Zemsta jest słodka!

195 11 0
                                    

Właśnie, razem z moimi przyjaciółmi (Filipem, Antonim, Grubym (czyli Mikołajem) i Kacprem) uciekaliśmy korytarzem. Po chwili usłyszeliśmy głośny wybuch.

-Anastazja! - krzyknął Antek. Zatrzymaliśmy się - To był zdecydowanie najgłupszy, najniebezpieczniejszy i... Najlepszy pomysł!

-Zemsta jest słodka! - zawołałam jak głupia na cały korytarz.

No tak, właśnie przed chwilą wrzuciliśmy całe opakowanie łajnobomb (było ich tam chyba z 10) do gabinetu naszej znienawidzonej nauczycielki - Pani B. Najlepsze jest jednak to, że ona tam była. I sprawdzała właśnie testy!

Co prawda będziemy je musieli napisać jeszcze raz, ale wszyscy (z całego naszego roku) zgodnie (no, może poza takim jednym, który stwierdził, że to "dziecinada") zgodziliśmy się, że skoro mamy pytania to pójdzie nam wyśmienicie.

Usłyszeliśmy, że pani B. wychodzi wściekła z gabinetu i ruszyliśmy biegiem w stronę biblioteki, gdzie mogliśmy się ukryć.

Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że nie usłyszeliśmy dyrektora idącego z jeszcze trzema osobami i za rogiem korytarza z rozpędu na nich wpadliśmy.

Pierwszy biegł Gruby i zdążył się zatrzymać, natomiast ja z impetem na niego wpadłam i aż się przewróciłam. Chwilę później obok mnie na ziemię runął Filip. Cała reszta zdążyła jakoś wychamować i na szczęście nie wpadli na nikogo. To wszystko zajęło nam z pół minuty i zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć już staliśmy wszyscy na nogach i zaczęliśmy bardzo przepraszać i powoli, niezauważalnie kierować się w korytarz obok, bo usłyszeliśmy zbliżającą się panią B.

W końcu dyrektor nam przerwał, ale zanim zdążył coś powiedzieć w słowo weszła mu nasza "kochana" nauczycielka.

-Dyrektorze! - krzyknęła - ta hałastra - pokazała na nas - zasługuje na szlaban! Zniszczyli testy i dodatkowo wrzucili mi do gabinetu... Chwila - zwróciła się do nas - skąd mieliście łajnobomby? Są zakazane.

Zaczęliśmy się tłumaczyć, ale jak mówimy jeden przez drugiego to nic się nie da zrozumieć. W końcu dyrektor powiedział, że tą sprawą zajmie się później, a na razie chłopaki mają iść zająć się sobą, a ja z nim.

W drodze do jego gabinetu trójka przybyszów przyglądała mi się. Zauważyłam, że chłopak to ten słynny Harry Potter i jest z nim Albus Dumbledore, dyrektor Hogwartu. Obok nich szła jeszcze dziewczyna podobna do mnie. Co ja gadam? Ona była IDENTYCZNA jak ja. Wyglądała jak mój klon. Z tą tylko różnicą, że ona miała długie rude włosy, a ja krótkie (takie mniej więcej do końca twarzy). No i ja miałam zadrapanie na policzku po nielegalnym trzymaniu w szkole niuchacza, który wpadł w szał jak jeden z nauczycieli zaczął w nieco rzucać zaklęciami (on zwinnie uciekał) i jak go złapałam ta mnie trochę podrapał.

W każdym razie doszliśmy już do gabinetu dyra. Weszliśmy do środka i usiedliśmy. Pomyślałam, że będzie mnie chciał wyrzucić ze szkoły i zaczęłam:

-Dyrektorze, proszę mnie nie wyrzucać. To będzie już trzecia szkoła z której wylecę. Ciotka Anabeth mnie zabije, a-

-Nie o tym chciałem z tobą porozmawiać - przerwał mi.

- Nie? - zdziwiłam się szczerze, bo już od dawna "groził" mi i reszcie, że nas wywali. Ale jak widać nas lubi.

*Filip*

-No ale jak? Przecież dyr ją "zgarnął" - zapytałem. Już od kilku minut chcemy pogadać z Nastką, ale niebardzo mamy jak.

-To w takim razie idziemy pod jego gabinet i podsłuchamy o czym tym razem prawi jej kazanie - wymyślił Gruby.

Nie mając lepszego pomysłu tak zrobiliśmy.

Gdy jednak tam dotarliśmy okazało się, że Anastazja już wychodziła. Ale nie sama. Obok niej szedł sławny Harry Potter i jej klon, ale z długimi rudymi włosami i bez szramy na policzku.

-Nasti! - krzyknąłem i objąłem ją ramieniem - To jak? Co powiedział zanim cię wywalił?

-Nie wywalił mnie - odpowiedziała tak cicho, że zastanawiałem się czy jej nie podmienili.

-Ktoś chyba od wieku nic nie jadł - zaśmiał się Gruby.

-W przeciwieństwie do ciebie - odpowiedziałem mu - No to co jest?

-I kim wy jesteście? - dodał Antek.

-Jestem Harry - zaczął wybraniec - a to - wskazał na swoją koleżankę - Angelina. I jesteśmy jej rodzeństwem - tu wskazał na Anastazję.

Trochę później...

Anastazja opowiedziała nam, że Dumbledore powiedział, że jest ich siostrą itd. wszystko byłoby dobrze gdyby nie...

-...i jadę do Hogwartu...

-O nie! - Kacper wrzasnął tak głośno, że rodzeństwo Nastki aż podskoczyło - Ja się nie zgadzam! Jesteśmy przyjaciółmi i albo wszyscy, albo nikt! A jak naszemu szanownemu dyrektorowi się coś nie podoba to niech się wypcha!

Wszyscy (nawet Anastazja) przyznali mu rację.

-Ale już zdecydowali - zgasiła go ta, o którą wszystko się rozchodzi - nawet nas nie zapytali.

Westchnęła potem wstała i rzuciła się z okna. Przerażeni Harry i Angelina krzyknęli, ale od razu ich uspokoiłem

-Luz, czasem tak robi.

-Jak to "czasem tak robi"?! - widać, że się wściekli - I jakim cudem nadal żyje skoro rzuca się z okna na wieży?!?

-No bo - zaczął powoli Gruby - nasza kochana Nastka, jest animagiem.

Porozmawialiśmy chwilę. Po jakimś czasie do naszego pokoju wpadła Anastazja z... czymś na rękach. Bez słowa udała się do swojego łóżka. Usiadła na nim, położyła małe żyjątko na pościeli i zaczęła grzebać w swoim kufrze przy okazji robiąc spory bałagan dookoła.

-Co to jest? - zapytał Harry

-Piskle feniksa - odpowiedziała automatycznie nawet nie przerywając wywalania kolejnych rzeczy na podłogę - Mam - powiedziała w końcu szczęśliwa i odwróciła się w stronę małego feniksa.

Wszyscy siedzieliśmy w ciszy i przyglądaliśmy się jej jak go opatruje (bo był lekko ranny).

-Nazwę go Felix - powiedziała w końcu sadzając ptaka na swojej szafce nocnej w koszyku na różne drobiazgi (np. pieniądze, nieliczne kosmetyki, zakładki do książek itp.) wywalając przedtem całą jego zawartość. Na podłogę oczywiście.

Takim bałaganiarstwem się chyba od nas 'zaraziła', bo wcześniej sprzątała wręcz codziennie (pewnie dlatego, że u niej w domu ciotka nie tolerowała bałaganu i była tego nauczona).

-Ładny - powiedziała jej siostra i również usiadła na łóżku

-Taki Feniks - zaczęła Nastka - może żyć wiecznie...

-O nie - zaczęliśmy z chłopakami udawać, że umieramy co rozśmieszyło wszystkich oprócz Anastazji - Naszej Nastce włączył się "tryb encyklopedia"

Ale ona zupełnie niezrażona kontynuowała:

-...bo jak ginie w płomieniach, to potem odradza się z popiołów. Jest bardzo łagodny. Żywi się ziołami. I może znikać i pojawiać się gdzie chce. A jego łzy uzdrawiają.

Zakończyła i popatrzyła na nas.

-Nie chcę wyjeżdżać.

-W Hogwarcie nie jest tak źle - próbowało ją przekonać rodzeństwo.

-Ale on mnie potrzebuje - spojrzała na feniksa i uśmiechnęła się

Nagle do naszego pokoju wpadł (pukając uprzednio) siódmoklasista, Derek, i powiedział, że dyrektor nas wzywa.

Wszyscy udaliśmy się do jego gabinetu. Jednak tam okazało się, że Anastazja nie odpuści tak łatwo...

Tak jak obiecałam: jest kolejny rozdział. Miłego dnia i do następnego!

MARATON: 3/8

Potęga trójki | Angelina PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz