- Cheryl? Jak się czujesz? - zapytała mama uchylając drzwi od mojego pokoju.- Lepiej. - westchnęłam ocierając oczy jedną z chusteczek porozwalanych na całym łóżku.
- Masz gościa. - powiedziała.
- Jeśli to on to powiedz, żeby szedł do tej swojej nowej dupeczki. - rzuciłam pogardliwie.
- Nie skarbie, nie wpuściłabym go na posesję. Poza tym spuściłam Argo i Alis z łańcucha. - puściła oczko, a ja zaśmiałam się przez łzy na wyobrażenie o tym, że nasze dwa dorosłe i nie cofające się przed niczym dobermany gonią Alec'a próbującego dostać się na teren naszej rezydencji.
- Jesteś kochana mamo, dziękuję.
- Wszystko dla mojej księżniczki. Tata trzyma cały magazynek w pistolecie na wszelki wypadek. Uwierz mi, Alec nie chce się teraz na niego natknąć. Słuchaj, Cheryl... Też byłam w twoim wieku. Wiem jak to jest mieć złamane serduszko.
- Ktoś złamał ci kiedyś serce? Myślałam, że byłaś tylko z tatą.
- Miałam też epizod z takim jednym ginekologiem, ale to tata mi je złamał. - powiedziała, a moja ciekawość sięgnęła zenitu. Znam historię ich poznania. Wiem o tym, że ją jego ludzie porwali ją zamiast cioci Kate, ale nie miałam pojęcia, że złamał jej serce.
- Opowiadaj - powiedziałam strasznie zaciekawiona.
- No więc po jednej akcji tata więcej nie chciał nie narażać na niebezpieczeństwa wynikające z jego życia i osoby no i mówiąc prostym językiem zerwał ze mną. Byłam zdruzgotana, przeprowadziłam się do babci Nory i dziadka Pete'a.
Moi pradziadkowie to przekochani ludzie, przynajmniej tak mi się wydaje. Niestety nie dane mi było wpaść z nimi w głębszą relację, ponieważ babcia zmarła, gdy ja i Cody mieliśmy po 4 lata. Dziadek niedługo później, bo 2 miesiące. Nie mógł znieść tęsknoty za miłością swojego życia i popadł w depresję, nie jadł, nie pił. Był wrakiem człowieka. Wiem to z opowieści rodziców.
- Byłam zdruzgotana. - mama kontynuowała swoją opowieść. - Moje życie straciło sens, nic nie było już takie samo. Tęskniłam za tatą i nie mogłam uwierzyć, że po tylu przeżyciach mógł tak po prostu mnie zostawić. To był dla mnie tak ogromny cios, że chciałam zniknąć z tego świata.
- Co masz na myśli? - powiedziałam zaniepokojona.
- Wzięłam garść najsilniejszych leków nasennych i innych tabletek z apteczki babci Nory, popiłam alkoholem i czekałam na najgorsze. Nie chciałam czuć bólu, chciałam po prostu zniknąć i niczym się już nie przejmować. Byłam strasznie słaba i nie dopuszczę, żeby dopadł cię tak silny ból i tęsknota, jaką czułam ja. Obiecuję córeczko, że wszystko będzie dobrze. Jesteś silną, przepiękną, mądrą i inteligentną dziewczyną. Takich baranów jak ten ochroniarzyk będą stada, ale tylko jeden będzie tym wybranym.
- Skąd będę miała pewność, że ten wybrany na pewno jest tym wybranym? - zapytałam.
- Wtedy, kiedy tata nie będzie trzymał naładowanego pistoletu przy sobie, gdy ten chłopak będzie w twoim towarzystwie. - powiedziała, na co ja się roześmiałam.
- Dzięki mamo, kocham cię. - szepnęłam z nieco poprawionym humorem i przytuliłam swoją rodzicielkę. - Ale chwila.. Skoro to tata złamał ci serce to jakim cudem jesteście teraz razem?
- A więc kojarzysz wujke Kenny'ego?
- Mamo, proszę cię. Wujek Kenny to legenda. - zachichotałam.
- No właśnie. - zaśmiała się. - Jak możesz się domyśleć nie umarłam, zaprzyjaźniłam się z wujkiem Kennethem. Kiedy jego kuzynka brała ślub zabrał mnie ze sobą. Wiesz jaki hotel wybrała na tą ceremonię?
- Jaki?
- The Jeffrey Luxury.
- Nie gadaj! - powiedziałam zafascynowana.
- Oj tak. Byłam ubrana w jakąś czerwoną sukienkę. Spotkałam go. Później okazało się, że ma dziewczynę.
- Aha? Co za gbur! Zostawił cię bo "nie chciał cię narażać", a obraca inną laskę?
- Cher, mówisz o własnym ojcu.
- Fakt, zapomniałam.. Przepraszam, za bardzo się wczułam. To brzmi jak jakaś historia wyjęta z książki. - wybuchłyśmy śmiechem.
- No i na koniec okazało się, że tata dalej jest we mnie zakochany, a ta panienka została odprawiona z kwitkiem. Wzięliśmy ślub, później pojawiliście się ty i Cody. W końcu moje życie nabrało barw i jestem niesamowicie dumna, że tak się to potoczyło.
- Wow, mamo... Ty nic nie zmyśliłaś?
- 100% potwierdzonych informacji. Wiem, brzmi nierealnie.
- Oj tak. Czyli... mimo to, że Alec okazał się dupkiem nie znaczy, że to ze mną jest coś nie tak?
- Co? Oczywiście, że nie. Nie mam pojęcia jak Ty mogłaś tak pomyśleć. To on jest jednym baranem z całego stada. Jego wina, jego strata i jego problem.
- Dziękuję, naprawdę poprawiłaś mi humor.
- Nie ma za co córeczko. A więc... ten ktoś, kto do ciebie przyszedł to Mandy. Podobno ma ci do powiedzenia coś ważnego. Wpuścić?
- A ty co byś zrobiła na moim miejscu?
- Kiedyś poszczułabym Argo i Alis, ale teraz dałabym jej szansę na wytłumaczenia. Może warto dać jej te 5 minut.
- No dobre, niech wejdzie. W razie co będę krzyczeć. - puściłam jej oczko, na co moja mama uśmiechnęła się i opuściła mój pokój. Po kilku minutach w progu drzwi pojawiła się dziewczyna, w którą Alec wjeżdżał.
- Wejdź, mam nadzieję, że to coś ważnego.
- Cheryl, słuchaj. Ja wiem, że za mną nie przepadasz... - spojrzałam na nią znacząco. - Okej, nie lubisz mnie, i to bardzo. Nawet nie wiem od czego zacząć...
- Najlepiej od początku. Odkąd się pojawiłaś zabrałaś mi wszystko. Przyjaciółkę, chłopaka...
- Nie, to nie tak. Ja naprawdę nie zrobiłam tego świadomie. Wiesz, bycie nową w szkole nie jest fajne. Bałam się, że nikt mnie nie zaakceptuje, że będą się śmiać, poniżać... tak jak robili to w poprzedniej. Jak poznałam Brooke poczułam pewnego rodzaju grunt pod nogami. Nigdy nie byłam w gronie tych "popularnych" i lubianych osób, a co najważniejsze nie miałam przyjaciółki. Nigdy nie miałam z nikim dobrych relacji. Nawet z mamą, zostawiła mnie jak byłam mniejsza. Został mi po niej tylko wisiorek. - wskazała na złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie litery M. - Nie chciałam ci zabrać Brooke, ale nie wiedziałam jak się zachować. Czułam... czuję do ciebie straszny respekt i onieśmielałaś mnie. A co do Alec'a... Ja byłam strasznie pijana.. ja nie wiedziałam, że to on... Jak się dowiedziałam chciałam ci o tym powiedzieć. Przepraszam, strasznie cię przepraszam... Prze..
- Mandy, stój. - przerwałam jej. - Wiem, słyszałam tą rozmowę. Mimo tego, że to właśnie ty jesteś dziewczyną, z którą bzykał się chłopak, do którego poczułam coś głębokiego doceniam to, że chciałaś być lojalna i się przyznać. To było... okej.
- Naprawdę przepraszam.
- Wybaczam ci. - powiedziałam. Naprawdę doceniam to, że odważyła się tu przyjść i mnie przeprosić w twarz. Rodzice zawsze uczyli mnie, że warto dawać drugą szansę. Oczywiście nie chłopakowi, który pakował swoje narzędzia do innej skrzynki.
- Poważnie? Wybaczasz mi? - niedowierzała.
- Tak, wybaczam ci. Nie znaczy to, że od razu zostaniemy przyjaciółkami, ale może wybierzemy się na jakąś kawę albo coś. - uśmiechnęłam się do niej.
- Naprawdę nie wiedziałam, że osoba z tak idealnym życiem ma tak ogromne i otwarte na innych serce... - powiedziała Mandy ocierając z policzka pojedynczą łzę.
CZYTASZ
Love on a bodyguard
RomanceDRUGA CZĘŚĆ „LOVE ON A GANGSTER" - Rany, nic ci nie jest? - zapytałem wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny pomagając jej wstać. - Nie, chyba... - wybełkotała rozmasowując obolałe miejsce. - O Boże, tak strasznie cię... znaczy Pana przepraszam! - w...