Niestety obóz zbytnio się nie udał i długo wyczekiwany przeze mnie wyjazd okazał się kompletną klapą, ale znalazło się też kilka plusów. Zrozumiałam, że Thomas nie jest wart mojej uwagi i znalazłam jeszcze lepszy kontakt z Alec'iem. Zachowuje się przy nim teraz swobodnie.
- Wróciliśmy! - krzyknęłam przekraczając próg drzwi.
- I jak było? - zapytała mama zamykając swoją walizkę.
- Beznadziejnie.
- Jedziecie gdzieś? - dopytał mój brat.
- Do hotelu w Seattle. Podobno dużo pracowników nie stara się jak trzeba. - wyjaśniła.
- Tylko Cody, bez żadnych imprez. - powiedział surowo tata.
- A Cheryl? Ona już może?
- Cheryl nie lubi takich spotkań. I panienek do domu tez masz nie sprowadzać.
- Ale tato! -
- Synu, bez dyskusji. Idź gdzie indziej.
- Matthew! - upomniała go mama.
- Dobra, dobra.
Odetchnęłam z ulgą, ponieważ chyba po raz pierwszy pod nieobecność rodziców nie będę słyszała jęków mojego brata i jakiejś przypadkowej dziewczyny rozchodzących się po całym domu.
- Chłopaki, pilnujcie ich. Nawet w nocy. Pokoje gościnne są do waszej dyspozycji.***
Po odjeździe rodziców postanowiłam trochę się pouczyć. Wzięłam książkę od historii i usiadłam przy kominku.
- Chryste, twoje życie jest nudne. - stwierdził mój brat. - Znajdź sobie przyjaciół.
- Jakoś nie potrzebni mi fałszywi.
- Oj nie każdy taki jest. - przewrócił oczami.
- W takim razie wymień mi jakąś dziewczynę, która taka nie jest. - odłożyłam książkę na bok.
- Emm, yyyy... Brooklyn.
- To już wiem. A ktoś oprócz niej?
- Emmm....
- Dziękuję, panie kapitanie „wszystkie laski na mnie lecą", ale chyba któreś z nas jest adoptowane.
- Jejku, Cher. Przestań już się dąsać. Jadę dziś wieczorem na imprezę do Thomasa. Będzie sporo osób. Chodź ze mną.
- Nie. Nie lubię Thomasa.
- Co? - postawił oczy. - Myślałem, że ty... że on... Co się wydarzyło na tym obozie, że tak nagle ci się odwidział?
- Nic. - rzuciłam szybko, po czym wstałam i ruszyłam do kuchni. Coś jednak zablokowało mi drogę.
- Cheryl może i jestem najgorszym bratem na świecie, ale no musisz mi powiedzieć. Zrobił ci coś?
- Cody, nie chcę o tym gadać. Proszę cię.
- Ej, siostra. Nie płacz. - otarł z mojego policzka pojedynczą łzę i mocno przytulił. Może i lubi mi dogryzać, ale się myli. Jest wspaniałym bratem.
- Cher, jeśli Thomas ci coś zrobił musisz mi to powiedzieć.
- Nie teraz. Muszę trochę pomyśleć. - powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się lekko i poszłam do kuchni. Nie miałam ochoty się uczyć, ale nie miałam nic innego do roboty.
- Co tam? - zapytał Alec, który właśnie wchodził do kuchni. - Płakałaś? - zmartwił się. Podszedł do mnie i objął mnie mocno. Może to dziwne, ale bardzo lubię się do niego przytulać. Dodatkowo obłędnie pachnie. Potrafiłabym rozpoznać jego perfumy z kilometra.
- Wszystko okej. - uspokoiłam go, po czym nie wiedząc czemu wtuliłam się w niego mocniej. Mogłabym tak zasypiać. Tylko oczywiście nie na stojąco.
- Chcesz czegoś? - zapytał.
- Soku porzeczkowego. - powiedziałam, po czym odkleiłam się od ochroniarza i usiadłam przy stole. Chwilę później mężczyzna postawił szklankę z moim ulubionym płynem przede mną. Gdy zaczęłam go pic znów patrzył się jak opętany.
- Kurde, Alec, co ci jest?
- Mi? Nic.
- To dlaczego zawsze dziwnie się na mnie patrzysz, gdy piję sok? - zmrużyłam oczy.
- A tak całkiem bez powodu. - przekonywał. Nie jestem głupia.
- Kogo chcesz oszukać?
- Nikogo Cher.
- Dobrze, jak chcesz. W takim razie prędzej czy później i tak się tego dowiem. - powiedziałam, po czym odstawiłam szklankę i szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju.
Leżąc na łóżku wyjęłam z kieszeni telefon i wykręciłam numer do swojej przyjaciółki.
- Hej, Brooke, kawiarnia za pół godziny? - zapytałam.
- Przepraszam Cheryl, ale dziś nie mogę. Umówiłam się już. - wyjaśniła. Zdziwiło mnie to, bo rudowłosa rzadko wychodziła z kimś innym oprócz mnie lub ewentualnie Mason'em. Ale to już tylko, gdy naprawdę się nudzi.
- Ooo, z kim?
- Aaa, nie znasz. Jest nowa w szkole.
- Jak się nazywa?
- Mandy. Odezwę się później. Pa Cher. - powiedziała, po czym się rozłączyła.
- Pa. - powiedziałam sama do siebie. Uznałam, że nie ma sensu się nad sobą użalać i postanowiłam wymyślić sobie jakieś zajęcie.ALEC
- Wszystko w porządku? - zapytałem dziewczyny, która w kółko chodzi po schodach w górę i w dół.
- Nie. - warknęła. - Nie mam co robić. Chyba każdy ma jakieś ciekawe zajęcie oprócz mnie.
- Może zadzwoń do Brooke. - poradziłem.
- Dzwoniłam. Jest zajęta. Chciałabym teraz dostać jakiś głupi telefon z propozycją jakiegoś durnego wyjścia. - powiedziała, na co pokiwałem głową, po czym wyjąłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer do dziewczyny. Chwilę po tym rozległ się jej dzwonek.
- Co ty robisz? - zdziwiła się.
- Odbierz. - zachęciłem.
- Halo?
- Pakuj się do samochodu. Jedziemy na przejażdżkę. - oznajmiłem. Brunetce momentalnie uśmiech zagościł na twarzy.
- Jesteś kochany. - stwierdziła.
- Wiem. - uśmiechnąłem się, po czym podałem dziewczynie rękę, aby spokojnie mogła zejść ze schodów.
Tak, wiem, dżentelmen ze mnie.Chwilę później znajdowaliśmy się już na podjeździe.
- Gdzie twój samochód? - zapytała. Zapewne wypatrywała służbowego SUV-a. Nie, słodka, nie dzisiaj.
- Tam. - wskazałem palcem na mój ukochany wóz.
- O żesz w mordę. - wypaliła, gdy ujrzała mojego śnieżnobiałego Emilia. Podeszłem do drzwi i otworzyłem je, aby prześliczna brunetka mogła usiąść na skórzanym siedzeniu. Kilka sekund później sam zająłem miejsce obok niej i odpaliłem silnik.
- Uwaga, będę jechał szybko. - ostrzegłem z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie ma sprawy, jeździłam z tatą. - zażartowała.
Spojrzałem na nią i dostałem mini-orgazmu. Jest cudowna. Przepiękna, skromna, zabawna i tajemnicza.
- Umm, Alec? Znowu się na mnie dziwnie patrzysz.
- Umm, a tak, przepraszam. - wyszczerzyłem zęby, po czym wcisnąłem pedał gazu.
Alec, zboczeńcu... Jeszcze chwila i dostaniesz sądowy zakaz zbliżania się do niej!
CZYTASZ
Love on a bodyguard
RomanceDRUGA CZĘŚĆ „LOVE ON A GANGSTER" - Rany, nic ci nie jest? - zapytałem wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny pomagając jej wstać. - Nie, chyba... - wybełkotała rozmasowując obolałe miejsce. - O Boże, tak strasznie cię... znaczy Pana przepraszam! - w...