Felicja
Dzisiaj wyjeżdżamy z Aśką na wymarzone wakacje, przez ostatnie kilka dni wysłuchiwałam tylko o bezpieczeństwie, o tym żeby dzwonić często a jakby coś się wydarzyło to od razu powrót do domu, ta jasne jasne już lecę.
Dopakowuję do walizki ostatnie rzeczy i zadowolona kręcę głową, w końcu będziemy mogły pożyć, chociaż kilka dni będziemy wolne. Umówiłam się z Asią za godzinę, że po nią podjadę a potem kurs na północ. Już nie mogę się doczekać, schodzę do salonu z walizą i stawiam ją obok schodów, mam ochotę na kawkę przed drogą, w kuchni zastaję wujka, no nie widać na jego twarzy zadowolenia ale nie chodzi wkurwiony jak matka.
-Jak tam, panna gotowa?- patrzy na mnie z szerokim uśmiechem a mnie szczęście mało nie rozerwie.
-Chyba tak. Nie gniewaj się na mnie.
-Przestań- kręci głową i przysuwa mnie do siebie- cieszę się, że zaczniesz normalnie żyć, za stara jesteś na to żeby cię pilnować, niestety mama tego nie rozumie bo odkąd się urodziłaś to drży o twoje życie.
-Wiem, obiecuję ,że wrócę cała i zdrowa.
Nie czekam co odpowie i nie bardzo chcę ciągnąć rozmowę bo zaraz zacznie dopytywać gdzie się zatrzymamy a ja nie chcę żeby wiedział. Robię sobie mrożoną kawę i wychodzę na taras. Jest dziwnie pusto i cicho, wiem nigdy nie było tu głośno ale wiecznie się ktoś kręci a teraz jakby wymiotło. Słysząc za plecami kroki przewracam oczami, wujaszek nie może sobie odpuścić.
-Diego, naprawdę jestem już duża i poradzę sobie z kilkoma godzinami za kółkiem i z obsługą nawigacji, a jeśli chcesz…
-To ja- odwracam głowę i patrzę na stojącego nade mną blondyna.
-Przepraszam, myślałam że wujek nie może… zresztą nie ważne. Stało się coś? - marszczę brwi bo jest jakiś dziwny.
Widzę jak Adam rozgląda się wokoło jakby sprawdzał czy nikt nas nie słyszy, cholera coś się spieprzyło, jak nic ktoś się dowiedział.
-Chciałem się pożegnać.
-Spokojnie, za parę dni jestem z powrotem, jeszcze ci się znudzę.
-Nie w tym rzecz, odchodzę ze służby.
-Co kurwa?- no nie wierzę!- co ty gadasz?
-To co… wiesz. To niezgodne z zasadami i niestety nie mogę zostać. Następnym razem…- głęboko wzdycha- zrozum, gdyby telefon nie zadzwonił…
-Jasne- przewracam oczami- przelecenie mnie to dla ciebie straszna trauma- prycham wkurzona bo chyba kurwa śnię!
-Felka- warczy i znów rozgląda się wokoło- po pierwsze jesteś dla mnie za młoda, po drugie jesteś córką szefa, a po trzecie…
-Co po trzecie?
-Słyszałem, że ty masz być szefem.
No jasne, boss ma sypiać ze swoim ochroniarzem? To jak z jakiegoś taniego amerykańskiego filmu, a potem żyli długo i szczęśliwie.
-No mam być ale jeszcze trochę minie zanim zostanę. Wiek to tylko liczba ale skoro uważasz, że to aż taki problem to ok. Nie musisz się bać, nie jestem zakochaną w tobie małolatą, która będzie cię śledzić, odstraszać inne laski i wysyłać tandetne liściki o miłości- patrzę jak szeroko się uśmiecha i sama zaczynam się śmiać, co to w ogóle za pomysł- Masz rację, to wszystko nie powinno się wydarzyć- tym razem to ja się rozglądam i zapobiegawczo ściszam głos- i nie wydarzy się nigdy więcej tylko obiecaj, że nigdzie nie odejdziesz, co? Nadal będę potrzebować cienia.
-Znajdziesz kogoś kto…
-Nie znajdę- przerywam mu nagle- bo nie będę nikogo szukać. Wracam za dziesięć dni i masz tu być koniec rozmowy. W końcu kto tu jest szefem?
-Nie sądzę, że to dobry pomysł.
-Dobra to zróbmy tak- biorę wdech i na dłuższą chwilę zatrzymuję powietrze w płucach- Diego wie o twoim pomyśle?
-Jeszcze nie.
-I dobrze. Ja za chwilę wyjeżdżam, ty zostajesz i nikomu o niczym nie mówisz i nie kombinujesz, jak wrócę to pogadamy.
-Co to zmieni?
-Kto wie, może król umrze a może koń nauczy się latać.
-A ciebie głowa nie boli czasem?- z uśmiechem patrzę jak marszczy brwi.
-To z jednego filmu, nieważne, ważne że wszystko zawsze może się zmienić, do mojego powrotu stąd nie odejdziesz a później jeśli będziesz zdecydowany to oczywiście nie zatrzymam cię siłą.
Teraz mówię już zupełnie poważnie, mimo swojej niechęci do ciągłego pilnowania mnie wiem, że teraz jako najmłodszy boss w branży i do tego baba będę pod ostrzałem i przyda się ktoś zaufany za plecami.
Naszą rozmowę przerywa przyjście mamy, może i dobrze bo im dłużej z nim gadam tym mniej mam ochotę na wyjazd. Adam na widok mojej matki od razu odchodzi ale zanim zniknie za rogiem domu odwraca się i kiwa przytakująco głową, jeden problem z głowy, teraz tylko ugłaskać matulę żeby mi tu nie płakała.
-Nie patrz tak jakbym się wyprowadzała do Australii.
-Wiem, wiem. Dzwoń do mnie czasem co? I jak dojedziesz na miejsce to chociaż smsa napisz.
Nie odpowiadam, uśmiecham się szeroko i obejmuję ją za szyję, mocno mnie do siebie przyciska i lekko kołysze. Dawno nie byłyśmy tak blisko, ostatnio nasze relacje nieco się rozluźniły.
-Czas na mnie- mruczę i odsuwam się kawałek.
Widzę łzy w jej oczach ale nic nie mówi, całuję jej policzek i szybkim krokiem idę przez salon i łapię po drodze walizkę.
Jadę z Asiulą już drugą godzinę i usta nam się nie zamykają, gadamy o takich głupotach, że rzygać się chce ale przynajmniej droga szybko leci, mam nadzieję, że blondyna nie będzie zła, że nie powiedziałam jej gdzie dokładnie jedziemy, zatrzymujemy się po drodze na obiad i bez przerwy o czymś gadamy, jest fajnie i tak inaczej niż zawsze, swobodnie.
Do hotelu dojeżdżamy przed siedemnastą, mamy jeszcze trochę czasu i chyba to jest ten moment, w którym powinnam coś komuś wyjaśnić. Parkuję Astona w podziemnym garażu i wystawiam bagaże, od razu podchodzi do mnie wcześniej umówiony pracownik, któremu przekazuję kluczyki i kopertę z premią za zaopiekowanie się moim autkiem. Kiedy wracam do Aśki jest zaskoczona ale milczy, biorę w rękę walizę i ciągnę ją w stronę wyjścia, laska idzie krok w krok za mną spoglądając na mnie z coraz większym zdziwieniem. Na podjeździe czeka już na nas taksówka. Bez słowa pakujemy się do auta a kierowca od razu rusza z miejsca.
-No mów- Aśka nie wytrzymuje i szturcha mnie w ramię.
-Niespodzianka.
Dziewczyna kiwa głową i odwraca nos do szyby, dopiero kiedy z daleka dostrzega lądujący samolot odwraca się w moją stronę.
-Kurwa nie żartuj!
Wyciągam z torebki bilety i podaję dziewczynie, patrzy na napisy jakby nie rozumiała co czyta.
-Wenecja?
-Lotnisko jest w Wenecji ale my jedziemy gdzie indziej- odpowiadam z szerokim uśmiechem.
-Ty jesteś nienormalna!
-Przepraszam- przewracam oczami- myślałam, że przyda nam się urwać.
-Po co ta jazda do hotelu?
-Laska, Aston ma GPS. Wystarczą trzy minuty żeby Diego wiedział gdzie stoi. I co miałam zostawić auto na lotnisku?
-Wszystko przewidziałaś?
-Wprawiam się.
Widzę, że jest niezadowolona, wiem powinnam wcześniej ją uprzedzić ale im więcej osób zna tajemnicę tym trudniej ją utrzymać.
-Asiulka, sorry, jeśli nie chcesz lecieć to ok, ja lecę.
-Nie zostawię cię samej, zapomnij, ty będziesz kręcić tyłkiem na imprezie na plaży z bogatymi przystojnymi Włochami a ja co? Będę moczyć tyłek w basenie ogrodowym?- puka się w czoło-Ale jak matka się dowie i z chaty mnie wywali to zamieszkam u ciebie i …
-I co?
-Oddasz mi coś swojego.
-Bierz co chcesz- uśmiecham się.
-Cień?
-Co proszę?- no nie wierze! Czyli jednak…
Blondyna uśmiecha się delikatnie i z lekkim rumieńcem wstydu opuszcza wzrok, no błagam ona się w nim podkochuje a ja prawie bym się z nim bzyknęła. Do lotniska już się nie odzywamy. Po odprawie, która poszła w miarę szybko i bez problemów czekamy już na swoich miejscach w samolocie. Lot też przebiega całkiem sprawnie i na szczęście bez turbulencji, siedzę wpatrzona w okienko i planuje nasz pobyt, mam ochotę na dziesięć dni imprezowania na plaży. Czuję jak laska szturcha mnie w łokieć i pochyla się do mojego policzka.
-Ty, gość po drugiej stronie się do mnie ślini- prycham cichym śmiechem i ukradkiem spoglądam na typa, no nie bardzo przyjemnie wygląda i faktycznie mało ślina bo brodzie mu nie kapie, ale towarzystwo nam się trafiło. Najchętniej przyjebałabym facetowi w ryj ale przychodzi mi do głowy lepszy pomysł, kładę dłoń na policzku Aśki i mrugam okiem żeby nic nie gadała, szybko załapała o co chodzi i powoli przysuwa do mnie twarz, kątem oka widzę jak facet zaczyna się krzywić, najwyraźniej nie kręcą go dwie zabawiające się ze sobą laski. No to jedziemy dalej, muskam delikatnie usta Asi i chwytam jej wargę zębami pociągając lekko do siebie, nie odrywamy od siebie spojrzeń a moja dłoń gładzi jej szyję i schodzi w dół układając się na piersi. Widzę jak Aśka ledwo panuje nad śmiechem i muszę jakoś ją powstrzymać żeby nie popsuła planu. Przyciskam ją do siebie i wdzieram się językiem głęboko w jej usta, całujemy się zachłannie i agresywnie, śliniąc się i mlaskając. Kiedy się od siebie odrywamy spoglądam na faceta ale już uleciała jego chęć spoglądania na Aśkę. Przebijamy sobie z blondyną piątkę i do końca lotu prawie się do siebie nie odzywamy.
Lotnisko imienia Marco Polo wita nas piękną, ciepłą nocą, wsiadamy w taksówkę i jedziemy do Lido di Jesolo, to tam jest nasz hotel i to nad samym morzem. Meldujemy się w swoich apartamentach, które sąsiadują ze sobą i mają wspólny balkon przez co chcąc przyjść do siebie nie musimy wychodzić na korytarz, zresztą nie mamy zamiaru spędzać urlopu w hotelu. Plan jest jeden u każdej z nas, dobrze się bawić i stracić to co mamy do stracenia... Dziś jest już późno więc po prysznicu siadamy na balkonie z kilkoma butelkami wina a jutro zaczynamy wakacje.
Podnoszę ciężką od wypitego alkoholu głowę i patrzę w jasne nie zasłonięte okno, już pewnie południe. Nakrywam głowę kołdrą i nie mam zamiaru się podnosić, jest stanowczo zbyt wcześnie, niestety moja sąsiadka ma inne plany, głośno puka w drzwi balkonowe i nie ma zamiaru odejść, wkurzona wstaję i wpuszczam ją do środka.
-To nie był dobry pomysł z tym wspólnym balkonem wiesz laska?- mrużę oczy spoglądając na wyszykowaną blondynę.
-Południe minęło, ile masz zamiar się wylegiwać? Idziemy w miasto.
-Musimy tak rano?
-Yhy, won do łazienki bo wyglądasz jak przez okno. Dawaj dawaj ruro, na starość się wyśpisz.
Cały dzień spędzamy na bezsensownym chodzeniu po mieście, jest super, ciepło i pachnie wolnością. Zatrzymujemy się w najfajniejszych miejscach robiąc sobie masę zdjęć i co chwilę zajadamy jakieś pyszności, na szczęście obie nie mamy skłonności do tycia więc możemy sobie pozwolić na ładowanie w siebie słodyczy, które uwielbiamy.
Zaczyna robić się szaro a na ulice wychodzi coraz więcej ludzi, w knajpach zaczyna się robić tłum a muzyka gra na każdym rogu, to moje klimaty, tak mogłabym żyć.
Łazimy z Aśką bez celu i prawie się do siebie nie odzywamy, nie jest nam to potrzebne, każda z nas ma w swojej głowie dużo planów i rozterek a ten spokój pomaga trochę się zastanowić nad sobą. Jestem trochę zła, że zmusiłam ją do przyjazdu tutaj i okłamywania rodziców ale ona też musi czasem zerwać się z łańcucha, wrócimy do domu to jakoś to ciotce wytłumaczę, a jakby się nie dało to wujek wytłumaczy, do dziś Zuza ma do niego słabość i zgodzi się na wszystko co powie, swoją drogą co w nim takiego jest, że laski tak na niego lecą, kto wie może gdyby nie był moim prawie ojcem to też bym na niego leciała. Dochodzimy właśnie do jakiegoś małego placu między budynkami, jest tu jakoś inaczej niż w reszcie miasta, jest przede wszystkim cicho i spokojnie choć dookoła placu są tylko restauracje przepełnione ludźmi, na środku stoi nieduża ale piękna fontanna, nic nadzwyczajnego ale coś mnie w niej urzeka. Stoję wgapiona w lejącą się wodę i dopiero po chwili orientuję się, że Aśka macha mi dłonią przed oczami i coś gada.
-No co?- warczę zła, że mi przerywa.
-Co się gapisz?
-Nie wiem właśnie. Ładna ta fontanna… - przechylam głowę na bok i sama nie wiem czemu aż tak zareagowałam.
-Stara to jakieś obskurne coś nazywasz ładną fontanną?
-No popatrz, coś w niej jest.
-Woda i pewnie sporo syfu- krzywi usta a ja wybucham śmiechem.
-Jakbym ją kiedyś widziała…
-Byłaś tu kiedyś?
-Nie. Zrób mi zdjęcie, pokażę Diego jak wrócę- podaję Aśce smartfona i ustawiam się przed fontanną, czuję na rozgrzanym karku opadające chłodne kropelki i mrużę z przyjemnością oczy.
-Weź dwa kroki w tył, będzie lepiej!
Robię krok, dokładnie tyle wystarczy żeby moja stopa zsunęła się z uszkodzonej płytki chodnikowej, czuję chrupnięcie i ostry ból w kostce, lecę w tył i zanim zdążę wyciągnąć rękę żeby się podeprzeć moja głowa uderza w murek, tępy ból przeszywa moją czaszkę i na chwilę tracę świadomość. Mrugam szybko oczami próbując się obudzić i słyszę głośne wołanie Aśki.
-Zamknij się bo mi łeb wybuchnie.
-No weź mnie nie strasz. Kurwa! Felka krwawisz…
-Co?- spoglądam odruchowo na obolałą nogę ale na oko nie jest uszkodzona i nawet nie boli tak bardzo czego nie mogę powiedzieć o głowie.
-Musisz jechać do szpitala- znów Aśka, Boże czemu ona tak głośno mówi?
Wciąż nie potrafię otworzyć oczu ale słyszę jak jakiś facet coś do nas gada, wiadomo po włosku a Asia nie zna języka, chcę mu odpowiedzieć ale nie jestem w stanie zebrać myśli a ból głowy tylko to potęguje.
-Felka, co ja mam mu odpowiedzieć?
-Najlepiej żeby się odwalił- warczę i staram się otworzyć w końcu oczy.
-Panie mówią po polsku?- oho, głos ma zajebisty- może pomogę pani wstać co?
Facet łapie mnie w talii a mnie jakby prąd poraził.
-Gdzie z łapami?- wściekła unoszę dłonie.
-Przepraszam- mruczy a ja dopiero teraz daję radę na niego spojrzeć, noo jest na co popatrzeć choć jest starszy ode mnie jakieś pewnie piętnaście lat.
-To ja przepraszam- bąkam bo trochę za ostro pojechałam.
Facet uśmiecha się szeroko, podnosi mnie z ziemi i sadza na murku fontanny. Przez chwilę patrzy mi w oczy jakby mnie znał ale się nie odzywa. Dziwnie się czuję i chyba minę też mam nietęgą bo po chwili opuszcza wzrok i zabiera ze mnie swoje dłonie.
-Może zawiozę panią do szpitala?
-Nie dziękuję nie jest tak źle.
-Jak nie jest- nagle Aśka się wyrywa, ta to ma wyczucie- łeb sobie rozpieprzyłaś.
-Weź na wstrzymanie, nic mi nie jest- warczę już groźniej bo nie mam zamiaru włóczyć się nigdzie z obcym facetem.
Niestety pan miły nie daje za wygraną i wyciąga z kieszeni telefon, no i dobrze, wezwie pogotowie i po krzyku, niestety nie jest tak pięknie jakby Felka chciała, warczy po włosku do słuchawki, żeby Luca podjechał i podaje mi dłoń. Zrezygnowana przewracam oczami i staram się wstać bez jego pomocy. Po chwili podjeżdża srebrne terenowe Audi, wypolerowane tak, że z daleka widać i wyskakuje zza kierownicy młody chłopak. Pan miły podaje mi dłoń, której oczywiście nie potrzebuję ale jako dobrze wychowany uznał, że wypada, trudno, kołysze mi się w głowie więc może lepiej, że mogę się o coś a właściwie o kogoś oprzeć, rzucam do Aśki żeby poczekała w hotelu a ona głupio do mnie mruga i się szczerzy. Facet podprowadza mnie kilka kroków i po usadzeniu z przodu i zapięciu pasa siada za kierownicą. Jedziemy po małych uliczkach ale ja nie mam jakoś nastroju do wycieczek krajoznawczych, boli mnie coraz bardziej a każdy zakręt przyprawia mnie o mdłości, w końcu wyjeżdżamy na jakąś lepszą drogę i samochód płynnie sunie do przodu. Kątem oka spoglądam na swojego szofera, typ prawdziwie włoski, czarne włosy zaczesane na bok ale nie zbyt długie, ciemne, duże oczy i mocno zarysowana szczęka z lekkim zarostem. Przystojny, nie mogę powiedzieć że nie, taki trochę niegrzeczny chłopiec.
-Długo będziesz mi się przyglądać?- wypala a ja szybko odwracam głowę, brawo idiotko!
-Przepraszam.
-Nie ma za co, to miłe, że podobam się takim młodym dziewczynom.
-Nie powiedziałam, że pan mi się podoba- wzdycham ciężko bo robi mi się niedobrze.
-Szkoda…
-Może pan się zatrzymać? Będę wymiotować- mówię szybko ale zanim facet zdąży zjechać z drogi wylewam z siebie falę rzygów.
Próbuję się powstrzymać ale to jest silniejsze, kolejna torsja mnie przeszywa i pochylam się tak żeby zwymiotować na podłogę między nogami. Słyszę pisk w uszach a przed oczami mam czarne plamki, nie jest dobrze. Czuję jak facet odpina mi pasy i wyciąga z samochodu. Chwilę siedzę na krawężniku i aż boje się na niego spojrzeć, obrzygałam mu wózek, trudno kasa popłynie.
-Przepraszam pana bardzo, oczywiście zapłacę za czyszczenie tapicerki- odwracam się za siebie i spoglądam na otwarte drzwi samochodu- o ile da się to odczyścić, jeśli nie to nie wiem zapłacę za co pan będzie chciał.
Facet stoi nade mną a po chwili kuca przed moją twarzą, jest serio ładny ma w oczach taki fajny błysk jakby przed chwilą płakał.
-Daj spokój co? Może to wstrząs mózgu?- wyciąga do mnie dłoń jakby chciał mnie pogłaskać po policzku a ja czuję rozczarowanie kiedy tego nie robi- Zaraz podstawią mi drugi samochód to pojedziemy dalej.
-Wie pan, może niech pan wezwie karetkę, chyba już dość nabrudziłam w pańskim aucie, wolałabym tego nie powtórzyć.
-O już jest Luca- mówi jakby mnie w ogóle nie słuchał, odchodzi kilka kroków i słyszę jak rozmawia z chłopakiem, chyba nie wiedzą, że znam włoski, młody coś marudzi, że samochód zarzygany a facet jednym słowem go ucisza, już wiadomo kto tu jest szefem.
Tym razem dostałam do ręki foliową torebkę na wypadek wymiotów ale już mnie nie mdli, po podjechaniu pod szpital pan miły prowadzi mnie pod rękę długim korytarzem a wszyscy lekarze prawie w pas mu się kłaniają. Zatrzymujemy się przed czymś na kształt izby przyjęć a pani za ladą prawie całuje mojego przewodnika po rekach, żałosne swoją drogą. Facet zaczyna tłumaczyć lasce o co chodzi ale ona go nie słucha tylko tępo się gapi.
-Przepraszam, może ja wytłumaczę?- wyrywam się w ich ojczystym języku nie mogąc już patrzeć na ślinę kapiąca z jej ust.
Oboje spoglądają na mnie jak na kosmitę na co ja tylko wzruszam ramionami i spokojnie tłumaczę kobiecie co się stało, podaję jej wszystkie potrzebne dokumenty i proszę, kilka minut i sprawa załatwiona, teraz na trzecie piętro na rentgen i do domu.
Siedzimy na korytarzu i widzę, że facet zerka na mnie co chwilę.
-Czemu nie mówiłaś, że znasz włoski?
-Po co?
-Sam nie wiem- wzrusza ramionami i wyciąga z kieszeni dzwoniący telefon.
Rozmawia chwilę przy mnie ale później odchodzi kilka kroków i zatrzymuje się przy parapecie. Nawet fajny jest, na bank ćwiczy bo dopasowana koszula uwydatnia każdy ruch jego mięśni, biodra ma wąskie i pewnie fajny tyłek, szkoda że go nie widać, uśmiecham się sama do siebie i podnoszę wzrok nieco wyżej, sama nie zauważam kiedy odwraca się do mnie przodem i wgapiamy się w swoje oczy, żadne z nas się nie rusza, jakbyśmy byli z kamienia, z tym że on wciąż gada przez telefon. Dopiero głos lekarza wyrywa mnie z tego transu, cholera co to było?
Po badaniu dowiedziałam się, że wstrząs mózgu jest ale niewielki i niegroźny. Mogę wrócić do domu i mam uważać na siebie. Wracamy już w kompletnej ciszy, nawet na niego nie patrzę, zrobiło się jakoś dziwnie i sztywno, on też patrzy pusto w szybę i jedyne o co spytał to nazwę hotelu. Kiedy podjeżdżamy pod budynek rzucam tylko krótkie dziękuję i najszybciej jak daję radę wysiadam, nawet mi nie odpowiedział. Jadę windą i jedyne czego teraz chcę to spać, jestem wypompowana.
-No nareszcie, już zaczęłam się martwić- Aśka marudzi już od progu a ja nie mam siły z nią gadać i zamykam się w łazience.
Wychodzę owinięta w ręcznik i układam się wygodnie na łóżku, nie pośpię, czuję na sobie ten jej niebieski wzrok.
-No czego?- mruczę z zamkniętymi oczami.
-No opowiadaj.
-Mam lekki wstrząs mózgu ale lekarz nie widzi problemu, kazał mi na siebie uważać i ze dwa dni żadnego wysiłku więc nasza impreza przeniesiona.
-Ej Felka, ja nie o tym!- jęczy z żalem jakby czekała na Bóg wie jaką historię .
-A o czym?
-No o tym facecie.
-A co z nim?
-Ty tak serio?
-Asiula wybacz ale zajebałam głową w beton, mogłabyś jaśniej?
-Chciałaś pójść do łóżka z fajnym gościem, a ten jest fajny.
-Odjebało ci. On jest za stary.
-Nie musisz za niego wychodzić za mąż, na rozdziewiczenie się nada, pewnie już kiedyś to robił i raczej wie jak zrobić żeby było miło.
-To się z nim puść ja nie mam ochoty- zaczyna mnie wkurzać.
-Tylko widzisz na mnie tak nie zareagował jak na ciebie, a szkoda, ja bym go tak nie skreślała.
Słyszę, że coś jeszcze mówi ale jej słowa gdzieś mi ulatują, robi się coraz ciszej, przyjemniej i chyba środki przeciwbólowe zaczynają działać, ogarnia mnie błogość i przestaję walczyć ze snem…
![](https://img.wattpad.com/cover/249653884-288-k75177.jpg)
CZYTASZ
Nie dla siebie [ZAKOŃCZONA]
RomanceHistoria młodej dziewczyny, która decyduje się przejąć po ojcu władzę nad grupą przestępczą. Czy odnajdzie się w nowej sytuacji i czy sprosta wyzwaniom jakie ją czekają? A może coś lub ktoś jej w tym przeszkodzi... 18+ Tekst zawiera wulgaryzmy i sce...