DomenicoSiedzę w samolocie i patrzę na widoki w dole, szkoda że lot nie jest do Gdańska, może udałoby mi się spotkać to chodzące cudo, chociaż nie wiem nawet czy jest z samego Gdańska czy z okolicy. Po co w zasadzie o niej myślę? Przecież to nie ma żadnego sensu, z Evą dobrze mi się układa i chyba nie ma potrzeby psuć tego głupim romansem z jakąś małolatą. Zresztą w Warszawie też długo nie zabawię, załatwię sprawę wsparcia i wracam do Lido do Jesolo, nie pozwolę żeby moja kobieta sama mieszkała, zbyt wielu facetów ma na nią oko. W Warszawie zostanie Fabio i dostanie wszystkie potrzebne pełnomocnictwa
Dopijam zimną już kawę i im bliżej tej zasranej Polski tym więcej myślę o Felicity, jest w niej coś co nie pozwala mi o niej zapomnieć, na samo wspomnienie naszej nocy czuję jej śliczny lekko słodkawy zapach a kawa ma smak jej miękkich ust.
Biorę głęboki wdech i rozkładam oparcie fotela, przede mną jeszcze ze dwie godziny lotu więc mogę pozwolić sobie na relaks. Przymykam powieki i sam nie wiem czemu od razu widzę te znajome oczy, do dziś nie wiem skąd je znam ale co to za różnica. W pamięci szukam gorących wspomnień z tą małą, jej podniecone oczy były tak hipnotyzujące, że wręcz bolało mnie kiedy je zamykała. Jedyne czego pragnąłem to patrzeć w nie kiedy się z nią kochałem, tak, to nie był zwykły seks, było w tym co robiliśmy coś magicznego, pomijając fakt, że byłem jej pierwszym, normalnie upajałbym się tym co wtedy czułem bo nie oszukujmy się, seks z dziewicą smakuje zupełnie inaczej, wyjątkowo. Ale nie to było wtedy ważne, ważna była ona, ta drobna, młoda kobieta, która obdarowała mnie nie tylko swoim nieskazitelnym ciałem ale też pełnym zaufaniem w zamian oczekując jedynie czułości, którą sam chciałem jej dawać. Była taka delikatna i wrażliwa chociaż charakter ma twardy, wtedy pokazała swoją prawdziwą twarz, prawdziwe ja, które z jakiegoś niewiadomego powodu głęboko ukrywa i chowa się pod twarda skorupą. Albo ktoś ją bardzo skrzywdził albo przeżyła tragedię, która ją złamała, że nie chce pokazywać słabości. Tego się już raczej nie dowiem, dobrze że zostały mi chociaż wspomnienia.
Uchylam powieki i widzę nad sobą słodkie oczy stewardessy.
-O co chodzi?- chrypię cicho bo chyba przysnąłem.
-Przepraszam pana bardzo, zaraz lądujemy.
-Dzięki- poprawiam się na fotelu i dopijam zimną kawę.
Wyglądam przez okienko i już widzę Warszawę, jeszcze dziś postaram się wszystko załatwić żeby jutro móc wrócić do Evy. Czuję lekkie mdłości podczas lądowania, po tylu lotach i tak zawsze identycznie reaguję na obniżanie lotu. W końcu koła samolotu dotykają pasa a ja oddycham z ulgą. Jest południe więc mam chwilę na dojazd do hotelu i ogarnięcie się przed spotkaniem. W życiu bym nie pomyślał, że przyjdzie mi iść w łaskę do wroga. Trudno aktualnie nie mam innego wyjścia, gorzej jeśli nie przystaną na moją propozycję.
Kiedy samolot zatrzymuje się przed hangarem podnoszę się z fotela i łapię za leżący na stoliku telefon. Przechodzę przez pokład kierując się prosto do wyjścia mijając uśmiechniętą stewardessę i Lucę, który ma zabrać resztę moich rzeczy. Na pasie stoi już samochód z kierowcą i od razu jedziemy do hotelu.
W apartamencie czeka już ciepły posiłek i kawa ale ja najpierw korzystam z prysznica. Owinięty ręcznikiem siadam w fotelu w otwartych drzwiach na balkon i wspominam Felicity, chciałbym tak z nią siedzieć przy kawie po wspólnym porannym prysznicu.
-Basta Domenico!- mówię do siebie prawie na głos- nie mogę jej ciągle wspominać bo nigdy o niej nie zapomnę.
Zabieram się za przeglądanie dokumentów potrzebnych na dzisiejsze zebranie. Wszystko się popieprzyło, śmierć Emilia trochę mi przeszkodziła bo nie zdążyłem się niczego dowiedzieć i muszę działać po omacku. Nie wiem nawet czy to co powiedział przed śmiercią było prawdą ale bez wsparcia nie pójdę na Martineza.
Dzwonek telefonu odrywa mnie od papierów, spoglądam na wyświetlacz i uśmiecham się na widok roznegliżowanej Evy na zdjęciu, sama ustawiła mi to zdjęcie żebym nie myślał o innych laskach, niestety kochanie jest jedna taka, która skutecznie kradnie moje myśli, i przed którą nie umiem się obronić choć od naszego spotkania minął już miesiąc.
Odbieram połączenie i przykładam telefon do ucha, oczywiście zamiast powitania słyszę wyrzut, że długo nie odbieram, wykończy mnie ta kobieta. Muszę jej streścić cały lot co czynię omijając oczywiście rozmyślanie o pewnej ciemnookiej pannie. Potem krótka opowieść jak wygląda Warszawa w sierpniu i czy Polki są rzeczywiście takie ładne, hmm, no szczególnie jedna. Teraz wysłuchuję jak to jej smutno beze mnie i co mi zrobi jak się dowie, że romansuję, no ciekawe kiedy mam to zrobić skoro jutro wracam, a przynajmniej taki mam plan. Dobra, kończę te pogaduszki o niczym i zbieram się bo przed spotkaniem mam zebranie ze swoimi ludźmi.
Kiedy wychodzę przed hotel czeka już na mnie Luca w białym terenowym BMW. Jedziemy w stronę mojego tymczasowego biura a ja wcale nie mam ochoty na żadne rozmowy, nie po to mój ojciec a później ja sam walczyliśmy o niezależność żebym teraz musiał liczyć na kogoś.
Nawet nie wiem kiedy mija mi droga i wysiadam przed oszklonym biurowcem, w milczeniu pokonuję drogę do gabinetu a przed drzwiami wita mnie wysoka, sztuczna w każdym calu sekretarka.
-Witam pana, wszyscy już czekają- odzywa się tak słodko, że aż mdło.
-Poproszę espresso bez cukru- rzucam do dziewczyny i otwieram drzwi.
Faktycznie, trzech facetów siedzi już przy stole i wszyscy wstają na mój widok. Kiwam dłonią żeby usiedli i również siadam naprzeciwko nich. Sekretarka przynosi moją kawę i bezczelnie wypina tyłek prawie pod sam nos. Przewracam oczami i czekam aż opuści pomieszczenie.
-Dobra panowie- zaczynam i spoglądam na zegarek na nadgarstku- bo mamy niewiele czasu. Co udało wam się ustalić?
Wbijają się we mnie trzy pary oczu a w pomieszczeniu słychać tylko szum klimatyzacji.
-Nic? Żadnego punktu zaczepienia żeby trochę ich nagiąć?
-Niestety, wszystkie interesy prowadzą zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami. Mają kilku przeciwko sobie ale to płotki, które nie odważą się stanąć jawnie przeciwko nim.
-Panowie, bez żartów! Nie możemy być do cholery na ich łasce.
-Pan prezes wybaczy ale oni są na tutejszym rynku znacznie dłużej i zdążyli zjednać sobie wielu mocno postawionych ludzi, gdyby nie zależało nam na czasie…- chłopak zawiesza głos i przepraszająco na mnie patrzy- obawiam się, że teraz możemy liczyć tylko na ich dobry humor.
-Nieprawdopodobne- wzdycham głośno i opieram głowę o zagłówek fotela- dobra teraz musimy to dobrze rozegrać. W końcu nie będziemy żądać wiele, kilka telefonów do kilku ludzi i przymknięcie oczu na parę transportów to chyba niewiele jak na kasę, którą zarobią do cholery!
Opieram się mocno w fotelu i zastanawiam czy dobrze robię, w końcu przez pewien czas będę z nimi związany a tego bardzo nie lubię. Spoglądam na zegar na ścianie, dochodzi szesnasta czyli zaraz będzie tu szef szefów, już nie mogę się kurwa doczekać. Jak na zawołanie otwierają się drzwi a Sabina zaprasza gestem dłoni mojego gościa. Zaskakuje mnie tym, że nie przyszedł sam ale chyba bardziej tym z kim przyszedł. Co to ma być? Staram się nie gapić i udawać obojętność ale nie umiem nie wpatrywać się w nią, te wytęsknione oczy, których miałem już nigdy nie ujrzeć patrzą w moje i w duszy wyję z wściekłości, że robią to przez ułamek sekundy, jakby mnie nie znała, jakbym nic nie znaczył… a co jeśli faktycznie nie znaczę?
Przenoszę spojrzenie na stojącego obok niej faceta i uderza mnie jeden łączący ich szczegół, oczy! Nie umiem się odezwać ale facet szybko robi to za mnie.
-Panowie pozwolą, że przedstawię- zaczyna mówić a ja aż drętwieję- moja córka i w najbliższej przyszłości prezes naszej firmy, Felicja Andreani.
Nie oddycham, jest jego córką? Jak mogłem nie rozpoznać tych oczu? Nazwisko Andreani jest we Włoszech tak znane jak Koloseum a ich dynastia jest znana każdemu w branży, tylko jak to możliwe, że nie wiedziałem że ma córkę!
-Witam- wręcz wyduszam z siebie i patrzę jak Felicity mruży lekko oczy.
Podchodzę do niej i wyciągam dłoń, którą od razu chwyta. Ciepło jej skóry przywołuje przyjemne wspomnienia a mnie łapie silny skurcz w podbrzuszu.
-Pani pozwoli, Domenico Santiago- pochylam się żeby pocałować jej rękę ale szybko ją obniża i lekko potrząsa.
-Felicja Andreani. Miło mi- jej głos jest jest tak cudownie miękki i tak cholernie mnie pobudza.
-Zapraszam- wskazuję gościom stół i oboje od razu siadają naprzeciwko nas z czego się cieszę bo będę mógł bez przeszkód na nią patrzeć.
Niestety ona nie ma na to najwyraźniej ochoty bo ucieka wzrokiem ode mnie ale też od moich współpracowników.
-Słucham, co to za sprawa?- Andreani przerywa zbyt długą ciszę.
-Tak jak wspomniałem w mailu- zawieszam głos na sekundę i liczę, że Felicity na mnie spojrzy- mam mały zatarg z Hiszpanem.
-Którym?- wtrąca się szybko.
-Martinezem- burczę i patrzę jak facet śmieje się z politowaniem- niestety wiem, że sam nie dam mu rady.
-Liczysz na moją pomoc zbrojną? Nie bawimy się już w takie wojny.
-Wiem, zaproponowałem deal Ivanowi.
-Słusznie, Ruscy są niezastąpieni w takich sprawach ale nie wiem nadal do czego my wam?
Zaciskam szczęki bo wkurwia mnie taka gadka, doskonale wiem, że wie o co mi chodzi a jednak będzie udawał, że nie rozumie, żebym go o wszystko prosił… a mógłbym już w tym czasie obejmować Felicity i karmić się jej ciałem i zapachem.
-Zgadza się ale on stawia warunki.
-Cały Ivan- kręci z uśmiechem głową- nic za darmo- no facet najwyraźniej dobrze się bawi a ja już ledwo nad sobą panuję.
-Nie to jest ważne, mam cię namówić do…- zatrzymuję się bo nie wiem jak wiele Felicity wie o interesach ojca.
-No, do?
-Ivan ma kilka nielegalnych dziwek- wyrzucam z siebie i patrzę jak brwi Felicity się unoszą.
-Nielegalnych?- Andreani z zainteresowaniem opiera łokcie o blat.
-No powiedzmy, że wziął je za długi od kilku bogatych gości.
-No proszę, i co?
-Chce je umieścić u ciebie w Ankarze, albo jeszcze dalej.
-Wykluczone- facet warczy i zakłada ręce na klatce.
-Przemyśl to, facet dobrze płaci.
-A ty co, jego rzecznik?
-Nie- jak ja nie lubię takich rozmów- chce jeszcze przerzucać przez Polskę trochę towaru.
-Jakiego?
-Wszystkiego po trochę, zaczynając od broni, przez papierosy a kończąc na kości słoniowej i dziwkach.
-No i co mi do tego?
-Andreani, no nie żartuj. Masz układy z tutejszymi, że tak to nazwę, władzami. Twoje transporty znikają na jednej granicy a pojawiają się dopiero po przekroczeniu następnej.
-No możliwe i co dalej?
-Chodzi o dokładnie ten sam sposób przerzutu.
Patrzę jak Andreani spogląda na córkę a ona wręcz z uwielbieniem wbija w niego swoje piękne oczy.
-Santiago, popraw mnie jeśli coś pomyliłem- pociera palcami jednej dłoni skronie i mruży lekko oczy, Boże jacy oni są do siebie podobni- mam dogadać celników, straż graniczną, policję i wszystkie władze na całej szerokości kraju żeby Ivan mógł przetransportować swoje graty? Słyszysz jak to brzmi?
-To nie wszystko- mruczę ale widzę, że już jest niezadowolony.
-Wiesz, jak dla mnie to wystarczająco wiele. Możecie nas zostawić na chwilę?
Milczę kilka sekund i wstaję z fotela, kiedy wychodzimy z gabinetu mam dziwne przeczucie, że nici z układów a bardzo by mi teraz pomogły, gdyby się zgodzili to mógłbym bez wymówek zostać z Felicity i widywać ją tak często jak tylko się da.
Stoję przodem do okna i patrzę na samochody jeżdżące w dole, nagle drzwi gabinetu się otwierają i staje w nich Andreani senior.
-Przepraszam ale muszę pilnie wyjść, mam nadzieję, że zdążę wrócić zanim skończycie, ale jeśli nie to pani Felicja jest w pełni decyzyjna.
Patrzę jak idzie w stronę windy i nie wierzę, mam z nią teraz interesy prowadzić jak marzę tylko o jednym interesie, który mógłby nas połączyć? Jedno jest pewne, zrobię wszystko żeby się z nią dogadać.
Wchodzimy do gabinetu i od razu spoglądam na jej opalone nogi, siedzi tyłem do drzwi swobodnie oparta o fotel i obraca w palcach prawej ręki wieczne pióro. Jest idealna, aż dziwne, że kolejka facetów za nią nie stoi. Chociaż kto wie, może stoi…
-Możemy kontynuować?- odzywa się a mnie przechodzi dreszcz.
-Tak- mruczę siadając na wprost niej.
-Proszę o konkrety. Ile tych transportów, skąd, dokąd, którędy, kiedy i za jaka stawkę?
Dobra nie jest najgorzej skoro chce słuchać, niechętnie odwracam od niej wzrok i kiwam głową do siedzących obok mnie chłopaków żeby przedstawili wszystkie potrzebne szczegóły. Fabio zaczyna opowiadać a ja znów topię wzrok w Felicity, dziewczyna patrzy mi prosto w oczy ale nie ma w nich żadnych emocji, wciąż bawi się piórem i co chwilę przenosi spojrzenie na Fabio, wygląda jakby w ogóle nie słuchała chociaż co jakiś czas kiwa przytakująco głową.
Dopiero kiedy dochodzimy do kwestii płatności Felicja patrząc w szybę kręci z uśmiechem głową.
-A pani coś nie pasuje?- warczę i kolejny raz czekam na jedno jej spojrzenie.
-A panu- podkreśla to słowo- wszystko pasuje?- mówi takim tonem jakby była na mnie zła- sprawdzał pan ostatnio notowania giełdy?
No i punkt dla niej, nie sprawdzałem, ostatnio mocno odpuściłem zajmując się dogodzeniem swojej kobiecie. Marszczę brwi i spoglądam na siedzących obok facetów, którzy tylko szeroko otwierają oczy a jeden ukradkiem wyciąga z kieszeni smartfona.
-Żaden z panów nie jest na bieżąco, widzę- mówi tym swoim aksamitnym głosem, od którego dostaję gęsiej skórki- więc nie wiedzą panowie, że złoty w ostatnim czasie leci na łeb na szyję i nie przewiduje się wzrostu w najbliższym czasie? Czy byli panowie pewni, że ja tego nie wiem i dam się wpuścić w kanał?
Dobra jest, kątem oka spoglądam na swoich ludzi i zanim zdążę się odezwać mała mnie uprzedza i pochyla do przodu pokazując kuszący dekolt, na którym mieni się gruby srebrny łańcuszek z krzyżykiem, trochę masywny jak dla tak drobnej osoby ale jej pasuje.
-Dlatego lepszym wyjściem byłaby płatność w euro ewentualnie w dolarach amerykańskich, tu wahania są najmniejsze.
-W porządku- szybko odpowiadam wierząc, że się nie rozmyśli.
-W takim razie proszę o przesłanie wszystkich danych na maila, do końca dnia się odezwę- wstaje z fotela i bierze do ręki torebkę- dziękuję za spotkanie.
-Odprowadzę panią- podchodzę bliżej i zaciągam się jej zapachem.
-Proszę się nie fatygować, trafię sama, żegnam panów- bez czekania idzie w stronę drzwi a jej biodra seksownie kołyszą się na boki. Kiedy tylko zamyka za sobą drzwi łapię telefon z biurka.
-Za to spotkanie chłopaki premii nie będzie- warczę i wychodzę na korytarz.
Z daleka widzę, że Felicity stoi przy windzie i nerwowo wciska guzik na ścianie. Idę powoli w jej stronę i uśmiecham się na widok jej ciała w opiętej spódnicy. Niespodziewanie dziewczyna robi krok w przód i znika w windzie, szlag! Biegnę i w ostatnim momencie wsuwam dłoń między zamykające się drzwi. Z ulgą patrze jak znów się otwierają i bez słowa wchodzę do środka. Felicja stoi oparta bokiem o ścianę i patrzy pod nogi, wiem że jest tak samo zaskoczona sytuacją jak ja. Nawet nie wiem jak mam się teraz zachować.
-Nie wiedziałem, że Andreani ma córkę- mówię jakby od niechcenia i patrzę na srebrne drzwi.
-Nie jestem jego córką.
-Nie?- pytam zdziwiony i spoglądam w jej stronę.
Dopiero po kilku sekundach podnosi na mnie wzrok a ja kolejny raz przepadam.
-Nie. Jestem córką jego brata- zawiesza głos a ja na bieżąco analizuję jej słowa- tata zginął jak miałam dwa miesiące. Po jakimś czasie Diego związał się z moją mamą i razem mnie wychowywali.
Faktycznie, starszy z Andreanich zginął dwadzieścia lat temu na jakiejś akcji. Głośno o tym było w branży ale ja byłem za młody żeby jakoś głębiej się tym interesować.
Felicity spogląda na panel a ja za nią, zostały dwa piętra, kurwa nie tak szybko! Naciskam guzik zatrzymania awaryjnego i patrzę w te cudne, zaskoczone oczy.
-Wypuść mnie Domenico- mruczy cicho kiedy się do niej zbliżam ale ja nie umiem i przede wszystkim nie chcę spełnić tej prośby.
Układam delikatnie palce na jej szyi poniżej ucha i lekko zjeżdżam w dół wsuwając je pod kołnierzyk dotykając zagłębienia szyi.
-Ładny łańcuszek- szepczę prawie przy samym uchu i nie muszę jej widzieć żeby wiedzieć, że mruży oczy.
-Pamiątka po tacie- odpowiada i ciężko przełyka ślinę.
Spoglądam na jej szybko unoszące się piersi i nie mam złudzeń czego teraz pragnę.
-Tęskniłem- mruczę dotykając ustami jej gładkiej skóry na zaróżowionym policzku.
Odsuwa się ode mnie ale nie pozwalam jej na to, łapię jej szczękę i odwracam do siebie. Nasze usta dzielą milimetry a oczy zdradzają jak wielka siła na nas teraz działa, czuję jak drży i wiem, że to wojna uczuć. Nie panuję nad sobą i nawet nie chcę panować, dotykam kciukiem malinowych, wilgotnych ust i rozkoszuję się widokiem kiedy wysuwa koniuszek języka i zasysa dolną wargę, nie chcę dłużej czekać, przywieram do jej ust i nie zwracam uwagi, że najpierw kręci głową starając się uwolnić a potem odpycha mnie od siebie z całej siły. Łapię jej nadgarstki i dociskam do zimnej ściany a ciałem przylegam do niej. Całuję ją powoli i namiętnie wkładając w ten gest wszystkie nagromadzone emocje i tęsknotę. Mimo tego że nie odwzajemnia pocałunku wiem, że też tego chce, dopiero po chwili czuję jak zaczyna nieśmiało oddawać pieszczoty i rozluźnia ciało. Nasze języki wibrują od westchnień a ja uwalniam jej ręce i opuszczam dłonie na jej talię, czuję jak napina ciało od mojego dotyku a po kilku sekundach sama mnie obejmuje i wsuwa palce w moje włosy. Cicho jęczy a ja już wiem, że nie chcę jej tracić.
Nasze ruchy są coraz śmielsze a oddechy głośniejsze, szybko podciągam dopasowaną spódnicę w górę i zaciskam palce na nagich biodrach, jednym ruchem podnoszę ją a ona z automatu oplata mnie ciasno nogami, jestem w niebie… dociskam ją swoim ciałem do ściany a jej palce szybko rozpinają moją koszulę, dotyka drobnymi palcami moich piersi rozpalając mnie do czerwoności. Nie chcę czekać, chcę ją całą, każdą komórką swojego ciała pragnę jej na nowo. Wdzieram się dłonią pod jej białą bluzkę odnajdując miękką pierś i głośno warczę kiedy kolejny raz przygryza podczas pocałunku moją wargę. Jesteśmy już tak blisko, że jeszcze chwila a nie cofniemy się przed niczym, marzę o tym, o jej nagim słodkim ciele i jej gorących urywanych oddechach na mojej skórze, pamiętam jak dziś słodki smak jej kobiecości i głośne mruczenie kiedy dochodziła w moich ramionach. Chcę znów patrzeć jak wije się pode mną i krzyczy moje imię podczas kolejnego szczytu. Rytmicznie dociskam ją do ściany i wsłuchuję się w jej ciche jęki, Boże co to będzie za muzyka kiedy w nią wejdę… sięgam ręką do swoich spodni i nagle czuję szarpnięcie widny… Kurwa! Ktoś uruchomił dźwig i to teraz? Szybko odstawiam Felicity na podłogę i ubierając się zerkam jak poprawia spódnicę i bluzkę.
Ktokolwiek to zrobił już nie żyje!
![](https://img.wattpad.com/cover/249653884-288-k75177.jpg)
CZYTASZ
Nie dla siebie [ZAKOŃCZONA]
RomanceHistoria młodej dziewczyny, która decyduje się przejąć po ojcu władzę nad grupą przestępczą. Czy odnajdzie się w nowej sytuacji i czy sprosta wyzwaniom jakie ją czekają? A może coś lub ktoś jej w tym przeszkodzi... 18+ Tekst zawiera wulgaryzmy i sce...