominam ci, że spotkaliśmy się, bo miałam lęk wysokości. Nie ma innej trasy?
-[T/I], jesteśmy w górach.

Sam wynalazł najbardziej malownicze trasy Great Smoky Mountains.*
Faktycznie, gdy tylko nie panikowałaś, że lada moment spadniesz podziwiałaś widoki. Spacer w takim miejscu i rozmowa z inteligentnym facetem stanowiły podstawę najprawdę dobrej randki.
Nie liczyłaś przebytych mil. Sam skutecznie odwracał uwagę od wszystkiego, czym niepotrzebnie zaprzątałaś sobie głowę. Do czasu, aż nie zobaczyłaś wąskiego fragmentu drogi, podejrzanie wysoko.
Serce zabiło ci szybciej ze strachu. Starałaś się głębiej oddychać, jak uczył cię Morgan.

Mężczyzna widząc, że sobie nie radzisz podszedł i podał ci obie dłonie, na których kurczowo zacisnęłaś skostniałe palce.

-[T/I], spójrz na mnie.-poprosił-To krótki odcinek. Poradzisz sobie, a ja cały czas będę obok. Masz moje słowo.
Pokiwałaś powoli głową i dałaś się poprowadzić. Wciąż trzymałaś Sama za ręce. Do tego zamknęłaś oczy. Ale szłaś dalej.

Gdy wróciliście na szerszą ścieżką czułaś, jakby kamień spadł ci z serca. Poczułaś wielką ulgę i wreszcie mogłaś odetchnąć.
-Dzięki Sam, naprawdę.

Puściłaś jego dłonie i go przytuliłaś. On także mocno cię do siebie przyciągnął.
-Wiesz przecież, że nie ma za co. Może odpoczniemy chwilę?
-Możemy zrobić postój.

---
W blasku zachodzącego słońca Sam wyglądał jeszcze lepiej, niż to możliwe. Podczas przerwy zrobiliście krótki, nieplanowany piknik, bo jak się okazało mężczyna miał przy sobie owoce, kanapki  i lemoniadę.
Zachód mienił się kolorami od złota przez intensywny pomarańcz aż do czerwoni. Jak zaczarowana wstałaś i zamknęłaś oczy. Słońce przyjemnie muskało twoją twarz.
Usłyszałaś kroki, a potem ktoś przyciągnął twoje plecy do umięśnionego torsu. I ktoś tylko Wilson, tych perfum nikt nie podrobi.

-Czyli ci się podoba?-szepnął ci do ucha. Uśmiechnęłaś się na ten gest.
-Masz jeszcze wątpliwości?-spytałaś cicho.-Chociaż w zasadzie jest coś czego mi brakuje.
Odwróciłaś się w jego ramionach i oplotłaś jego kark dłońmi. Uważnie śledził każdy twój ruch. Co jakiś czas przełykał ślinę.
-Wilson, musisz zdecydowanie nabrać pewności siebie.
-Rozumiem, że mi w tym pomożesz?
-Tylko, jeśli ładnie poprosisz-kciukiem zjechałaś na jego dolną wargę i spojrzałaś mu w oczy.
A potem Sam po prostu cię pocałował.

*Przepiękne miejsce, dołączamy kilka zdjęć, żebyście wyobrazili sobie, że faktycznie tam jesteście.🌄

🌄

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Marvel-preferencje 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz