Następnego dnia wstałam rano i jak codzień wykonałam poranną toaletę. Zeszłam na dół, gdzie zebrała się cała rodzina. Przywitałam się i usiadłam do stołu. Ubrana byłam w jasne dżinsy i czarny, luźny t-shirt.
- Cheeeeyyyyyl. - przeciągnął mój brat.
- Co chcesz?
- Spakowałaś się już? - zapytał.
- Na obóz? - dopytałam.
- Tak.
- Od tygodnia. - rzuciłam.
- Jezu, przecież jedziemy dopiero za dwa dni. - zaśmiał się.
- No i trudno.
- Tak bardzo spieszy ci się do Th... - nie zdążył dokończyć, bo zasłoniłam mu buzię ręką.
- Daj sobie spokój, jeśli życie ci miłe. - ostrzegam.
- Oni tak zawsze? - zapytał uśmiany Liam, na co pokiwała twierdząco mama.
Gdy kończyłam jeść poczułam wibracje w kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam zdjęcie mojej przyjaciółki, które zrobiłam podczas ostatniego nocowania, gdy spała.
- Halo? - powiedziałam przeżuwając gofra.
- Kiedy będziesz w szkole? - zapytała podekscytowana.
- Niedługo, a co?
- Są zgłoszenia do drużyny cheerleaderek! - wykrzyknęła do słuchawki.
- O nie. Nigdy. - zaprzeczyłam.
- Cheryl proszę! Nie... ja błagam!
- Jezu, Brooke wyobrażasz sobie mnie w tym głupkowatym kostiumie cheerleaderki? Bo ja nie!
- A ja tak!
- Nie i koniec. Muszę kończyć.
- Jeszcze o tym pogadamy! - powiedziała, po czym zakończyłam połączenie.
Nikt mnie nie zmusi do założenia tej durnowatej sukieneczki i wywijania na boisku podczas przerwy w meczu koszykówki. Nigdy.ALEC
Przysłuchiwałem się rozmowie Cheryl z jej przyjaciółką, a gdy wspomniała o kostiumie cheerleaderki wyobraziłam ją sobie w nim. Mało tego - wyglądałaby obłędnie. Znaczy... tak myślę.
Kurwa mać, Alec! To córka twojego szefa! Ogarnij się zboczeńcu! - wolała moja podświadomość.
Zerknąłem na godzinę i zabrałem z blatu kluczyki do mojego SUV-a.
- Jedziemy? - zapytałem brunetki, na co kiwnęła głową, zabrała torbę i wyszliśmy z domu.
- Jak się spało? - zapytałem, gdy siedzieliśmy już w samochodzie.
- Całkiem dobrze, a tobie? - uśmiechnęła się.***
Gdy już odwiozłem Cheryl do szkoły miałem trochę czasu wolnego. Postanowiłem wybrać się do jubilera. Odkąd zacząłem pracę u Jeffrey'ów zaniedbałem swoją dziewczynę. Usprawiedliwiałem się tym, że muszę mieć Cheryl ciągle na oku, ale w końcu muszę poświecić trochę czasu mojej Crystal. Co prawda nie jestem do niej jakoś szczególnie przywiązany, bo jesteśmy ze sobą niecałe półtorej miesiąca, ale zapowiada się dobrze.
Kupiłem pozłacaną bransoletkę, dosyć ładną jak na moje oko, i pojechałem do mieszkania dziewczyny.
Zapukałem do drzwi i ujrzałem moją dziewczynę w samym szlafroku.
- Alec? Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona.
- Przyjechałem do swojej dziewczyny. - uśmiechnąłem się. - Mogę wejść?
- To nie jest dobry moment. - odpowiedziała lekko zaniepokojona.
- Ktoś tam jest?
- Nie. - ewidentne kłamała. Przepchnąłem ją w drzwiach i wbiegłem od razu do sypialni. Na łóżku leżał goły, na oko czterdziestoletni mężczyzna. Pierwszym co mi się rzuciło w oczy to jego... sześciofałd zamiast sześciopaku.
- Kto to kurwa jest?! - wrzasnąłem.
- Spokojnie! - uspokajała mnie Crystal.
- A ty to kto? - prychnął facet.
- Jej chłopak. Tfu, teraz już były chłopak. A ty?
- Jej szef. - palnął, a ja parsknąłem śmiechem.
Wyjąłem z kieszeni pudełeczko z bransoletką i rzuciłem nim z całej siły o podłogę.
- Ciebie zabiję. - wskazałem na starszego mężczyznę. - A tobie chuj w dupę. - wskazałem na dziewczynę i rzuciłem się na gołego grubasa.
- Zostaw go! Kurwa Alec! Zabijesz go! - wrzeszczała Crystal i gdy miałem już zadać ostateczny cios pięścią usłyszałem swój telefon. Ten dzwonek był przypisany dla tylko jednej osoby. Cheryl.CHERYL
Weszłam do szkoły i od razu ujrzałam ten wielki, głupi plakat z informacją o naborze do drużyny cheerleaderek. Podeszłam do niego bliżej o zaczęłam czytać.
- Upss, to plakat dla wysportowanych dziewczyn, a nie dla kujonek. - usłyszałam bezsensowne słowa.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że te zdanie nie miało sensu? - zaśmiałam się jej w twarz.
- Odpuść sobie, i tak nie dostaniesz się do drużyny. - poprawiła sobie doczepiane włosy koloru żółtego. Nie, to nie był blond. To był żółty.
- Mam większe szanse niż ty. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- To się okaże. - powiedziała kipiąc ze złości, a ja odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
- Uhh, Taylor? Silikon ci zaraz wypadnie ze stanika. - rzuciłam opryskliwie i ruszyłam do klasy, w której za chwilę miałam angielski. W drodze do niej wykręciłam numer do Alec'a.
- Cheryl? Co się dzieje?
- Przywieź mi jakieś wygodne ciuchy.
Tak moi drodzy. Mam zamiar wziąć udział w tych „zawodach", żeby utrzeć nosa tej nadętej, nabotoksowanej, sztucznej dziewczynie, jaką jest Taylor.______
Kolejny rozdział!
Szaleje z nimi dzisiaj! To już czwarty ;)Dostałam niedawno komentarz i wiadomość prywatną odnośnie tego, czy stworzę konto na jakimś portalu społecznościowym, aby mieć tam z Wami lepszy kontakt, żebyście mogli mnie bardziej poznać, być może porozmawiać itp. Moim zdaniem idea jest całkiem dobra, ale chcę wiedzieć co WY o tym myślicie. Nie ma sensu robić czegoś, czego nikt nie chce, więc KONIECZNIE! Napiszcie mi w komentarzu co sądzicie o tym pomyśle! <3
CZYTASZ
Love on a bodyguard
RomanceDRUGA CZĘŚĆ „LOVE ON A GANGSTER" - Rany, nic ci nie jest? - zapytałem wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny pomagając jej wstać. - Nie, chyba... - wybełkotała rozmasowując obolałe miejsce. - O Boże, tak strasznie cię... znaczy Pana przepraszam! - w...