Felicja
Impreza zaczyna się rozkręcać a odkąd na niej jestem poznałam już tylu ludzi, że zaczynają mi się mieszać. Na szczęście nie muszę z nimi dzisiaj niczego załatwiać i jak tylko ktoś próbuje wspominać coś na temat interesów to uśmiecham się szeroko i proszę o kontakt w innym terminie. Wracam właśnie w asyście dwóch postawnych panów z obchodu po rezydencji. Dzisiaj wyjątkowo nie ma ze mną Adama, ale mimo to czuję się z chłopakami pewnie. Wielu gości zostaje tu do jutra i w moim obowiązku jest zapewnić im apartamenty, których jest tu ponad dwadzieścia. Zanim obeszłam wszystkie żeby sprawdzić każdy pokój i obsługę to minęło trochę czasu. Idę szerokim holem i słyszę dochodzący z bocznego korytarza dźwięk, zatrzymuję się w pół kroku a chłopaki odruchowo łapią za broń i stają obok mnie, bez słowa kładę dłoń na jednym z pistoletów żeby schowali to żelastwo i znów nasłuchuję, dźwięk się powtarza ale nie bardzo mogę go z czymś skojarzyć. Starając się nie stukać obcasami idę w kierunku korytarza i oczywiście panowie za mną, wychylam głowę zza rogu i z niedowierzaniem przewracam oczami.
-Roboty macie za mało? Dołożyć trochę?- odzywam się głośno i patrzę jak całująca się para odskakuje od siebie.
Kelner i pokojówka, świetnie, patrzę jak dziewczyna szybko poprawia spódnicę a chłopak wciska koszulę w spodnie. Staram się wyglądać groźnie i wręcz władczo ale mało mnie śmiech nie rozerwie bo trochę ich rozumiem, no jak kogoś miłość przyciśnie to co poradzić? Słyszę za plecami chrząkania chłopaków i oglądam się za siebie powstrzymując śmiech co chyba zauważają bo opuszczają wzrok.
-Takie rzeczy proszę po pracy- mówię spokojnie ale pewnie- i po premii też polecę.
Odwracam się i szybkim krokiem idę w stronę sali, z której słychać muzykę, już sobie wyobrażam starych płynących po parkiecie i te zazdrosne spojrzenia bab, które najchętniej wydrapały matce oczy. Zanim dojdę do sali drzwi otwierają się od środka a ja powoli staję u szczytu schodów, i mimo że bal trwa już kilka godzin to za każdym razem kiedy się pojawiam czuję na sobie spojrzenia gości, trochę to krępujące ale z drugiej strony daje powera. Powoli schodzę w dół opierając się o dłoń jednego z moich ochroniarzy a moja suknia zsuwa się wdzięcznie z marmurowych schodów.
W głównej sali znajdują się stoły i parkiet wraz z orkiestrą, kelnerzy sprawnie lawirują między gośćmi dbając o każdy drobiazg tak żeby wszystko było idealne, muzyka też jest świetna i każdy znajdzie coś dla siebie zresztą parkiet zawsze jest pełen wirujących par. Uśmiechając się do każdej mijającej mnie osoby idę w stronę kolejnej sali znajdującej się po prawej stronie od głównej, to niewielka sala, a przynajmniej sporo mniejsza od głównej, stoi tu sześć stołów do Craps'a, przy których jest już sporo graczy, w większości kobiety, patrzę jak zadowolone z wygranych szczebiocą i obstawiają coraz większe stawki, ja na tym nie zarobię, wszystkie wygrane z dzisiejszej nocy idą dla zwierzaków, tym bardziej się cieszę że grają.
Następna sala znów jest nieco większa od poprzedniej, bo poza dwoma stanowiskami z ruletką jest tu też miejsce dla pokerzystów i bar i to tutaj zastaję rodziców, tata gra z jakimś facetem, którego nie bardzo widzę bo zasłania mi go krupier, a mama siedzi obok ojca i wygląda dziś jak prawdziwa kobieta mafii, jest dumna, pewna siebie i jakby zimna. Nie wiem gdzie się podziało jej naturalne ciepło i taka pogoda ducha ale muszę przyznać, że w tym wydaniu bardzo mi się podoba. Stoję w wejściu i nie mogę oderwać wzroku od rodziców, ojciec wciąż trzyma dłoń mamy a przed każdym rozdaniem, wymianą kart czy przełożeniem żetonów całuje ją w rękę i robi to tak swobodnie i naturalnie jakby robił to od urodzenia, widać że sprawia mu to przyjemność i nie zmusza się do tego. Po kilku rozdaniach mama pochyla się do niego i całuje lekko w policzek a on odprowadza ją wzrokiem do baru pod ścianą.
Słyszę obok siebie męski głos i odwracam głowę, mrużę oczy słuchając jakiegoś młodego łepka ale w dupie mam to co mówi bo pusto chwali wszystko co tu jest i prosi mnie do tańca. Nie bardzo mi wypada odmówić więc opieram się na nim i idziemy w stronę głównej sali. Niestety w tańcu chłopaka jest tak samo nudny choć tańczy nieźle. Cały czas mówi o tym jak to odpowiedniej żony szuka, chyba chce się za mnie wydać bo parę razy wspomina o połączeniu naszych majątków, no muszę cię skarbie rozczarować ale nic z tego. Oddycham z ulgą kiedy muzyka przestaje grać i wracam do pokerzystów. Mama siedzi przy barze z kolorowym drinkiem a przy niej jakiś facet, który z zainteresowaniem jej o czymś opowiada, zerkam na ojca i widzę niezadowolenie, uuu… krew się poleje, kręcę głową i idę na ratunek, kiedy jestem już kilka kroków od ich stolika zaczynam czuć coś dziwnego, niepewnie rozglądam się wokoło ale nie widzę niczego niepokojącego, odganiam od siebie złe myśli i idę w stronę zamierzonego celu, zaczynam powoli rozumieć skąd te moje nerwy, mijam spokojnie skupionego na grze faceta i staję obok taty, dopiero teraz spoglądam w twarz nieznajomego pokerzysty. Facet podnosi na mnie wzrok a ja przełykam z trudem ślinę. Starając się jakoś opanować zdenerwowanie siadam w fotelu obok ojca i lekko się uśmiecham patrząc na sporą kupkę żetonów po naszej stronie stolika.
-Nie będę panom przeszkadzać?- pytam słodkim głosem i czuję na sobie wzrok obu mężczyzn, a nawet trzech bo krupier spogląda na mnie jakbym tu na kontrolę uczciwości gier hazardowych przyszła.
Diego podnosi moją dłoń do ust i patrzy na mnie słodko jak na matkę na co mnie oblewa rumieniec. Przyglądam się chwilę jak panowie grają a w środku rozpieprza mnie złość, że Domenico jednak się zjawił. I to kurwa bez żadnego uprzedzenia, co on myśli? Wbijam wzrok w czarne i tak piękne oczy Santiago i mimo, że patrzy teraz w karty wiem, że czuje moje spojrzenie bo ucieka wzrokiem na boki. Znów przegrał ale nic sobie z tego nie robi, dość nie będę się nad sobą znęcać, wstaję z fotela i kiedy chcę odejść tata łapie mnie za nadgarstek i całuje wnętrze mojej dłoni wkładając do niej karty.
-Twoja kolej- mruczy do mnie a ja zagryzam wnętrze policzka bo nie mam ochoty na przebywanie z Domenico.
-Dobrze ci idzie, nie będziemy tego psuć- próbuję oddać mu karty ale wstaje i znów całuje moją dłoń.
-Poradzisz sobie a ja w tym czasie zajmę się tą panią przy barze- kiwa głowa na mamę
-Zazdrosny jesteś- krzywię się w uśmiechu.
-To dodaje w związku pikanterii o ile się nie przesadzi. Poza tym sama przyznaj, że dziś wygląda wyjątkowo apetycznie w tej czerwieni- zagryza wargę a ja serio zazdroszczę takiego faceta.
-Idź bo nie chcę słuchać dalej- odprowadzam go wzrokiem a po chwili odwracam się do Domenico.
-Nie musi pani ze mną grać- wręcz pożera mnie wzrokiem a ja nie umiem się obronić, siadam w fotelu i spoglądam na krupiera.
-Texas Hold'em?- facet wbija we mnie wzrok na co odpowiadam skinięciem głowy i po chwili dostaję swoje dwie karty.
Pierwsze rozdanie przegrywam z parą dziesiątek, ale nie obstawiałam dużo, później idziemy jeden do jednego i w końcu dostaję dobre karty i zaczynam licytować wysoko czym chyba zaskakuję mojego przeciwnika. Czekam z zaciśniętymi zębami na kolejne odkrywane przez krupiera karty i oddycham z ulgą kiedy odsłania komplet do moich dwóch asów. Karetka skarbie, mam ochotę powiedzieć ale tylko kładę karty na stół, widzę że nie spodziewał się że kobieta go ogra i jest nieco zaskoczony, kiwa lekko głową w stronę baru a ja nie wiem czemu ale od razu odsuwam żetony na środek i wstaję. Santiago podaje mi swoje ramię i bez słowa siadamy na wysokich drewnianych krzesłach. Staram się na niego nie patrzeć i zachowuję się jak najbardziej obojętnie choć przyznam, że to trudne bo on gapi się bez żadnego skrępowania..
-Nie spodziewałaś się mnie?- pyta i muska swoimi palcami moje.
-No nie. Dostałam maila, że nie przyjdziesz.
-Rozmawiałem z Diego przedwczoraj, myślałem że ci przekazał. Przykro mi, jeśli to jakiś problem dla ciebie to oczywiście mogę…
-Spokojnie- przerywam mu nagle- w końcu zostałeś zaproszony.
Udaję obojętność bo wiem, że co chwilę ktoś nas obserwuje i wolałabym nie być przedmiotem plotek. Dopijam szybko swojego drinka i wstaję chcąc jak najszybciej odejść jednak Domenico swoim zwyczajem mnie zatrzymuje.
-Mam coś dla ciebie- mruczy trzymając dłoń na moim nadgarstku, który po sekundzie wyrywam.
Patrzę jak sięga dłonią do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjmuje małą srebrną torebeczkę i stawia ją na barze. Oddycham głęboko i opuszczam wzrok, niczego od niego nie chcę.
-A z jakiej to okazji?
-Powiedzmy, że to prezent gwiazdkowy, na święta wyjeżdżam do Włoch- mruczy cicho a mnie przechodzi tak znajomy i przyjemny dreszcz- weź proszę, to nic wielkiego.
Wyjmuję z torebeczki związane wstążką pudełko i uchylam wieczko, w środku znajduję śliczną bransoletkę z białego złota wysadzaną brylantami różnej wielkości. Kamenie pięknie lśnią a jak bezwiednie zaczynam się uśmiechać.
-Niepotrzebnie wydawałeś pieniądze- oddaję mu pudełko i patrzę w zaskoczone oczy.
-Nie żartuj, weź- patrzy na mnie prawie błagalnie i wyciąga dłoń łapiąc mój nadgarstek i zanim zdążę zareagować bransoletka lśni już na mojej ręce.
-Domenico, przepraszam ale to nie jest dobry pomysł, nie powinieneś mi niczego dawać ani tu przychodzić i jeśli chcesz wiedzieć to wcale nie miałam zamiaru cię zapraszać.
-Domyślam się- uśmiecha się szeroko i podaje mi ramię- zatańczymy?
Zrezygnowana przewracam oczami i opieram się na nim, jego zapach przywołuje najpiękniejsze wspomnienia wspólnie spędzonych chwil i pewnego rodzaju tęsknotę. Już dawno przestał być dla mnie tylko kochankiem ale on mnie widzi w zupełnie innej roli. Zatrzymujemy się na środku parkietu a Domenico delikatnie obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie tak blisko, że aż za bardzo. Nasze ciała ocierają się o siebie a przepełnione pożądaniem oddechy przyspieszają z każdą sekundą. Staram się na niego nie patrzeć i jakoś panować nad swoimi odruchami.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłem- szepcze mi do ucha a ja wstrzymuję oddech na samo brzmienie jego głosu.
-Niepotrzebnie, im szybciej to się skończy tym lepiej. Ja niczego od ciebie nie oczekuję i wolałabym żebyś ty też na nic nie liczył.
-Nie mówisz tego poważnie prawda?- odsuwa się odrobinę i spogląda mi w oczy.
Przepadam, nie umiem oderwać się od niego, pragnę jego jednego i nikogo więcej. Muzyka przestaje grać a my patrzymy sobie w oczy nie zwracając na nic uwagi, Domenico powoli podnosi moją dłoń i długo całuje a ja tak strasznie się boję tego co może się wydarzyć. Szybko odsuwam się od niego i pod pretekstem obowiązków uciekam z pola widzenia. Tak jest bezpieczniej, przestaję o nim myśleć i zajmuję się pracą, sprawdzam obsługę, catering na rano i wszystko co pomiędzy zwłaszcza, że impreza jeszcze potrwa. Goście nad ranem zajmują swoje apartamenty a rodzice wracają do domu. Ja zostaję, muszę tu poczekać aż ostatni z gości opuszczą pałac. Dopiero wtedy będę pewna, że wszystko jest ok.
Stoję przed wejściem do dworku i głęboko zaciągam mroźne powietrze, patrzę jak samochody wyjeżdżają z posesji i najchętniej położyłabym się już spać. Patrzę na biżuterię na nadgarstku i sama się zastanawiam co dalej. Nic dalej, nie chcę tego ciągnąć, zdejmuję bransoletkę i zaciskam w dłoni, czas podjąć stanowcze kroki. Szybkim krokiem wracam do holu i po sprawdzeniu listy gości udaję się na piętro do apartamentu Domenico, biorę uspokajający oddech i pukam w drzwi, czekam podrygując nerwowo nogami i spoglądam na boki czy nie zbliża się ktoś znajomy, niespodziewanie Domenico wciąga mnie do środka i przyciska mocno do ściany.
-Miałem nadzieję, że przyjdziesz- mruczy wciskając twarz w moją szyję a ja się rozpływam.
-Chciałam ci to oddać- odpycham go od siebie i wyciągam otwartą dłoń z biżuterią- nie powinieneś robić mi takich prezentów. Pójdę już, dobrej nocy.
Chyba nie tego się spodziewał, patrzy na mnie z żalem jakbym przynajmniej ślub z nim odwołała ale nie pozwala mi wyjść, układa dłoń na moim policzku i szczęce i przybliża do mnie swoje usta, nie chcę tego, odwracam głowę ale on się nie poddaje, całuje mój policzek i wsuwa palce głębiej w moje włosy. Zaczyna całować mnie po szyi a ja z trudem przełykam ślinę. Moje pożądanie osiąga najwyższy poziom ale wciąż staram się nad sobą panować chociaż dłoń przesuwająca się w dół mojego ciała sprawnie mnie rozprasza. Usta Santiago kierują się w stronę moich warg a ja już czuję, że jeśli się spotkają to ulegnę. Ostatkiem siły zbieram się żeby wyjść i odpycham go od siebie, facet zaciska palce na moich nadgarstkach nie pozwalając mi się poruszyć a ja już czuję napływający wysoką falą wkurw. Zaczynam się szarpać a jego uśmiech podkręca mnie jeszcze bardziej.
-Lubie cię taką wkurzoną- szepcze w zagłębienie mojej szyi a ja się napinam.
Wsuwam rękę pod jego marynarkę i z uśmiechem wyciągam pistolet, kretyn… odbezpieczam broń i przykładam mu do brzucha, no i co, już nie jesteś taki dziarski?
-Szybka jesteś- mruczy nie odrywając ode mnie spojrzenia.
-To ty jesteś zbyt wolny- uśmiecham się cwaniacko.
-Nie strzelisz- śmieje się ze mnie a ja mrużę oczy.
-Pewnie że nie, nie mam zamiaru już pierwszego dnia mieć tapicerki do czyszczenia. Nie jesteś tego wart- syczę i odkładam pistolet na stolik.
-Nie pozwalaj sobie co?- zaczyna warczeć kiedy jestem już przy drzwiach.
-Bo co? Zerwiesz współpracę? Poskarżysz się, że młoda siksa cię obraziła?
-Uważaj- podchodzi bliżej i dostrzegam jak zaciskają się jego szczęki, wkurwił się.
-A kim ty jesteś żeby mówić mi co mam robić co?
-Posłuchaj mała- łapie dłonią moją szczękę i zaciska lekko palce, jest tak blisko mnie, że czuję na twarzy jego nerwowe oddechy- nie będę tolerował takich odzywek, licz się trochę ze słowami bo możesz źle na tym wyjść.
Prycham głośno i kładę dłoń na jego ramieniu od razu wyczuwając drgnięcie mięśni pod palcami.
-Mój drogi- krzywię usta w udawanym uśmiechu- z tobą to ja zawsze źle wychodzę, nie sądzisz? Więc wypchaj się ze swoimi poradami bo mam je głęboko…
Nie kończę zdania, Domenico wpija się w moje usta i ściska szczęki tak mocno że aż mnie boli. Szarpię się starając się uwolnić i unoszę kolano próbując kopnąć go w jaja, niestety tym razem to on jest bardziej czujny, uchyla się i sprawnym ruchem chwyta moje udo i odchyla je lekko w bok stając między moimi nogami. Niekontrolowany jęk wyrywa się z moich ust i mimo złości wiem już jak to się dalej potoczy. Santiago namiętnie pieści moje usta a jego ciche mruczenie zaczyna mnie na nowo rozpalać, nie umiem się przed nim obronić. Niepewnie odwzajemniam pocałunki i w myślach sama siebie opierzam za to co robię, bo jestem pewna że będę tego żałowała. Kiedy nasze języki się spotykają oboje rozpoczynamy gorącą walkę, nacieramy na siebie z całych sił chłonąc swoje zapachy i oddechy. Wsuwam palce w ciemne włosy Domenico i masuję jego głowę przyciskając go z każdą sekundą mocniej do siebie. Powoli zdejmuję z niego marynarkę a on bez słowa unosi mnie i podąża w stronę łóżka, gdzieś w środku nie chcę tego ale z drugiej, tylko tego jednego chcę. Facet rzuca mnie na łóżko i nie odrywając ode mnie spojrzenia zdejmuje śnieżnobiałą koszulę. Powoli klęka między moimi nogami i całując je coraz wyżej przy okazji podciągając złoty materiał sukienki. Zaciskam mięśnie czując napływające fale podniecenia i opieram głowę o miękką poduszkę. Czuję jego ciepłe usta na koronce pończoch i przygryzam wargę kiedy słyszę jego głośne warczenie. Całuje każdy fragment skóry między moimi nogami a mnie zalewa już wilgoć, zaciskam lekko nogi próbując się powstrzymać a Domenico ocierając się swoim ciałem o moje krocze sunie ustami wyżej docierając powoli do mojego biustu. Zaciskam powieki i zastanawiam się czy tego nie przerwać, uchylam oczy i widzę to dzikie spojrzenie tuż nad sobą.
-Nie pozwolę ci uciec- muska moją twarz ustami a elektryczne iskierki mrowią skórę- nie dzisiaj.
Szepcze tak przyjemnie cicho, że nie mam już złudzeń czego chcę. Podnoszę się na rekach i siadam naprzeciwko niego, milczymy, jedyne co słychać to nasze oddechy przepełnione pożądaniem i czymś jeszcze, czymś co trudno opisać, jest między nami jakiś rodzaj ekscytacji sobą, przy każdym naszym zbliżeniu odkrywamy się na nowo chociaż znamy się już na pamięć. Nie odrywając wzroku od moich oczu zsuwa z moich ramion ramiączka sukienki i dreszcz przechodzi po moim ciele kiedy góra sukni opada odsłaniając koronkowy biustonosz. Facet układa dłonie na mojej talii i przyciąga lekko do siebie, miliony wściekłych mrówek przebiegają wzdłuż mojego ciała kiedy usta Domenico lądują na moim obojczyku. Czuję pocałunki coraz niżej aż w końcu przestaję ze sobą walczyć, łapię mocno jego twarz i przyciągam do siebie całując go mocno i głęboko, szybko poddaje się moim pieszczotom i zrywa ze mnie sukienkę i bieliznę, staram się sięgnąć do jego spodni ale robi to szybciej ode mnie i już po kilku sekundach czuję ciepło jego ciała na sobie a pulsujący między moimi udami penis jasno daje mi do zrozumienia na co czeka. Domenico jednak skupia się teraz na mnie, pieści ustami i dłońmi każdy kawałek mojego drżącego z podniecenia ciała a ja zatapiam się w rozkoszy. Jego język bez litości naciera na moje krocze a mój kręgosłup sztywnieje boleśnie w ekstazie. Fala gorącego orgazmu spina moje ciało a usta Domenico suną powoli w stronę moich piersi. Szybko unoszę ciało i obracam się tak, że teraz on jest pode mną, wtulam twarz w gorącą, pachnącą szyję faceta i przygryzam drapiącą od zarostu skórę, jego warknięcia coraz silniej na mnie działają a masujące moje pośladki dłonie za chwilę doprowadzą mnie na kolejny szczyt. Obniżam pocałunki na jego twarde piersi i sycę oczy umięśnionym torsem, jest boski, jego klatka piersiowa unosi się od szybkich oddechów a ja już jestem przy pępku i schodzę coraz niżej, widzę jak niepewnie na mnie spogląda bo nie miałam go jeszcze w ustach, słyszę jak głośno przełyka ślinę i przenoszę wzrok na dorodne przyrodzenie. Lekko się spinam na samą myśl o tym co chcę zrobić i Santiago chyba to wyczuwa.
-Nie rób tego jeśli nie chcesz, to naprawdę nie jest takie waż…
Z głośnym jękiem urywa zdanie kiedy pochłaniam jego członka i od razu żałuję, że zrobiłam to tak gwałtownie, szybko odchylam głowę i robię to sporo wolniej i nie tak głęboko, trudno nie mam doświadczenia i nie będę robić tego na siłę. Słyszę jak Domenico pomrukuje a jego członek zaczyna przyjemnie pulsować w moich ustach, staram się wkładać go głębiej z każdym ruchem i sama nie wiem czy chcę żeby skończył we mnie, chyba nie za pierwszym razem. Jak na zawołanie Santiago podrywa się z łóżka i odrywa mnie od siebie sadzając na niesłabnącym wzwodzie. Głośno jęczę rozpychana potężną erekcją i unoszę biodra szybko i mocno. Domenico opiera usta na moim dekolcie i liże zachłannie moje piersi. Czuję pobudzające skurcze w podbrzuszu a jego urywane oddechy dają mi znać o zbliżającym się końcu. Kołyszemy się w idealnej harmonii jeszcze kilka pięknych minut aż obezwładniający orgazm zalewa nasze splecione ciała, Domenico gryzie boleśnie mój sutek przez co mój orgazm jest jeszcze silniejszy, zaczynam krzyczeć rozrywana podnieceniem aż w końcu bezsilnie opieram czoło o jego wilgotne od potu ramię. Boję się poruszyć bo nie chcę tracić żadnej sekundy kiedy jesteśmy tak blisko siebie. Nagle Domenico obejmuje moje plecy i odwraca mnie dookoła siebie, że znów leżę na łóżku, mimo widocznego zmęczenia nie przestaje mnie pieścić, całuje moje ręce od ramion aż po paznokcie a jego biodra znów zachęcająco zaczynają się poruszać…
CZYTASZ
Nie dla siebie [ZAKOŃCZONA]
RomanceHistoria młodej dziewczyny, która decyduje się przejąć po ojcu władzę nad grupą przestępczą. Czy odnajdzie się w nowej sytuacji i czy sprosta wyzwaniom jakie ją czekają? A może coś lub ktoś jej w tym przeszkodzi... 18+ Tekst zawiera wulgaryzmy i sce...