Jak zwykle!!!

627 23 4
                                    

O 17:30 wymknęłam się z gabinetu Snape'a, a potem z lochów. Odetchnęłam z ulgą, że nikogo nie było i nie ma na korytarzu i ruszyłam przed siebie. Miałam nadzieję, że mój spokój potrwa chociaż 5 minut. Myliłam się jednak. I to bardzo...

Musiałam kogoś spotkać. Jak zwykle!!! Czemu ja nigdy nie mogę pobyć sama (nie w tedy, kiedy tego chcę)?

-Cześć An - Hermiona. Jakby nie mógł to być ktoś inny.

-No cze-

-Spóźniłaś się na szlaban? - bardziej stwierdziła niż zapytała.

-No... To co z tego?

-To, że mieliśmy dla ciebie niespodziankę.

-Niespodziankę? Chwila... mieliście?

-No tak, bo okazało się, że nie przyjdziesz.

Popatrzyłam na nią. Ciekawe co takiego przygotowali, że nie mogłam się spóźnić. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Miony.

-Musimy coś z tym zrobić.

-Ale z czym? - zapytałam pewna odpowiedzi.

-Z tymi spóźnieniami.

-Ale po co? To mój znak rozpoznawczy. Zawsze się spóźniam.

-No właśnie! Czas z tym skończyć.

-Jaki masz pomysł? - zapytałam zrezygnowana.

Ona tylko się uśmiechnęła

Tak rozmawiając doszłyśmy do pokoju wspólnego Gryffindoru, a następnie na górę do dormitorium. Co prawda miałam w planie iść na błonia, ale musiałam przecież odrobić jeszcze zadanie z transmutacji jutro. Na szczęście poszło mi to szybko, bo Hermiona trochę mi pomogła.

Na drugi dzień...

Zaraz po śniadaniu były niestety dwie godziny eliksirów, co całkowicie zepsuło mi humor.

Potem było jeszcze kilka lekcji (transmutacja, obrona przed czarną magią i zaklęcia). Po nich poszłam pouczyć się trochę kontrolować moją moc. Nie wychodziło mi to za bardzo, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Przecież nie od razu jest się najlepszym. Prawda?

Wróciłam dopiero na kolację. Hermiona nie była zadowolona, że na obiedzie mnie nie było, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Byłam jej za to wdzięczna. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Zwłaszcza po tym czego się dowiedziałam.

Przez kilka kolejnych dni nic się nie działo, ale... spokój przecież nie może trwać wiecznie. Coś w końcu musiało nie zdarzyć...

Tylko czemu akurat dziś?

Najgorsze było to, że rano miałam świetny humor i nic nie zapowiadało się na to, że cokolwiek (nawet Snape) będzie w stanie mi go zepsuć. Jak bardzo się wtedy myliłam...

Idę sobie korytarzem po dwóch godzinach mojego ulubionego przedmiotu (opieki nad magicznymi stworzeniami) na mniej lubiany (transmutacja), jednak jak już wspomniałam miałam znakomity humor.

Nie zezłościłam się nawet jak Fred i George stwierdzili, że w ramach żartu przefarbują moje włosy na zielono i skrócą je do długości 20 centymetrów (a to serio przegięcie i w inny dzień strasznie bym na nich nawrzeszczała).

Wracając... idę korytarzem i słyszę Malfoy'a i... Harrego. Jak się kłócą. Znowu.

Postanowiłam zrobić dobrą minę do złej gry i grać głupią. Szkoda, że nie wiedziałam jaki poważny to będzie błąd (mogłam po prostu udać, że ich nie widzę)...

-Znowu się kłócicie? - zapytałam znudzona

-Nie wtrącaj się ty brudna-

-Uważaj na słowa malfoy! - przerwał mu mój brat.

-Bo co mi zrobisz? Przywalisz? No dalej Potter!

Zauważyłam co się święci. Nie było to nic dobrego, więc postanowiłam działać.

-Dobra Harry, chodźmy stąd.

-Najpierw oddasz to co nie należy do ciebie - krzyknął blondyn

-Ukradłeś coś? - zapytałam zdziwiona

-Nie!

-Dobra, chodźmy już...

-Nic ci nie dam - Harry nie zwrócił na mnie uwagi.

Nagle wszystko stało się tak szybko...

Harry zaatakował Malfoy'a, ale ten odbił zaklęcie. Potem Draco rzucił w kierunku mojego brata jakiś urok. Harry się uchylił, ale ja... jak to ja: nie zdążyłam. I trafił prosto we mnie.

Poczułam takie dziwne uczucie, jakbym... leciała? Nie. Bardziej pływała.

A potem... upadłam. Chyba



_______________________________

Wiem, że rozdział miał być wcześniej (dużo wcześniej, ale nie miałam weny). Jednak już jest i mam nadzieję, że wam się podoba.

Ps. Dodam dzisiaj jeszcze jeden rozdział, bo mam dobry humor i sporo pomysłów.

Potęga trójki | Angelina PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz