Gorzej być nie może...

249 10 1
                                    

Dalej była tylko ciemność, ciemność i...

Światło.

Gwałtownie usiadłam na łóżku i od razu syknęłam z bólu.

Rzuciło się na mnie kilka osób.

-An!

Po głosie rozpoznałam mojego brata i Daniela. Po chwili okazało się, że "napastnicy" to Harry, Daniel, Max i Alex.

Potem przyszła jeszcze McGonagall, Dumbledore, Ron, Hermiona, Ginny i George.
Wszyscy pytali jak się czuje itd.

Gdy już myślałam, że będę mieć spokój do sali wszedł... Fred.

-Jak się czujesz? - zapytał cicho siadając na brzegu łóżka

-W porządku.

-To moja wina-

-Nawet tak nie mów - przerwałam mu - ty się broniłeś przed trzema przeciwnikami, a ja nie poradziłam sobie z dwoma. Nie masz obowiązku mnie chronić. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, a nie strażnikiem i skarbem, który trzeba chronić za wszelką cenę  - zażartowałam.

-Ale mimo wszystko czuję się winny temu wszystkiemu...

-To nie twoja wina. Pamiętaj. Nikt cię nie obwinia.

Jeszcze chwilę porozmawialiśmy. Potem Fred wyszedł i zostałam sama.

*Fred Weasley*

Chwilę porozmawialiśmy i wyszedłem ze skrzydła szpitalnego.

Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Mimo zapewnień, że to nie moja wina nadal czuję się winny temu wszystkiemu.
A w głowie ciągle dźwięczą mi słowa Angeliny:

...tylko przyjaciółmi...przyjaciółmi.

Czy ja coś zrobiłem źle?

*Angelina*

Wczoraj wyszłam ze skrzydła szpitalnego. Po tygodniu. Nareszcie.

Pani Pomfrey chciała żebym została, ale chyba bym zwariowała jakbym miała tam siedzieć dłużej.

Odkąd się obudziłam Fred chodzi strasznie przygnębiony. Zastanawiam się czy to moja wina. Może coś zrobiłam nie tak? Może coś mu niechcący powiedziałam?

I dlaczego tamtej nocy usłyszałam coś czego nie powiedział? Czy ja serio czytam w myślach? Muszę to koniecznie sprawdzić!

Skip time...

Już od tygodnia chodzę zamyślona i smutna. Ludzie pytają co mi jest, ale odpowiednim, że nic się nie stało. Tak naprawdę zastanawiam się o co tu, do cholery chodzi? Cały wolny czas spędzam sama w bibliotece. Trochę (bardzo) zaniedbałam kontakty międzyludzkie.

Stwierdziłam, że chyba potrzebuję pocieszenia. Wyruszyłam no poszukiwanie bliźniaków Weasley, ale nie mogłam ich znaleźć, więc poszłam w stronę McCartney'ów.

-No proszę - zaśmiał się na mój widok Alex - kogo widzą moje piękne oczy?

Cała trójka ma faktycznie piękne niebieskie oczy, ale te Alexa są najładniejsze.

Usiadłam obok nich bez słowa i oparłam czoło o ramię Daniela.

-Księżniczka smutna? - Daniel mnie przytulił

-Księżniczka - zaczęłam tak słabym głosem jakbym miała zaraz zejść z tego świata - chce przeprosić przyjaciół za swoje zachowanie. Wie, że ich zaniedbała i jest jej z tego powodu przykro - miałam powiedzieć coś jeszcze, ale do oczu naszły mi łzy.

-No dobra, co jest? - zapytał Max widząc co się dzieje.

Westchnęłam i opowiedziałam im o balu i o smutku Freda i o tym, że usłyszałam coś czego nie powiedział.

-Trzeba przeprowadzić test - zarządził Alex - spróbuj wyczytać coś z myśli któregokolwiek z nas.

Spojrzałam na niego.

-... tylko jak się niepostrzeżenie dostać do Hogsmeade?

-Myślę, że... Jednak czytam w myślach - powiedziałam przekonana, że tak jest, bo przecież słyszałam jak Alex rozważa wyjście do wioski, a nic nie mówił.

-To super, czyli teraz możemy się dowiedzieć jaką strategię na najbliższy mecz Quidditcha mają Ślizgoni.

Potem jeszcze chwilę pogadaliśmy i ruszyliśmy w stronę zamku.

Kilka dni później...

Od kilku dni śni mi się ten sam sen.

Idę korytarzem jakiegoś domu, nagle słyszę, że ktoś wchodzi do budynku. Voldemort. Najpierw zabija mężczyznę, który chce ochronić swoją rodzinę, potem kobietę chcącą chronić dzieci. Potem podchodzi do łóżeczka i rzuca Avadę na dzieci. Jednak zaklęcie odbija się od nich godząc Czarnego Pana. Podchodzę do łóżeczka. W środku leży chłopczyk i dziewczynka.

Chłopczyk ma bliznę w kształcie błyskawicy na czole. To musi być Harry, no bo kto inny?

Dziewczynka wygląda jak ja, co mnie trochę dziwi, bo ponoć w trakcie ataku byłam u cioci.

Potem sen zmienia się. Jestem w jakimś innym domu. Widzę to samo dziecko co w tedy w łóżeczku, obok Harrego. Jednak teraz jest samo. Nagle do pomieszczenia wchodzi młoda kobieta, na oko w wieku ciotki Petunii, jednak jest od niej dużo ładniejsza. Ma czarne włosy, długą czarną szatę i oczy... czerwone. Nagle wszystko się rozmywa...

I nie wiem co ten sen ma znaczyć. Wiem, że powinnam z tym do ktoś iść, ale nie chcę.

-...i na tym kończymy lekcję. Na pracę domową zadaje wam dwa zwoje pergaminu na ten temat. Do widzenia.

Wszyscy wychodzimy z sali i udajemy się na obiad.

-A ty co taka zamyślona byłaś przez całą transmutację? - zapytał mój brat.

-Mam ostatnio taki dziwny sen... A, nie ważne...

-To może być ważne. Mi się czasem zdarzają prorocze sny i-

-Mówisz jak Trelawney - przerwałam mu ze śmiechem, a potem zaczęłam udawać nauczycielkę wróżbiarstwa - Prorocze sny... Przeznaczenie... Śmierć!!...

-Bardzo... chwila, to ta w dużych okularach? - zapytał

-Tak

-Skąd wiesz jaka ona jest? Przecież nas nie uczy

-Cedric mi o niej opowiadał.

-W każdym razie musisz komuś opowiedzieć ten sen - upierał się Harry

-Ok, ale tobie - powiedziałam i od razu dodałam - Tylko tobie.

Poszliśmy do biblioteki i opowiedziałam bratu cały sen.

Najpierw siedział chwilę cicho i nie odzywał się, a potem wstał powiedział "Idziemy do dyrektora" i mimo moich protestów pociągnął mnie za rękę i pobiegliśmy do Dumbledore'a.

Super (wyczujcie ten sarkazm), no po prostu gorzej być nie może.

Uwaga!!!
Mam taki mini przypływ weny i stwierdziłam, że zrobię maraton!
Więc przez najbliższy tydzień codziennie będzie jeden nowy rozdział!

Miłego dnia!

MARATON: 1/8

Potęga trójki | Angelina PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz