Obudziłam się ze wspaniałym nastrojem. Radośnie wstałam z łóżka i podreptałam pełna życia pod prysznic. Gdy skończyłam ubrałam zwykłe dżinsy i czarną bluzę należącą do Alec'a. Lubię nosić jego rzeczy, szczególnie kiedy nie ma go przy mnie. Na koniec związałam swoje włosy w wysokiego kucyka używając mojej ulubionej czerwonej gumki. Tak przygotowana do dzisiejszego dnia zeszłam na dół, gdzie siedzieli już wszyscy, nawet Cody. Uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole pomiędzy moim bratem, a mamą.
- Dobry humor? - szepnął.
- Dawno nie czułam się tak świetnie. Dzięki, jesteś najlepszym bratem Cody. - uśmiechnęłam się.
ALEC
Obudziły mnie promienie słońca padające na moją zapijaczoną twarz. Rozejrzałem się wokół. Obok mnie znajdował się Liam w równie okropnym stanie. Spaliśmy w tej samej altance, w której wczoraj piliśmy. Dzięki Bogu to Kalifornia i tu ciepło jest przez cały rok.
Podniosłem się i nagle poczułem silny ból głowy. W jednej chwili przypomniał mi się cały wieczór, a zwłaszcza to, że... że uprawiałem seks w toalecie. I nie z przypadkową dziewczyną tylko akurat z nią... Cheryl będzie wściekła.
- Liam, wstawaj. - dźgnąłem przyjaciela.
- Która godzina? - zapytał, przez co wyciągnąłem telefon z kieszeni i ujrzałem jedno nieodebrane połączenie właśnie od słodkiej brunetki znajdującej się obecnie w Nowym Jorku. Ufała mi, a ja to spieprzyłem.
- 10:34. - odpowiedziałem. - Liam. Zjebałem. Spieprzyłem wszystko.
- Stary, co ty gadasz?
- Kurwa, zależy mi na Cheryl.
- Uwierz mi, że to w chuj widać, ale czy to coś złego? Dziewczyna jest niesamowita.
- Weź mnie do chuja nie dobijaj. Wiem, że jest niesamowita, mądra, piękna, całkiem inna niż wszystkie. Stary, ja się kurwa chyba w niej zakochałem. - schowałem twarz w dłoniach.
- Alec, to jest powód do dumy. - mój zaspany przyjaciel poklepał mnie po plecach z uśmiechem.
- Ty nie rozumiesz. Ja to wszystko zjebałem tej nocy. Poszedłem do kibla. Byłem tak najebany, że jak laska przystawiała się do mnie najzwyczajniej w świecie jej na to pozwoliłem. - wstałem, otrzepałem się i poprawiłem koszulę mówiąc to.
- Czyli że wy... - momentalnie się rozbudził.
- Tak, my.
- Dymaliście się kiedy kochasz Cheryl?! Pogrzało cię?! Ja pierdole! - wykrzyknął mój przyjaciel. - Co to za laska?!
- Najgorsza możliwa. Jeśli Cheryl się o tym dowie załamie się. Nie będzie chciała mnie znać.
- Jeszcze raz pytam, co to za laska? - dopytywał, a gdy usłyszał jej imię zakrył twarz dłońmi i westchnął.
- I co ja mam kurwa teraz zrobić?
- Jest tylko jedna opcja. Alec, Cheryl nie może się o tym dowiedzieć.
- Czyli mam ją okłamywać? - zapytałem niedowierzając. Naprawdę tego nie chciałem. Ona na to nie zasługuje. A właściwie to ja nie zasługuję na nią. Za to co zrobiłem powinienem wpakować sobie kulkę w łeb... lub się wykastrować.
- Nie okłamywać. Po prostu... nie mówić całej prawdy. - mój przyjaciel podrapał się po głowie obmyślając łagodny dobór słów.
- Ale jeśli chcę z nią zbudować jakąkolwiek relację to chyba muszę być szczery.
- Alec, debilu. Cheryl to zajebista dziewczyna. A o Twoim „przewinieniu"-pokazał palcami cudzysłów-wiem tylko ja, Ty i ta którą ruchałeś. Ona raczej się nie wygada. Poza tym, przecież wy nie jesteście w związku więc nic się nie stało.
- Nie jesteśmy, ale mogłem dać jej jasne sygnały. I to słusznie. - posmutniałem.
- Stary, zaufaj mi. Pasujecie do siebie. Znaczy, pomijając fakt że jesteś kutasem i wyglądasz jak ogr. - zażartował, co wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy. - Cheryl nie musi o tym wiedzieć. Kiedy wróci z Nowego Jorku zabierz ją w wyjątkowe miejsce i po prostu wyznaj co do niej czujesz. Odkąd ją poznałeś zmieniłeś się, na lepsze rzecz jasna. Nie jesteś już gburowaty i ponury. Ta dziewczyna wypełnia Cię kurwa pozytywną energią. Nie spierdol tego stary. - pogroził mi palcem. Miał rację. Cheryl to powód mojego uśmiechu, chęci do rozpoczynania każdego następnego dnia. Nie wiem co bym zrobił gdybym ją stracił, nawet jeśli nie jesteśmy parą. Stała się jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
-Alec? Liam? Chyba balet was wczoraj poniósł. - usłyszeliśmy roześmiany głos mojego taty wychodzącego właśnie na taras, aby zapalić porannego papierosa. - Chcecie? - wyciągnął paczkę Marlboro w naszym kierunku. Chwilę wahałem się nad decyzją, ale ostatecznie uznałem, że ten jeden niczemu nie zaszkodzi. A wręcz zasłużyłem żeby umrzeć szybciej po wczorajszej akcji.
Wziąłem papierosa do ust, podpaliłem go i otoczyłem swoje płuca dymem. Trochę mnie to uspokoiło. Kiedyś nałogowo paliłem, ale rzuciłem gdy w moim życiu nie było już tak dużo stresu. Obym znowu nie zaczął.- Całą noc chlaliście wódę w altanie? - roześmiał się mój staruszek.
- Tak wyszło. - odpowiedziałem szybko w obawie, aby Liam nie wspomniał nic o tamtej akcji.
- I nawet nie zawołaliście na kieliszka? Zostawiliście mnie samego pośród tych mocherowych babuleniek. Co z was za towarzysze? Wstyd! - zawołał mój tata w żartach. - Ma to być ostatni raz! A teraz chłopaki, dopalamy i lecimy na śniadanie. Mama zrobiła omlety.Fajnie wrócić do domu, do rodziny. To zawsze podbuduje. Zgasiłem papierosa o but i poszedłem razem z tatą i Liamem do jadalni. Cieszyłem się, że mogę spędzić poranek jak za starych czasów, gdy byłem nastolatkiem, lecz moje myśli zajmował jednak ktoś inny... Ktoś, kogo prawdopodobnie będę musiał okłamać...
CZYTASZ
Love on a bodyguard
RomansDRUGA CZĘŚĆ „LOVE ON A GANGSTER" - Rany, nic ci nie jest? - zapytałem wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny pomagając jej wstać. - Nie, chyba... - wybełkotała rozmasowując obolałe miejsce. - O Boże, tak strasznie cię... znaczy Pana przepraszam! - w...