SPORE RYZYKO

186 21 6
                                    

Ściemniało się. W Pacyfice zachody słońca były nadwyraz piękne. Zaletą był sam ocean, który rozpościerał się jak lustro, od którego odbijały się zniekształcone promienie słońca. Miasto w mieście - tak nazywano Pacyfike, dzielnicę rozpierdolu. Ludzie potrafili wyjść na ulicę, wykrzykując jakieś slogany z karabinem w dłoni. Puścili serię w powietrze i nikt z tym nic nie robił. Każdy przechodził obok jakby to była norma. Kiedyś toczyły się na jej terenie wojny między Animalsami i Voodoo Boys, ale od momentu kiedy Voodoo Boys przestało istnieć, Animalsi podzielili sobie na zbyt wiele i do dzielnicy wjechał Militech ze swoim ciężkim sprzętem. Trzymają Animalsów na bardzo krótkiej smyczy. W sumie to zabawne jak tak spory gang może w tak szybkim czasie upaść na kolana.

Zatrzymał motor po drugiej stronie ulicy, niedaleko wschodniej części ogrodzenia. Od czasu do czasu przechodził jakiś harcerzyk Militechu udając, że patroluje teren. Nie byli żadnych reflektorów, ani innych świateł, które przeszkadzały by w ucieczce. Po chwili w słuchawce odezwała się Jade.

ㅡ Ustawiłam nam bezpieczny kanał, więc możemy być cały czas na łączach ㅡ powiedziała.

ㅡ Spoko, dobrze wiedzieć. Przynajmniej mnie postrzymasz zanim coś odjebie ㅡ odparłem dalej patrząc na to jak poruszają się strażnicy za siatką.

ㅡ Wolałabym, żebyś to ty był świadomy swoich działań, ale jak ładnie poprosisz to mogę być też twoją niańką. Będę codziennie rano cię budzić i dawać kaszkę z mleczkiem na...

ㅡ Wal się... ㅡ przerwałem jej w końcu. Droczyła się ze mną bardzo często. Dla niej każda okazja była dobra ㅡ Powiedz lepiej jak mam wejść do środka, a nie mi cos pierdolisz do ucha ㅡ westchnąłem trochę zniecierpliwiony.

ㅡ Pokój kontrolny jest na piętrze, masz dwie opcje, doczepiasz się do oddziału, który wraca z patrolu za kilka minut, albo wchodzisz bokiem. Z tyłu budynku masz uszkodzone ogrodzenie. Da się tamtędy przejść, tylko się nie skalecz ㅡ powiedziała na słuchawce.

ㅡ Dobra, aktorem dobrym nie jestem...

ㅡ Wiem... ㅡ przerwała mi Jade.

Westchnąłem ciężko, opuszczając lekko głowę.

ㅡ ... więc wejdę po swojemu ㅡ dokończyłem po krótkim milczeniu.

Od razu zszedłem z motora i podbiegłem na tył, omijając wzrok patroli i kamer. Gdy kamera była zwrócona w innym kierunku, a strażnik przeszedł, narzekając na to jak on jest zmęczony, podszedłem pod ogrodzenie i sprawdziłem siatkę. Rzeczywiście jej końcówka przy ziemi nie była przymocowana, więc mogłem ją odchylić do góry i przejść pod nią. Tak też zrobiłem. Musiałem być w miarę szybki bo kamera była w ruchu i wracała do pozycji początkowej.

Stanąłem za skrzyniami z zaopatrzeniem. Z tego co widziałem po opisie zawartości, była to głównie broń.  Wziąłem kilka głębszych wdechów i wyszedłem z ukrycia wyprostowany chwilę przed tym jak znalazłem się w zasięgu kamery.

ㅡ Nie gryzie w szyję? ㅡ usłyszałem głos Jade w uchu.

ㅡ Możesz się zamknąć narazie? Próbuje nie spierdolić twojego planu ㅡ mruknąłem wchodząc do środka przez bramę.

Żaden z żołnierzy nie zareagował kiedy wszedłem do środka, a było ich sporo. Całe korytarze ludzi w mudnurach Militechu.

ㅡ No tak... ㅡ mruknąłem pod nosem i ruszyłem przed siebie.

ㅡ Ej ty! ㅡ usłyszałem zza siebie wołanie. Zerknąłem za siebie trochę niepewnie i zobaczyłem mężczyznę cybernetycznym ramieniem patrzącego się na mnie ㅡ Tak ty! Chodź tu! ㅡ pokazał, żebym do niego podszedł.

CYBERPUNK 2077 - VOIDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz