*Angelina*
Do sali weszła Anastazja. Przeraziłam się na jej widok, jednak gdy zaczęła spokojnie rozmawiać z jakimś chłopakiem stwierdziłam, że skoro nie idą do skrzydła szpitalnego to pewnie to nic wielkiego i tylko tak wygląda.
Szczerze to byłam trochę zawiedziona, a nawet zła, jak się okazało, że trafiła do Hufflepuffu, ale co się dziwić, tam naprawdę pasuje. I świetnie dogaduje się z innymi uczniami tego domu.
Wróciłam do swojego obiadu. Rozejrzałam się po stole Gryffindoru. W oczy rzucił mi się Fred Weasley. A bardziej to, że wygląda na strasznie smutnego.
-Harry - zwróciłam na siebie uwagę brata - Wiesz co się stało Fredowi?
-Nie mam pojęcia. Myślałem, że ty wiesz.
-Niestety.
-Może go spytaj - wtrąciła się Hermiona
-Może to dobry pomysł - zgodziłam się z nią
Dokończyłam obiad i udałam się za smutnym rudzielcem na błonia.
Freddie siedział pod drzewem i przyglądał się mojej siostrze i temu włoskiemu arystokracie rozmawiającym spokojnie od czasu do czasu śmiejąc się z czegoś.
-Hej Fred.
-Cześć... Angelina
-Powiesz w końcu czemu jesteś taki smutny?
-Nie ważne.
-Fred! Wyglądasz jakby ci ktoś zabrał całą radość z życia! Chcę wiedzieć co się stało. Zachowujesz się tak od tego cholernego walentynkowego balu - teraz już prawie płakałam mówiąc to - Proszę, powiedz. To moja wina?
-Nie. Nie twoja. To ja nawaliłem.
Westchnęłam. Potem zrobiłam coś, czego normalnie chyba bym nie zrobiła. Przytuliłam się do niego. Tak normalnie. Nie oparłam głowy o jego ramię, ani nie poklepałam go po plecach, tylko się przytuliłam. A ja się zwykle nie przytulam.
Był starsznie zdziwiony, ale też mnie przytulił. Byłam prawie pewna, że się uśmiechnął.
-Więc powiesz mi co jest nie tak? - dalej nie odpuściłam
-Niech będzie - westchnął i chwilę się nad czymś zastanawiał - Chodzi o ciebie, bo...
-Czyli zrobiłam coś źle?
-Tak. Nie! Nie! Oczywiście, że nie! Tylko... no, ten...
-Spokojnie. Nie denerwuj się. Po prostu weź głęboki wdech i nie myśl o tym, tylko powiedz.
-Nobojasięwtobietakjakbyzakochałem! - powiedział to tak szybko, że serio nie zrozumiałam.
-Czekaj. Jeszcze raz. Tylko wolniej!
-No, bo... Ja... Eee... Zakochałem się.
-To świetnie! W kim?
-Noo... Właśnieee... W...
-W?
-No w tobie, no!
Już miałam coś powiedzieć, ale dotarło do mnie co powiedział.
-Yy... - kompletnie nie miałam pojęcia co powiedzieć.
-No i chodzę teraz smutny, bo powiedziałaś, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, a myślałem, że się domyśliłaś.
-Nie, w ogóle nie przyszło mi to do głowy.
-I co teraz?
-No... myślę, że... W zasadzie nie wiem. Nie zrozum mnie źle. Z jednej strony chcę być z tobą, bo jesteś naprawdę super, ale z drugiej nie wiem czy jestem na to gotowa, a-
-Nie ma sprawy - przerwał mi - Rozumiem. I poczekam.
-Fred?
-No?
-Nie bądź zły.
-Nie jestem.
-Na pewno?
-Na pewno.
Potem jeszcze porozmawialiśmy i poszliśmy do dormitoriów. Zastanawiałam się czy chcę mieć chłopaka. Nigdy nie chciałam, ale Fred... To po prostu Fred. On wydaje mi się inny.
*Fred*
Wreszcie jej to powiedziałem. Trochę mi przykro, że nie zgodziła się od razu, ale co się dziwić? Jest między nami dwa lata różnicy, poza tym na początku sam nie byłem pewien co do niej czuję.
Ale mówi się trudno. Może się uda.
*Ivo Esposito*
Gdy siedziałem z Anastazją na błoniach kątem oka widziałem jej siostrę i Freda. Przytulili się, a potem zaczęli rozmawiać, chyba na jakiś dziwny, niecodzienny temat, bo trudno im było coś powiedzieć i często patrzyli na siebie nic nie mówiąc. W końcu poszli do zamku.
Jedno wiem na pewno: oni do siebie pasują.
-Ivo! Słuchasz mnie? - zapytała Anastazja
-Nie
-Dlaczego?
-Bo przyglądałem się twojej siostrze. Mylisz, że ta dwójka - wskazałem no oddalających nie Gryfonów - ma jakieś szanse?
-Jako para? Może i tak. Nie wiem nie znam ich.
-A o czym mówiłaś?
-Zapytałeś o nieśmiałki i mówiłam, że potrafią otwierać zamki.
-Aha. Serio? Wow, tego nie wiedziałem.
Potem nastąpiła chwila ciszy.
-Polubisz się z moim ojcem - zacząłem - on uwielbia zwierzęta.
Uśmiechnęła się.
-Idziemy do pokoju wspólnego? - zapytała
- Po co?
-Bo musimy napisać to wypracowanie dla Snape'a.
-O nie!
-Niestety - powiedziała, po czym oboje powlekliśmy się do zamku przy okazji zgarniając po drodze Max'a i Alex'a McCartney.
*Angelina*
Szłam korytarzem. Za jego załomem zobaczyłam Harrego, Rona i Hermionę. Potem jednak moją uwagę przykuł kolejny spetryfikowany uczeń. Od tego napisu jest ich coraz więcej.
Filch nas podejrzewał, ale Dumbledore stwierdził, że to niemożliwe.
Mam nadzieję, że te ataki ustaną, bo (może to trochę dziwne, ale) nie chcę, żeby szkołę zamknęli.
W porównaniu do ostatnich rozdziałów trochę mało treści, ale mam nadzieję, że wam się podoba i czekacie na następny.
Do następnego!
MARATON: 5/8
CZYTASZ
Potęga trójki | Angelina Potter
Short StoryJest to moja pierwsza książka, więc nie czytaj tego, bo nawet psycholog już nie pomoże. 11 lat temu potężny czarodziej zabił jej rodzinę. Przeżyła tylko ona i jej brat. Ale... czy na pewno? Może ktoś jeszcze żyje? W dzień 11 urodzin jej brat dostaj...