11.Jedna z wielu

5.4K 228 28
                                    

Obudziłam się rano w objęciach przystojnego ochroniarza. Był bez koszulki, ale oprócz pocałunków do niczego wczoraj nie doszło. Czy żałuję? Jedynie tego, że używałam wczoraj brzydkich słów.
Nie mogę uwierzyć, że to właśnie na niego wylałam sok w urodziny Brooke. Nie mogę uwierzyć, że właśnie leżę w jego ramionach. I te jego perfumy...
- Jak się spało? - zapytał lekko się uśmiechając.
- Dzisiaj o wiele lepiej. - zachichotałam.
- Twoje usta są o wiele lepsze od botoksu Taylor. - stwierdził przyciągając mnie bliżej siebie.
- Wiem to. - powiedziałam, po czym Alec złożył delikatny pocałunek na moich wargach.
- Chyba pora już wstawać.
- Masz rację. - wyszczerzyłam się
- Nie idziesz dziś do szkoły?
- Trzecioklasiści mają dziś wolne. - odparłam. - Kiedy wracają rodzice?
- W piątek. - odpowiedział zakładając koszulkę.
- Nie chcę wstawać. - marudziłam.
- To śpij. Chcesz coś do jedzenia?
- A zrobiłbyś owsiankę?
- Dla ciebie wszystko. - powiedział, po czym złożył na moim czole lekki pocałunek i wyszedł z pokoju. Miałam ochotę krzyczeć i piszczeć jak mała dziewczynka, która właśnie dostała nowego pluszaka.
A co mi tam. - pomyślałam, po czym zaczęłam radośnie wierzgać po łóżku i się pląsać. W kilka sekund w mojej sypialni stanął czarnowłosy mężczyzna.

ALEC

Właśnie wyciągałem z szafek składniki potrzebne do zrobienia owsianki, gdy nagle z pokoju Cher usłyszałem krzyk. Momentalnie rzuciłem wszystko i z prędkością światła pobiegłem do jej sypialni.
- Co się stało?! - wrzasnąłem, po czym spojrzałem na śmiejąca się brunetkę, która po chwili wstała z łóżka i obdarzając mnie po drodze buziakiem podeszła do szafy.
- Nic. - zachichotała, po czym schyliła się po ubranie leżące na dolnej półce. Miała krótkie spodenki, więc miałem okazję podziwiać jej naprawdę seksowne pośladki.
- Wypalisz mi dziurę. - oznajmiła, a ja zawstydziłem się.
- Ja... eee... przepraszam. - wyksuktałem, po czym szybko opuściłem pokój Cheryl i zabrałem się do przygotowywania owsianki. Ale pupcię ona ma cudowną.

***

Po zjedzeniu i ogarnięciu się uznałem, że muszę pojechać do siebie po kilka rzeczy. Byłem jednak zmuszony zabrać ze sobą Cheryl, bo wiecie... ochroniarz i te sprawy.
Gdyby coś jej się stało jej ojciec urwałby mi jedno jajo, mama drugie, a sam zaś odciąłbym sobie... nieważne.
Cheryl ubrana była w zwykłą, luźną, czarną bluzkę i spódniczkę moro. Zawsze podoba mi się jej stylizacja. Nie zakłada przyciasnych miniówek lub obcisłych legginsów, ale ma swój własny, unikatowy styl. Jak już milion razy wspominałem - jest bardzo wyjątkowa.

Kilkadziesiąt minut później zaparkowałem Emilia na jego stałym miejscu i razem z Cheryl udałem się na drugie piętro bloku, w którym mieszkam.
- O, Woodley. Znów nowa panienka? - usłyszałem. Nienawidzę tego głosu.
- Spierdalaj. - rzuciłem. Spojrzałem na Cher. Jej uśmiech zniknął. Zabolało ją to.
- Ej, mała. Jeśli szukasz prawdziwego mężczyzny zostaw tego dupka i chodź ze mną. Alec to ciota. - prychnął. Już chciałem mu przywalić, ale zatrzymała mnie jej mała, delikatna rączka.
- A ty przepraszam bardzo kim jesteś? - dopytała.
- Ja, kochana, nazywam się Gwideon McDough. - wystawił rękę w kierunku mojej ślicznotki.
- Gwideon... - zaśmiała się. - Wypieprzasz, czy mam ci pomóc? - groziła. Chryste, jak ona mnie pociąga.
- Coś ty powiedziała?
- Zapytałam, czy pójdziesz sobie sam, czy mam ci pomóc.
- Serio chcesz tracić czas na taką ciotę, który co tydzień sprowadza sobie inne panienki?
- Akurat ciotą jesteś tutaj ty. Serio? Aż tak bardzo żal ci dupę ściska? Nie masz swojego życia? - warknęła, a Gwideon zamilkł. Złożyłem ręce na piersi i przyglądałem się rozwojowi akcji z uśmiechem.
- Ale... yy... - jąkał się.
- Wypierdalaj stąd! - wrzasnęła wkurzona. Pierwszy raz chyba usłyszałem z jej ust jakiś wulgaryzm.
- Cher? - zbliżyłem się. Chciałem ją objąć, ale brunetka lekko mnie odepchnęła. Jest zła.
Gdy Gwideon odszedł z nadąsaną miną otworzyłem drzwi i razem z Cheryl weszliśmy do środka. Dziewczyna nie odezwała się ani słowem.
- Wszystko okej? - zapytałem. Nie doczekałem się jednak odpowiedzi. Wszystko jebnęło.
- Maleńka, o co chodzi?
- O nic. Teraz już wiem, że miałam być tylko zabawką na kolejny tydzień.
- Co? Wierzysz mu? Cheryl, nigdy w życiu. - broniłem się. W całym swoim życiu miałem tylko trzy dziewczyny, z czego ostatnia mnie zdradziła ze spasionym szefem. Zresztą chyba nie tylko z nim.
- A dlaczego miałabym wierzyć tobie? - posmutniała. Przykląkłem przy niej i złapałem jej dłonie.
- Zostaw. - rozkazała. Nie zamierzałem tego robić. - Zostaw. - powtórzyła nieco głośniej.
- Cheryl, wiem jak się czujesz, ale...
- Nie, Alec, nie wiesz. Nie wiesz nic. Nie znasz tego uczucia. - wykrzyczała, po czym szybko wstała z miejsca i wybiegła z mieszkania.
Przyrzekam, że odstrzelę łeb Gwideonowi. Kto mu w ogóle dał takie krzywdzące imię?
Alec, do chuja... Przecież wiesz, że jego rodzice.
Szybko wybiegłem z mieszkania tak szybko jak tylko mogłem, ale niestety Cheryl zniknęła. Czym prędzej wsiadłem w samochód i zacząłem przeczesywać okolicę.

Jeśli jej się coś stanie poślę sobie kulkę między oczy.

Love on a bodyguardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz