ALEC
Wyszedłem z samochodu niosąc w ręku strój sportowy dla Cheryl. Wszedłem do budynku szkoły i od razu ujrzałem brązowego kucyka niskiej dziewczyny. Mimo mojego okropnego humoru uśmiech sam wkradł się na moją twarz.
- Alec! - podbiegła do mnie. - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna. - powiedziała z uśmiechem. Zauważyłem, że wiele dziewczyn patrzyło na naszą dwójkę.
- Żaden problem. O której po ciebie przyjechać?
- Za niecałą godzinkę. - uśmiechnęła się.
- A nie mogę gdzieś tutaj poczekać? - zapytałem.
- Znaczy... w sumie mam teraz próbę z cheerleaderkami i mógłbyś posiedzieć na trybunach.
- Czyli jednak się przekonałaś? - uniosłem jedną brew i wyszczerzyłem zęby.
- Bardzo możliwe.
- Ekhem. - usłyszałem, a po chwili obok Cheryl pojawiła się wysoka dziewczyna w jasnych-blond włosach z pudrowo-różowymi końcówkami.
- Ahh no jakże inaczej. - westchnęła brązowooka. - To jest Brooklyn, moja przyjaciółka.
- Alec, miło poznać. - uśmiechnąłem się i wystawiłem rękę w kierunku Brooke, którą ta uściskała. Następnie całą trójką udaliśmy się na salę gimnastyczną, na której odbyć się miał pierwszy trening cheerleaderek.***
Usiadłem we wskazanym miejscu przez brunetkę i uważnie obserwowałem dziewczyny wykonujące najróżniejsze układy choreograficzne. Chryste, Cheryl jest świetna. Rozciągnięta i wygimnastykowana dziewczyna jako jedyna potrafiła zrobić gwiazdę machową i szpagat (oczywiście oprócz kapitan). Dlaczego wcześniej nie dołączyła do drużyny?
- Boonie, ona oszukuje! - krzyknęła jedna dziewczyna prawdopodobnie do kapitan drużyny.
- Jak można oszukiwać w takim czymś? - zapytała Cheryl ze śmiechem.
- A skąd mam wiedzieć?! - wydarła się blondynka przypominająca dmuchaną lalkę. Znaczy... nie żebym korzystał z dmuchanych lalek. Widziałem w internecie.
- Taylor, ogarnij się w końcu i przestań jej dogryzać! - wtrąciła się rudowłosa przyjaciółka Cher. - To nie jej wina, że masz dwie pieprzone, lewe nogi i litr botoksu w ustach!
- Nie tylko w ustach. - dodała kompletnie nieznaną mi postać, która właśnie weszła na salę gimnastyczną. Widziałem już go wcześniej, gdy przyjechałem po Cheryl do szkoły.
- A wy tu czego? - zapytała kapitan. Miała koszulkę z imieniem. „Tessa". Ładnie.
- Mamy trening. - westchnął młody Jeffrey, który właśnie przekroczył próg sali z resztą drużyny. No tak, Cody to gwiazda lacrosse'a w szkole. Sam nawet kiedyś grałem. A nawet... kapitanowałem.
- Dobra dziewczyny, kończymy na dziś. Na następnym proszę się bardziej postarać. - odparła Tess, po czym dziewczyny udały się do szatni po rzeczy. Postanowiłem zaczekać na brunetkę przed autem.
- Hej, chodzisz tu do szkoły? - usłyszałem, gdy gasiłem papierosa. Przede mną stała ta dama dziewczyna, która zarzuciła Cher oszustwo.
- Nie, już dawno skończyłem.
- Uuu, lubię starszych. - puściła mi oczko.
- No widzisz. - odparłem bez entuzjazmu.
- Chodzisz z Jeffrey? - zapytała. - Zostaw ją. Nie jest zbyt ciekawą osobą. Możesz pocieszyć się kimś... lepszym. Jak ja.
- Swędzą cię zęby? - usłyszałem dobrze znany mi, uroczy głos. - Idź, gorąco jest. Tynk ci z twarzy spłynie.
- Taylor, spierdalaj proszę. - krzyknęła Brooke, po czym blondynka zrobiła skwaszoną minę i odeszła.
- Co to za sucz? - zapytałem, a dziewczyny zaśmiały się. Byłem wdzięczny, że nie musiałem zbyt długo z nią rozmawiać.
- Największa w szkole.***
CHERYL
Alec podwiózł mnie i Brooke do galerii handlowej, dzięki czemu sam był zmuszony łazić z nami do sklepu. O dziwo nie nudził się aż tak bardzo i nawet się z nami pośmiał. W pewnej chwili zatrzymał się jak sparaliżowany.
- Alec, co jest? - zapytałam przestraszona. Czarnowłosy wpatrywał się przez szybę w kobietę, która właśnie stała przy kasie.
- Nic takiego. - powiedział smutny. Dziewczyna, na którą obserwował mój ochroniarz opuściła sklep u boku jakiegoś starszego mężczyzny i spojrzała na naszą trójkę.
- O proszę, proszę. Cudowny Alec szuka pocieszenia u dwóch nastolatek? - zaśmiała się jadowicie.
- Przykurwiała Crystal ma kolejnego sponsora? Gdzie twój szef? - odgryzł się mężczyzna, na co ta przestraszona spojrzała na jej towarzysza, który widocznie zdziwił się na słowa chłopaka. Zabrał jej torebeczkę z logiem Victoria Secret i wyzywając ją udał się do drzwi wyjściowych.
- Brawo, ty jebany kutasie!
- Coś ty powiedziała? Nie pozwalaj sobie. - ostrzegłam.
- Bo co mi zrobisz, mała szmato?
Że jak ona mnie nazwała?
- Jesteś pewna swoich słów? - dopytałam, na co kobieta szybkim krokiem podeszła w moją stronę.
- Cheryl! Uważaj! - krzyknęła moja przyjaciółka widząc, jak nieznajoma i baba rzuca się na mnie. Gestem ręki zatrzymałam Alec'a, który chciał ją powstrzymać i zastosowałam ruch, którego nauczył mnie tata. Złapałam za rękę Crystal i szybko wygięłam ją tak, aby uniemożliwić jej kolejny ruch.
- Nie szczekaj tak. - warknęłam, po czym licząc, że kobieta nie będzie już rzucać się na mnie z pięściami. Niestety nie posłuchała mojej rady i złapała moją szyję. Dusiła mnie. Brakowało mi powietrza.
- Puść ją lub będziesz miała kulkę we łbie. - powiedział spokojnie Alec. Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że celuje z pistoletu wprost na głowę Crystal. Był bardzo opanowany i spokojny. Widać, że jest dosyć doświadczony.
Naokoło nas zbiegł się tłum gapiów.
- To jak? - zapytał, gdy zaczynałam się robić już blada. W pewnym momencie jej uścisk się rozluźnił i kobieta odsunęła się ode mnie. Wtedy Alec złapał jej ręce za plecami i przekazał ochroniarzowi galerii, przed czym pokazał mu swój dowód i... legitymację ochroniarską? Nie wiem, czy coś takiego istnieje. Następnie wyciągnął telefon i wykręcił czyjś numer.
- Do kogo dzwonisz? - zapytałam cicho.
- Do twojego taty. - odpowiedział, na co pokiwałam głową i przytuliłam się do Brooklyn.
CZYTASZ
Love on a bodyguard
RomansaDRUGA CZĘŚĆ „LOVE ON A GANGSTER" - Rany, nic ci nie jest? - zapytałem wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny pomagając jej wstać. - Nie, chyba... - wybełkotała rozmasowując obolałe miejsce. - O Boże, tak strasznie cię... znaczy Pana przepraszam! - w...