- Dwa drinki poproszę! - krzyknęła moja przyjaciółka do barmana.
- Brooke, ja nie piję. - próbowałam przekrzyczeć muzykę.
- Oj weeź, są moje urodziny! - zrobiła smutną minę.
- Jesteśmy niepełnoletnie. - zmarszczyłam czoło.
- Cheryl, wszyscy piją. - powiedziała, ale później dostrzegła, że to nie jest najlepszy argument. Przejęła od barmana dwa drinki, po czym ku mojemu zdziwieniu... oba wylała.
- Jeśli ty nie pijesz to ja też! - krzyknęła, po czym zaciągnęła mnie na parkiet. Nie znam bardziej szalonej, a zarazem kochańszej osoby niż ona. Brooklyn to moja najlepsza przyjaciółka od gimnazjum. Można powiedzieć, że połączyła nas nienawiść do tej samej osoby.
Od tamtej pory mimo, iż całkiem się różnimy to stanowimy niesamowicie zgrany i nierozłączny duet, czemu dowodził chociażby nasz taniec. Zgrane ruchy, idealna synchronizacja. Nie jestem zbyt śmiałą osobą, ale bawiłam się doskonale. Miałam również gdzieś to, że wzrok każdego w klubie był zwrócony na nas. Chciałam się tylko dobrze bawić i uczcić urodziny mojej przyjaciółki.
Po dobiegnięciu piosenki do końca zmęczona udałam się do baru po sok, z którym później chciałam dołączyć do grupki swoich znajomych. Niestety, gdy byłam już w połowie drogi przypadkowo popchnięta przez jakiegoś chłopaka zachwiałam się, po czym runęłam na podłogę wylewając swój porzeczkowy sok na ochroniarza.ALEC
Spoglądałem na gości w klubie. Niestety miałem wtedy nocną zmianę i musiałem pilnować porządku w tym obleśnym miejscu. Prawie codziennie dochodzi w nim do bijatyk lub innych rzeczy, których zakazuje prawo, więc podpisał on umowę z firmą ochroniarską mojego taty. Na szczęście niedługo dobiega ona końca i zaczynamy nareszcie zlecenie na poziomie. Mój przyjaciel polecił naszą firmę bogatemu gangsterowi prowadzącego z żoną sieć hoteli, który chce wynająć kogoś do ochrony jego dzieci. Naprawdę nie mogę doczekać się końca pracy tutaj.
W pewnej chwili z rozmyślań wyrwał mnie zimny płyn lądujący na mojej białej koszuli. Spojrzałem pod nogi i ujrzałem drobną brunetkę, która przed chwilą zaliczyła niezły upadek.
- Rany, nic ci nie jest? - zapytałem wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny pomagając jej wstać.
- Nie, chyba... - wybełkotała rozmasowując obolałe miejsce. - O Boże, tak strasznie cię... znaczy Pana przepraszam! - wykrzyczała przerażona, gdy dostrzegła czerwoną plamę od soku porzeczkowego na fragmencie mojej białej koszuli.
- Nic się nie stało, to służbowy strój. - uśmiechnąłem się, po czym puściłem oczko. - Napewno wszystko jest okej? - dopytałem nie potrafiąc oderwać od niej wzroku. Była naprawdę piękna. I przede wszystkim inna. Nie miała na sobie sukienki, która więcej odkrywała niż zakrywała jak większość dziewczyn tutaj, tylko skromną, długą, ale przylegającą do ciała sukienkę, która podkreślała jej nienaganną figurę. Włosy miała związane w kucyka. No i... w szklance, którą na mnie wylała nie było alkoholu. Zaciekawiła mnie jej osoba.
- Tak. - odpowiedziała na moje pytanie, po czym uśmiechnęła się jeszcze raz i zniknęła w tłumie.
Zobaczyłem ją ostatni raz tylko, gdy wychodziła razem ze znajomymi. Wtedy również spojrzała w moją stronę i posłała mi nieśmiały uśmiech, który z wielką chęcią odwzajemniłem.CHERYL
- Ej, kto to był? Usłyszałam, gdy czekałyśmy na taksówkę.
- Kto?
- Ten ochroniarz. - zapytała Brooke.
- Ohh... Wylałam na niego sok... porzeczkowy.
- A więc teraz taki podryw jest najskuteczniejszy? - wysepleniła, po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Wypchaj się. - zażartowałam, na co blondynka pokazała mi język. Jako jedyne nie byłyśmy pijane, więc kompletnie nie miałyśmy już sił na ogarnianie tej dziczy, z którą spędzaliśmy urodziny Brooklyn. Nie skupiałam się na niczym, oprócz niebieskich oczu czarnowłosego ochroniarza._______
Hej kochani, oto prolog długo wyczekiwanej drugiej części „Love on a gangster" :)
Jeśli jesteście ciekawi co będzie dalej zostawcie gwiazdkę i komentarz! <3 Będzie mi bardzo miło.*outfity bohaterów na gorze w mediach <3
Niedługo kolejny rozdział! :D
CZYTASZ
Love on a bodyguard
RomanceDRUGA CZĘŚĆ „LOVE ON A GANGSTER" - Rany, nic ci nie jest? - zapytałem wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny pomagając jej wstać. - Nie, chyba... - wybełkotała rozmasowując obolałe miejsce. - O Boże, tak strasznie cię... znaczy Pana przepraszam! - w...