Rozdział 24

737 50 22
                                    

Domenico

Otwieram oczy i pierwsze co widzę do spokojną twarz Felicity, jej makijaż jest lekko rozmazany co wygląda jak siniaki pod oczami a na jej policzku leżą luźne włosy. Układam się wygodnie i opieram głowę na zgięciu łokcia, nie potrafię oderwać od niej wzroku, odsuwam palcem włosy z jej twarzy starając się jej nie obudzić bo wiem, że zaraz uciekanie a ja tego wcale nie chcę. To nie był nasz pierwszy seks a jednak dzisiejszej nocy było inaczej, nie chciałem wypuszczać jej ze swoich rąk i choć była już mocno zmęczona to ja nie miałem  dość, nigdy nie będę miał. To dziwne uczucie bo zasadniczo ta mała, pyskata gówniara strasznie mnie wkurza, jednak sama jej obecność, ba nawet myśl o niej budzi we mnie uczucia, których do tej pory nie znałem. Od ponad trzech lat jestem z Evą i nigdy mi do głowy nie przyszło, że mógłbym ją zdradzić, odkąd ją poznałem wiedziałem, że to ta jedyna, z którą chcę być, do czasu poznania Felicity. Teraz sam nie wiem czego chcę i od której z nich. Nie widzę swojego życia bez Evy, jest dla mnie bardzo ważna i kocham ją a Felicja jest… kim ona jest? Sam nie wiem, nie jest tylko zwykłą kochanką, odskocznią od życia. Jest moja, mimo tego, że mnie w większości irytuje to jednak jest moim światem.
Uśmiecham się patrząc jak rozkosznie mlaszcze przez sen i pociera dłonią nos, moje Maleństwo, słońce wpadające przez okno przepięknie odbija się blaskiem od jej ciemnych włosów. Jest idealna w każdym calu, nie umiem wyobrazić sobie piękniejszej dziewczyny. Niestety życie nie jest takie proste jakby się zdawało i zdycham na samą myśl, że będę musiał zostawić ją i wrócić do Evy, z drugiej strony nie chcę odchodzić od Evy, jest mi z nią dobrze i wiem, że będzie świetną partnerką na resztę lat, Felicity jest jeszcze bardzo młoda i minie trochę czasu zanim dojrzeje do poważnego związku.
W sumie to nie powinienem tu przyjeżdżać, powinienem być teraz ze swoją kobietą, jej nagły wyjazd do Włoch dał mi unikalną szansę na spotkanie Felicity ale też oddalił mnie od Evy. Najchętniej to bym zatrzymał obie przy sobie bo każda z nich jest mi potrzebna, przy Evie jestem poważny facetem i biznesmenem, ona sama niewiele wie o moich interesach i tak jest dobrze, w tej branży trzeba wiele ukrywać i nie wtrącająca się żona to skarb. Z Felicity byłoby zupełnie inaczej, nie umielibyśmy rozdzielić pracy od życia a to zrodziłoby masę problemów dokładnie tak jak teraz. Czyli co, mam się teraz do końca życia ukrywać z tym romansem? Przecież prędzej czy później wszystko wypłynie i nie będzie już tak łatwo tego odkręcić. Co jeśli Felicity zaangażuje się zbyt mocno, nie wie o tym, że jestem z Evą, co jeśli będzie chciała ze mną zamieszkać? Nie wierzę, że nigdy nie będzie chciała poważnego związku, a wtedy co? Cholera, czy ja zawsze muszę skomplikować sobie życie? Mogłem pozwolić jej wyjść dziś w nocy a nie teraz jęczeć, trudno, miała rację, trzeba to zakończyć już i nigdy do tego nie wracać. Sam nie wierzę, że to mówię ale niestety sytuacja tego wymaga.
Wstaję cicho z łóżka i idę do łazienki, szybko się ogarniam i po ubraniu spodni i koszuli siadam przy Felicji, jest słodka, jej nagie ciało okryte białą kołdrą aż kusi żeby ją pieścić, niestety to już niemożliwe. Całuję jej głowę oraz ramię i bezszelestnie wychodzę z apartamentu, zachowuję się jak ostatni kutas ale robię to też dla niej, nie chcę żeby oglądała się na mnie, powinna znaleźć sobie porządnego faceta, który zadba o nią i tylko o nią. Zasługuje na uwielbienie i uczciwość a ja jej tego nie dam.
Z zaciśniętymi szczękami idę przez długi jasny hol prosto do wyjścia i wsiadam do swojego auta. Dawno tak podle się nie czułem, wykorzystałem ja i zostawiłem jak pierwszą lepszą dziwkę, powinienem zaczekać aż się obudzi i wszystko jej wyjaśnić ale zdaję sobie sprawę, że to nie skończyłoby się tak jak powinno. Zaciskam powieki na samo wspomnienie tego jak wyglądała kiedy ją żegnałem i odpalam auto, bez oglądania się za siebie wyjeżdżam za bramę.
Do domu dojeżdżam w niecałą godzinę, w salonie spotykam Antonia, który dzielnie zapoznaje się z dokumentami kilku firm które mam, a w których on ma w planach odpracować swoje długi. Tym razem nie pozwolę mu na samowolkę, każdy jego ruch będzie kontrolowany przeze mnie osobiście i nie chciałbym być w jego skórze jeśli znów coś spierdoli.
Podchodzę do barku i nalewam od razu kieliszek koniaku i wypijam całość jednym łykiem. Patrzę pusto na ogród, śnieg już stopniał, szkoda ładnie wyglądał w bieli.
-Stało się coś?- niepewny głos Antonia rozlega się za moimi plecami a ja zaciskam powieki.
-Nic.
-No przecież widzę. Coś na imprezie się stało?
-Zbieraj papiery, jeszcze dziś lecimy do Włoch- warczę i biorę butelkę do ręki.
-Zwariowałeś?
-Nie. Wrócimy dopiero po Nowym Roku więc zabierz ze sobą wszystkie dokumenty, które mogą być nam potrzebne.
Dopijam alkohol i idę do swojej sypialni, wchodzę od razu pod prysznic i odkręcam gorącą wodę, co się ze mną dzieje? Czyżby ta laska działała na mnie aż tak mocno, że nie umiem już bez niej oddychać? Wychodzę z łazienki i łapię leżący na łóżku telefon wybierając od razu numer Evy, kiedy jej mówię, że jednak przyjadę na początku mam wrażenie, że jest niezadowolona, dopiero po chwili zaczyna się cieszyć i dopytywać o powody zmiany zdania. I co mam powiedzieć? Tłumaczę, że interesy załatwiłem szybciej niż planowałem i mogę do niej przylecieć, zaczyna piszczeć ze szczęścia ale mnie coś nie pasuje, jakby robiła to z musu, może już mi odwala bo sam udaję szczere uczucia.
Po rozmowie z Evą zaczynam pakować walizkę, niewiele rzeczy zabieram bo w końcu jadę do własnego domu, mam tam wszystko czego potrzebuję a jak czegoś nie ma to dokupię. Biorę dokumenty, które będą mi potrzebne a kiedy podnoszę leżące na łóżku ubrania wypada z moich spodni bransoletka Felicity, wspomnienia uderzają mnie jak młotem, podnoszę biżuterię i opieram się o parapet, wpatruję się w lśniące w słońcu szlachetne kamienie i klnę sam siebie, że tak ją potraktowałem, ostatnio jak uciekałem napisałem jej maila na pożegnanie, tym razem odpuszczę, nie umiem jej teraz niczego powiedzieć. Odwracam głowę słysząc otwierane drzwi i szybko chowam bransoletkę do kieszeni.
-Samolot zarezerwowany na osiemnastą- Antonio mówi spokojnie ale widzę, że jest nieco zdenerwowany.
-Dzięki- mruczę i odwracam się znowu do szyby.
-Powiedz w końcu o co chodzi? Przegrałeś resztę majątku?- śmieje się a mnie to nie bawi.
-Daruj sobie. Moje miejsce jest przy mojej kobiecie- czuję ciepło w żołądku na własne słowa- powinienem spędzić święta z Evą a nie ja tu ona tam. Co to za związek?
-A u was wszystko ostatnio ok?- oglądam się na brata i wbijam wzrok w jego piwne oczy- nie chcę być wścibski, ale ostatnio jakoś inaczej wyglądacie.
-I właśnie dlatego muszę do niej jechać. Z dala od tego pieprzonego kraju, tych naciąganych interesów i wspólników, którzy wiecznie mnie tylko wkurwiają będzie mi pewnie łatwiej odzyskać moją dawną Evę.
-Jasne boss- szczerzy się głupkowato a nie wie gnój jeden jaka walka się teraz we mnie toczy.
Wściekły wyobrażam sobie Felicity, która się budzi w pustym łóżku a po mnie ani śladu, nawet żadnej wiadomości jej nie zostawiłem, zwiałem jak tchórz żeby tylko nie patrzeć w jej cudne oczy, już razu uciekałem z jej sypialni we Włoszech, do dziś pamiętam ten widok i nie przeżyłbym następnego. Ona kolejny raz będzie czuła się porzucona i odtrącona, kurwa po co to było? Spoglądam na telefon i gdzieś w środku chciałbym żeby się odezwała choć wiem, że togo nie zrobi, nie ona. Chciała to zakończyć to właśnie to zakończyliśmy…
Do wieczora snuję się po chałupie szukając nie wiadomo czego i co chwile odbieram telefon od któregoś ze współpracowników. W końcu nadchodzi czas wylotu, siedzimy z bratem w kabinie i milczymy, wiem , że domyśla się że ten nagły wyjazd to nie tylko chęć odbudowania związku, ale na szczęście nie zagłębia się w temat. Warunki pogodowe nie są najlepsze i po kilku kołowaniach nad lotniskiem w końcu siadamy na płycie. Chcę jak najszybciej znaleźć się w domu, przed willą czeka na mnie Eva i rozradowana rzuca się w moje ramiona, długo i mocno ją do siebie przytulam i głęboko wdycham jej zapach. Czuję po trochu ulgi, że wróciłem i żalu, że musiałem wyjechać. Zaraz po wejściu do domu Eva zachęcająco ociera się o mnie dając mi jasno do zrozumienia na co liczy a ja tym razem nie chcę jej niczego odmawiać, wiem że będzie między nami jeszcze dobrze, że te kilka pięknych chwil z Felicją nie może przecież przekreślić ponad trzech lat wręcz idealnego związku. Antonio widząc wpatrzoną we mnie Evę szybko ewakuuje się w stronę swojej części domu a ja oplatam ręką smukłą talię dziewczyny i wpijam się w jej ponętne usta, jej dłonie błądzą zachłannie po moich ramionach a ciche postękiwania pobudzają moje ciało. Szybko niosę ją na piętro i rzucam na miękkie łóżko, dopadam do jej ciała jak wygłodniały wilk ale dziś nie umiem jej sobie odpuścić, zrywam z niej sukienkę i zanim do niej dotrę obraca się tak, że leżę pod nią. Szybko rozpina guziki koszuli i całuje mój tors, jest idealna, delikatnie drapie mnie paznokciami i powoli dochodzi do spodni, liże skórę coraz niżej i opiera dłonie na moich udach. Podnoszę się kiedy przestaje mnie dotykać i zaskoczony patrzę co robi.
-Co masz w kieszeni?- patrzy na mnie widocznie zła.
-Nic, przecież wiesz, że nie lubię niczego mieć w kieszeniach.
-Ale masz- warczy na mnie jakbym miał tam nie wiadomo co i przypominam sobie o bransoletce Felicji, kurwa, oby to nie było to.
Zaciskam zęby jak Eva wsuwa dłoń do kieszeni i już czuję co znalazła, szlag by to trafił!
-Co to ma być?- spogląda na mnie prawie płacząc.
-Kochanie wybacz- staram się kłamać na bieżąco ale nic innego mi już nie zostało- nie zdążyłem przełożyć do pudełeczka. Miałaś dostać to dopiero jutro.
Pierdolenie jak nie wiem co, ale chyba się udaje bo Eva uśmiecha się promiennie i zakłada biżuterię na rękę. Patrząc mi w oczy zaczyna rozpinać pasek i zdejmuje ze mnie spodnie, jednym głębokim ruchem pochłania całą długość mojego fiuta… tak…

Nie dla siebie [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz