KONWÓJ

113 16 16
                                    

(Polecam puścić sobie w tle. Co jak co, ale imo robi klimacik xD)


ㅡ Jak tam V? Radzisz sobie? ㅡ zapytałem na słuchawce. Przez chwilę słyszałem ciszę, a potem szumy, ale koniec końców usłyszałem głos czarnowłosej.

ㅡ Tak, właśnie załatwiłam drugiego snajpera ㅡ mruknęła.

ㅡ Błagam, kurwa... ㅡ usłyszałem jego głos w słuchawce. Był cichy i ledwo zrozumiały. Nie miałem pewności, że to on, ale można było się domyślić. Od razu po tych słowach usłyszałem strzał w słuchawce, a mężczyzna zamilkł.

ㅡ Panam, a ty? ㅡ postanowiłem nie pytać o to co się dzieje na dachu.

ㅡ Kończę po swojej stronie. Auta ustawione, zaraz skończę podkładać ładunki ㅡ odpowiedziała nie przestając pracować.

ㅡ W porządku. My jesteśmy tuż przy wejściu. Zaraz będziemy w serwerowni ㅡ oznajmiłem i spojrzałem na Jade, która przeładowała pistolet i podniosła na mnie wzrok.

ㅡ Mam ją odstrzelić czy jak? ㅡ zapytała patrząc na mnie.

ㅡ Jak chcesz, to twoja robota ㅡ uśmiechnąłem się i weszliśmy do środka. Robiliśmy wszystko najciszej jak się dało. Wywoływanie alarmu w początkowej fazie skoku nie było dobrym pomysłem. Za wszelką cenę musieliśmy zlikwidować ochronę po cichu i w miarę szybko.

Pomieszczenie był dosyć spore. Wyglądało jak jakiś stary magazyn, bo wszędzie były półki z kartonami. Istny labirynt.

ㅡ Idź do netrunnera, ja zajmę się ochroną ㅡ wyszeptałem słysząc gdzieś w okolicy kroki.

Jade skinęła głową i zniknęła poruszając się jak wiatr. Ja też musiałem przybrać taką postawę, żeby nie dać się zauważyć. Nie mieliśmy informacji jak duża będzie ochrona netrunnera, ale raczej nie powinna być tak sporą obstawą. W końcu to tylko netrunner, więc skoro mają coś o wiele cenniejszego, najlepszych ludzi wysłali do ochrony właśnie tego czegoś.

Przeciskając się między regałami i słysząc co jakiś czas kroki i jakieś rozmowy, zauważyłem jak przeszedł obok mnie strażnik. Miałem potworne szczęście, że mnie nie zobaczył. Byłem zupełnie odkryty. Gdyby przypadkiem spojrzał, byłbym spalony i cała akcja poszłaby się jebać. Przyżegnałem się i ruszyłem dalej. Na moje szczęście pierwszy strażnik którego zobaczyłem stał do mnie plecami. W dodatku sam jak palec, przeglądał najnowsze wiadomości na tablecie. Zaszedłem go od tyłu i zakrywając mu dłonią usta, ściągnąłem do ziemi i dźgnąłem kilka razy w szyję. Poczekałem, aż przestał wierzgać i ruszyłem dalej, wcześniej ukrywając ciało gdzieś na tyłach tego kartonowego labiryntu. Gdy upewniłem się, że ciało jest ukryte i nikt go nie znajdzie, ruszyłem dalej.

Kolejny przechodził między regałami coś nucąc pod nosem. Wykorzystałem to i schowałem się za rogiem, czekając, aż podejdzie. Gdy był niecały metr ode mnie, przyłożyłem pistolet do swojej klatki piersiowej celując w miejsce, w którym zaraz miała się pojawić jego głowa. Gdy wyszedł zza rogu, spojrzał na mnie i od razu po tym dostał kulkę. Pocisk przeszedł przez jego oczodół i przeszedł na wylot, przedziurawiając karton stojący za nim i wbił się w ścianę. Złapałem jego ciało, żeby nie uderzyło z hukiem o ziemię i zaciągnąłem trupa w to samo miejsce co poprzedniego.

ㅡ Stary, nie wiem co mam zrobić. Wychodzi z domu i nie daje znaku życia przez cały wieczór. Potem wraca nad ranem pijana. To powinno działać w drugą stronę ㅡ narzekał jeden strażnik, rozmawiając z kolegą.

ㅡ Myślisz, że cię zdradza? Może tylko chodzi na imprezy. Potrzebuje luzu, czy coś... ㅡ odparł mu drugi, wzdychając i poprawił karabin.

CYBERPUNK 2077 - VOIDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz