Rozdział 18

814 59 2
                                    

Felicja

Zamykam się z tatą w gabinecie i tym razem to on jest szefem, ja słucham każdego słowa jak objawienia ale to mój pierwszy raz i wolałabym obyć się bez niespodzianek.
-Dobra tato, skąd wiadomo, że coś się dzieje?- marszczę czoło bo wcale nie chcę jechać, boję się jak cholera.
-Komandos dał mi znać, że na granicy szum się zrobił- mówi jakby od niechcenia.
-Kto to Komandos?
-A to ważne? Ważne, że ma opanowany tamten teren i jest po naszej stronie. Zna wszystkich na swoim terytorium i wie doskonale gdzie coś się szykuje i skoro zadał sobie trud żeby dać nam znać to nie będzie to mała rzecz, zaufaj mi znam go.
-Kto się odważył?
-Tego nie wiemy, dowiemy się jak zaatakują. Jedzie cały konwój więc jest na co napaść i nawet jak wszystkiego nie obrobią to będziemy w plecy tyle, że przez najbliższe pięć lat będziemy to odrabiać.
-Dobra, jak to ma wyglądać?
-Bierzesz ludzi i jedziecie pod samą granicę, zatrzymacie się u Komandosa na noc, do wieczora ludzie muszą obstawić całą trasę od granicy w stronę Warszawy bo nie wiemy gdzie uderzą, wszystkie drogi przez las muszą być usiane naszymi ludźmi. Dostaniesz wsparcie od Komandosa, zresztą jego syn pojedzie z wami.
-Mmm… a ten syn to jakiś fajny?- ruszam znacząco brwiami i patrzę jak Diego z uśmiechem kręci głową.
-Wiesz nie znam się na męskiej urodzie ale to wykapany tata więc uważaj żeby się nie zakochać.
-Czemu?
-Bo podobno ma kogoś.
-Jasne, najlepsi zawsze zajęci- warczę i spoglądam na zegarek, dochodzi czwarta w nocy, super- coś jeszcze powinnam wiedzieć?
-Tak…- zawiesza głos i wstaje z fotela, patrzę jak do mnie podchodzi i kuca tuż przy moich nogach- uważaj córcia, jeśli coś się stanie to matka mnie zabije. Oddam ci wszystkich ludzi jakich mam, jeśli zacznie się dziać coś z czym  sobie nie poradzicie to wiej gdzie się da, nie unoś się honorem, życie jest ważniejsze.
Zimny dreszcz przebiega po moim ciele a do oczu napływają mi łzy, nie wiem co robić, z jednej strony chciałabym już prowadzić ludzi do boju a z drugiej jak mam dowodzić skoro na samą myśl mną trzęsie.
-Położę się spać- wstaję z fotela i spoglądam na tatę, wiem że we mnie wierzy ale też bardzo się boi- obiecuję że wrócę- mocno obejmuję go za szyję i długo nie wypuszczamy się z objęć.
Do rana nie mogę zasnąć, w końcu o ósmej wychodzę z łóżka i idę nalać wodę do wanny, dodaję lawendowego płynu do kąpieli i zanurzam ciało w gorącej wodzie. Jest przyjemnie ale ciśnienia to mam ze dwieście. Długo moczę ciało i rozmyślam o akcji, w zasadzie ja nie wiem jak to powinno wyglądać i muszę się podporządkować chłopakom bo są bardziej doświadczeni niż ja, ot taki ze mnie boss.
Po kąpieli ubieram się w dresowe spodnie i luźny T-shirt i schodzę coś zjeść, w jadalni spotykam mamę, no i już wiem jak bardzo jest ze mnie zadowolona. Nawet na mnie nie spogląda, pije kawę patrząc w szybę i milczy.
-Mamo, daj spokój, muszę zacząć rządzić tak na serio.
-Kiedy wiązałam się z Diego obiecałam sobie, że moje dzieci nie będą się angażować w ten syf a on mi przytaknął, on miał być ostatni, ty z Aleksandrem mieliście być już poza mafią i co?
-Mamo ale ja sama chcę, tata mnie nie zmusza.
-To nie zmienia faktu, że nie tak to miało wyglądać, a ty zobaczysz, że przejedziesz się i szybko zrezygnujesz.
-Nie prawda- warczę groźnie i nalewam kawę do kubka- dopóki będę sobie radziła to będę stać na czele a jeśli tobie to wadzi to trudno.
-Felka uważaj- uuu, zaczyna na mnie burczeć a ja się spinam.
-Nie mamo to ty uważaj, bo z tego co wiem to nie muszę tłumaczyć ci się ze swoich obowiązków i ze swoich decyzji a jeśli będziesz stawać mi w poprzek tylko dlatego żeby mnie zniechęcić to przysięgam, że wyprowadzę się na tyle daleko, że będziemy się widzieć dwa razy do roku, Aleksander już się do was przestał odzywać, chcesz żebym ja też poszła tym śladem?
-Bez szantażu panno bo…
-Bo co? Zakręcisz mi kurek z pieniędzmi? Zarabiam na siebie!- uderzam dłonią w stół i spoglądam jak tata staje w drzwiach.
-Moje dziewczynki spokojnie rozmawiają?- śmieje się prawie w głos.
-Wyjdź!- krzyczymy obie w jego stronę i szybko spełnia tę grzeczną prośbę.
-Mamo, daruj sobie pogadanki bo ja nie zrezygnuję. Kocham was i zrobię wszystko żebyśmy wszyscy w zdrowiu i szczęściu żyli długie lata.
-Felka, mam złe przeczucia, nie jedź…- głos zaczyna jej się łamać.
-Przepraszam- wzdycham i wstaję od stołu.
Patrzę na jej plecy i rozrywa mi serce, wracam do stołu i obejmuje ją za szyję.
-Wrócę cała i zdrowa a ty się nie martw, będę mieć najlepszych ludzi.
Nie odpowiada a ja wychodzę spotykając w salonie tatę, jak jeszcze on mi zacznie coś gadać to chyba wybuchnę, serio. Patrzę jak wstaje z fotela i powoli podchodzi bliżej.
-Tata, jak masz zamiar…
-Ludzie są już prawie gotowi. Bierz swoje rzeczy i jedziesz z Adamem sama- spogląda na zegarek-chłopaki mają jeszcze do sprawdzenia auto więc zanim wyjedziecie będzie pierwsza to przed osiemnastą powinniście być na miejscu, chłopaki ruszają za wami kolejno w odstępach co pół godziny. Jeśli na trasie będzie jakieś opóźnienie to dajcie znać tym co za wami. Adam ma całą rozpiskę. Trzymaj się i nie daj się- mocno  mnie przytula i całuje kilka razy w głowę.
Jedziemy z Adamem w kompletnej ciszy, żadne z nas nawet radia nie włączyło, patrzę na mijające nas drzewa i spinam się samym widokiem spokojnego blondyna, jak on może taki wyluzowany siedzieć jak jedziemy na wojnę z duchami, przecież nawet nie wiemy przed kim mamy się bronić. Nie wiem ile razy już to mówiłam ale do dupy takie życie. Czuję jak samochód ostro skręca i dopiero teraz spoglądam w przednią szybę, parking?
-Stało się coś?- odwracam głowę do blondyna.
-Panie na prawo, panowie na lewo- uśmiecha się a ja nie łapię- mój pęcherz ma swoją pojemność nie wiem jak twój- wzrusza ramionami i wychodzi a ja dopiero łapię, że kilka metrów od samochodu stoi toaleta.
Wysiadam z auta i opieram się plecami o drzwi, nie chce mi się siku więc głęboko zaciągam zapach lasu, powietrze jest wilgotne i takie rześkie, czuć zapach grzybów i żywicy, szkoda, że nie mamy czasu na spacery bo chętnie by się przeszła i odsapnęła. Zamykam oczy i wsłuchuję się w szum liści i śpiew ptaków, jest mi tak przyjemnie i spokojnie. Nagły dotyk na twarzy budzi mnie i szybko otwieram oczy, lazur tęczówek zasłania mi widok a kciuki Adama pocierają moje policzki. Opuszczam wzrok i wbijam go w swoje buty, stoimy tak nie odzywając się do siebie ale słowa są tu zbędne, on wie o co mi chodzi a ja wiem co on chce mi powiedzieć. W końcu opieram o niego czoło i ciesze się, że mnie mocno do siebie przyciska.
-Będzie dobrze- szepcze i pociera dłonią moje plecy.
-A tam, dobrze… najgorsze, że nie wiem czego się spodziewać.
-Strzelania, krwi i rannych, miejmy nadzieję, że nie trupów.
-Adam!- warczę i podnoszę głowę- nawet tak nie żartuj.
-A co myślisz, że podejdziemy i powiemy, przepraszamy uprzejmie ale te wozy są nasze?
Parskam śmiechem a Adam wsuwa palce w moje rozpuszczone włosy i zaczyna się nimi bawić.
-Wiesz, myślałam że to będzie inaczej wyglądać, Diego nigdy nie mówił jak jest tak od zaplecza, dla mnie prowadzenie tego wszystkiego to było rządzenie zza biurka ewentualnie straszenie bronią.
-Yhy- mruczy nie przestając plątać włosów między swoimi palcami.
-Podoba mi się strzelanie, bieganie po polu z karabinkiem czy nawet bicie się…
-Yhy.
-Ale jak pomyślę, że mam zabić to przestaje mnie to cieszyć.
-Yhy- znów tylko mruczy.
-Adam! Ja ci się zwierzam ze swoich rozterek a ty yhy i yhy!- odpycham go od siebie i wskakuję do auta.
Tym razem jedziemy z dudniąca na full muzyką i nawet ochoty nie mam na pogaduchy, myślałam że mogę z nim o wszystkim  pogadać a on co?
Na miejsce dojeżdżamy wieczorem, robi się już powoli ciemno i nie bardzo wiem czy dojechaliśmy pod dobry dom, chociaż w najbliższej okolicy nie ma innego. Adam zatrzymuje Jeepa pod bramą ale zanim wyciągnie telefon brama się odsuwa i podjeżdżamy bliżej drewnianego domu, pięknie tu jest. Wysiadam nieco zdenerwowana bo jestem u obcego człowieka i nie bardzo wiem czego się spodziewać. Adam podchodzi do mnie i bez skrępowania układa dłonie na mojej talii.
-Przestań się martwić bo do jutra padniesz. Nie pierwsza nasza taka akcja i nie ostatnia.
-Łatwo ci mówić- mówię drżącym głosem a on całuje mnie w czoło.
Odwracam się kiedy słyszę otwierane drzwi i idzie w naszą stronę wysoki, dobrze zbudowany chłopak, kurwa co ja gadam chłopak? To jakieś spełnienie snów! Nogi mam jak z waty a on z uśmiechem godnym Oscara wyciąga do mnie rękę.
-Cześć, Konrad, czekaliśmy na was.
-Yyy, Felicja, miło mi- jąkam się jak nastolatka ale serio facet działa na kilometr.
-Zapraszam na kolację- ściska dłoń Adama i mówi tak swobodnie jakbyśmy znali się od lat.
W domu podchodzi do nas śliczna ciemnowłosa dziewczyna o piwnych oczach i bezceremonialnie całuje mnie w oba policzki.
-Olka jestem- wyciąga dłoń do Adama- kolacja czeka chodźcie.
Spoglądamy z blondynem na siebie i grzecznie siadamy przy stole. Do późnego wieczora gadamy o wszystkim ale ani słowa nikt nie wspomina po co tu jesteśmy.
-Przygotowałam wam sypialnię, czwarte drzwi od schodów, macie tam swoją łazienkę więc…
-Wspólną sypialnię?- przerywam Oli i spoglądam na powstrzymującego śmiech Adama.
-A… Przepraszam- dziewczyna lekko się rumieni- myślałam, że wy razem… to znaczy wy nie jesteście parą?
-A wyglądamy jak byśmy byli?- patrzę na nią coraz większymi oczami.
-Szczerze, to tak. Ok sorry, zaraz przygotuję drugą- dziewczyna odwraca się w stronę drzwi.
-Nie trzeba- Adam ją zatrzymuje- ja i tak będę czekał na chłopaków więc będę siedział na dole.
-Na dole też jest sypialnia- Konrad się wtrąca i spogląda raz na mnie raz na blondyna, serio wyglądamy na parę?
Nie mogę spać, przewalam się z boku na bok i wciąż analizuję jutrzejszą akcję, strasznie się boję, to pierwsza tak poważna sprawa w moim życiu. Dobrze że ludzie Konrada z nami będą, oni trochę bardziej orientują się w tutejszym terenie. Ja jednak czuję, że coś się stanie, nie wiemy przede wszystkim kogo mamy się spodziewać, ktoś bardzo dobrze kamufluje swoje działania a ja jeszcze jestem mało doświadczona. Po co mi to było? Mogłam siedzieć sobie na dupie i patrzeć jak Diego wszystko prowadzi, on się czuje w takich sprawach jak w domu a ja boję się wszystkiego bo wszyscy patrzą mi na ręce i śmieją się po kątach, że sobie nie radzę. Jak mam sobie radzić jak mi rzucają kłody pod nogi?
Nagły hałas w sypialni obok wyrywa mnie z zamyślenia, podrywam się na łóżku ale słyszę tylko ciszę czyżby mi się śniło? Chyba nie bo słyszę jak ktoś chodzi po pokoju. Wyciągam spod poduszki pistolet i przeładowuję, najciszej jak umiem podchodzę do drzwi swojej sypialni i uchylam je, na korytarzu nikogo nie ma wychylam pistolet i głowę, wszędzie pusto jednak dalej słyszę szmery za drzwiami jednej z sypialni, która miała być pusta, staram się usłyszeć cokolwiek ale to brzmi jakby ktoś łaził bez celu po pokoju. Otwieram drzwi i wymierzam broń w stojącego na środku faceta. Adam? Nie wiedziałam, że ma sypialnie obok mojej.
-Miałeś spać na dole- warczę i nie przestaję się rozglądać.
-Chłopaki dojechali, obstawili dom i zajęli dół, a to jakiś problem?
-Jest ktoś u ciebie?- wyrywam się i dopiero teraz zauważam, że facet stoi w samych bokserkach.
-Tak- odpowiada niepewnie i trzyma ręce do góry.
-Kto?
-Ty. Mogę opuścię ręce?
-Nie. Co to za hałas był?
-Strąciłem szklankę ze stolika.
Patrzę na niego lekko nie dowierzając bo niby co mam myśleć, wciąż mierząc w jego głowę rozglądam się po pokoju i powoli idę w stronę drzwi łazienki, która też okazuje się być pusta. Opuszczam broń i idę do drzwi, nic tu po mnie.
-Felicja- odwracam się na dźwięk jego głosu- coś się stało?
-Nie.
-Widzę. Zrobiłem coś?
-Nie ty- patrzę jak do mnie podchodzi- nie radze sobie z tym wszystkim, chyba porwałam się z motyką na słońce.
-Przestań- odsuwa włosy z mojej twarzy i zakłada mi je za ucho- dasz sobie radę, na początku nikomu nie jest łatwo nie? Idź spać, jutro ciężki dzień, dla ciebie zwłaszcza- odchodzi i siada na łóżku ale ja jakoś nie mam ochoty wychodzić, z nim jakoś lepiej się czuję.
-Coś jeszcze czy mam spać przy tobie?
-Przytulisz mnie?- patrzę na niego ze łzami w oczach i oddycham z ulgą kiedy do mnie podchodzi.
Niestety nie obejmuje mnie, staje naprzeciwko i spogląda na siebie.
-Może chociaż spodnie ubiorę co? Bo jakoś tak niezręcznie. Poza tym wiesz…
-Co?
-Jesteś młodą, zgrabną dziewczyną… moją szefową i nie chciałbym cię- zawiesza głos i przewraca oczami- no ja jestem tylko facetem.
Nie chce tego słuchać, obejmuje jego klatkę piersiową i przyciągam do siebie wtulając się mocno w jego nagie ciało, jest taki ciepły, na początku się nawet nie rusza ale po chwili odwzajemnia uścisk i oplata ciasno moje ciało, jego serce bije tak mocno, że aż czuję uderzenia.
-Boję się Adam.
-Będę tam z tobą, nic ci nie grozi- odchyla się i patrzy mi w oczy- jeśli nie chcesz to nie musisz z nami jechać poradzimy sobie.
-Co ze mnie za dowódca jak ucieknę ze strachu?
-Posłuchaj, szefem jesteś krótko, nikt nie będzie miał ci za złe jeśli odpuścisz.
-Ja będę miała sobie za złe- warczę groźnie.
-Przerost ambicji- facet mruży oczy a ja już wiem, że uważa, że sobie nie poradzę.
-Raczej sprawa honorowa.
-Jasne. Cała Andreani!- zaczyna podnosić na mnie głos a mnie to uruchamia to kłótni- zginąć a nie pokazać strachu!
-Dzięki temu stary masz pracę i kupę kasy na posuwanie kolejnych panienek!- wbijam mu kilkukrotnie palec w mostek.
-W dupie mam tę kasę przy tym jak mnie traktujesz szefowo!- podkreśla ostatnie słowo a ja w złości mrużę oczy.
-Coś ci się nie podoba, to wypierdalaj! Nikt nie będzie tu za tobą płakał!- krzyczę nie zwracając uwagi, że jest środek nocy i pokazuję ręką na drzwi.
-Bez żartów to moja sypialnia więc żegnam!- łapie mnie za ramię i popycha w stronę wyjścia.
No i świetnie, straciłam kolegę i ochroniarza w ciągu sekundy. Wkurwiona do granic otwieram z hukiem drzwi ale zanim wyjdę zatrzymuje się na sekundę i odwracam do wciąż stojącego na środku Adama. Nie wiem co mną kieruje ale podbiegam do niego i zaczynam całować, stoi w bezruchu i stara się mnie nawet nie dotykać. Po chwili odrywa mnie od siebie i zaciska powieki.
-Idź już bo źle się to skończy- odpycha mnie od siebie.
-Adam- szepczę i staram się zapleść dłonie na jego szyi ale nie pozwala mi na to.
-Dziewczyno, odpuść, jutro będziesz tego żałować.
Tym razem jego głos jest poważny i wręcz władczy, ja jednak wciąż nie umiem sobie go podarować, coś mnie do niego ciągnie i nie umiem tego nazwać. Jednym ruchem zdejmuje z siebie koszulkę, w którą byłam ubrana i odsłaniam ciało ubrane jedynie w stringi.
-Wolę żałować tego, że zrobiłam niż że nie spróbowałam.
Przysuwam się bliżej i wręcz ocieram swoim ciałem o jego, głośny wydech daje mi znać na co ma ochotę, jednak wciąż na mnie nie patrzy.
-Ja pierdolę Felicja! Ubierz się i idź do siebie co?
-Nie chcesz mnie- szepczę i dopiero teraz dociera do mnie, że przecież sama mówiłam, że nic ma nas nie łączyć, może po prostu ma kogoś a ja się wpieprzam tam gdzie mnie nie potrzeba.
-Dziewczyno, trzeba być homo żeby cię nie chcieć ale to wbrew zasadom, naszej umowie i…
Nie pozwalam mu skończyć, nie umiem się opanować i wiem, że zachowuję się teraz jak puszczalska panna którą swędzi krocze ale nie umiem się powstrzymać, znów staram się przyciągnąć go do siebie i tym razem mi się udaje. Szybko odwzajemnia pocałunek a jego dłonie lądują na moich nagich pośladkach. Zaciska palce i unosi mnie sadzając sobie na brzuchu. Jego usta nieprzerwanie pieszczą moje a nasze zęby co jakiś czas mocno uderzają o siebie. Oplatam jego głowę rękami nie dając mu możliwości odsunięcia się nawet o kawałek ale to chyba nie jest konieczne, wpija się we mnie coraz silniej i zaczyna iść w stronę łóżka, nareszcie! Klęka na miękkim materacu a ja wciąż uwieszona na jego ciele opadam na pachnące poduszki. Splatamy nasze dłonie, które Adam mocno przyciska do poduszek nad moją głową a mnie już roznosi szał podniecenia, poruszam ciałem pod jego naciskiem a facet powoli obniża pocałunki na szyję a potem na obojczyki i dekolt, płonę pod jego wargami i chcę więcej z każdą sekundą. Puszcza moje dłonie i sunie swoimi w dół moich rąk, dreszcze pożądania błądzą po moim ciele a ja coraz głośniej jęczę nie mogąc utrzymać emocji na wodzy. Jego dłonie zatrzymują się dopiero na moich piersiach, masuje je i ugniata a ja wyprężając plecy w łuk czekam na kolejne pieszczoty. Za każdym razem kiedy chcę się podnieść żeby móc zrobić coś dla niego przyciska mnie mocniej do łóżka i nie pozwala się poruszyć. Jego drżące wargi powoli suną w dół mojego brzucha a kłujące skurcze nasilają się z każdym jego dotykiem, zaciskam nogi na jego ciele i z utęsknieniem czekam aż zejdzie jeszcze niżej. Wsuwa delikatnie palce pod cienką bieliznę i liżąc subtelnie moje łono ściąga ze mnie majtki. Czuję na wilgotnej z podniecenia skórze jego ciepłe, szybkie oddechy. Nie porusza się, wiem że się waha bo to co za chwilę się stanie na zawsze zmieni nasze życie. Ja jestem pewna, że tego chcę ale nie wiem czy on czuje to samo. Zanim zdążę się podnieść jego wargi zatapiają się w mojej kobiecości, elektryczny impuls biegnie wzdłuż mojego ciała a ja wydycham głośno powietrze i spinam mięśnie. Jest idealnie, głośno pomrukuję i kładę dłonie na krótko ostrzyżonej głowie, poruszam palcami masując skórę a język Adama coraz śmielej porusza się między moimi nogami. Kołyszę biodrami  w erotycznym uniesieniu i przestaję kontrolować swoje jęki, wyginam co chwilę plecy i stękam kiedy gorące dreszcze rozrywają moje ciało. Adam rozchyla coraz mocniej moje uda i naciera wargami z taką siłą, że jeszcze chwila i dojdę. Zaciskam palce na pościeli starając się odwlec decydujący moment ile tylko się da, jednak jego sprawny język nie daje mi na to większych szans, skurcze w podbrzuszu są silne i regularne, napinam mięśnie i zaciskam uda wydając przy okazji z siebie głośny na całą sypialnię orgazmiczny jęk. Moje plecy sztywnieją wygięte to bólu a nogi oparte na ramionach Adama zaczynają się trząść. Boże co to było! Facet nie przestaje mnie pieścić a ja już nie mam siły na więcej, czuję  jak sunie mokrymi od moich soków ustami w górę i zatrzymuje się na moich piersiach, bawi się nimi całując je, liżąc i ssąc twarde z podniecenia sutki. Mi już nie pozostało nic innego jak mruczeć i jęczeć, na nic więcej nie mam siły, odchylam głowę mocno do tyłu kiedy zaczyna całować moją szyje i szczęki. Opiera się łokciami o łóżko po obu stronach mojej twarzy i na kilka sekund zawisa parę centymetrów nade mną, opiera swoją klatkę o mój biust a biodrami rozszerza moje nogi, czuję przyjemne pulsowanie w kroku i ocierającego się o mnie penisa, zaczynam się zastanawiać nad tym co robię ale usta Adama nagle opadają na moje a jego dłoń otula mój policzek i szczękę, przyciska mnie do siebie i mruczy w moje usta, pragnę go, nie umiem nazwać tego co czuję ale teraz chcę tylko jego.
Nasze języki wciąż nienasycone walczą ze sobą dając nam niesamowita przyjemność. Ciało Adama zaczyna ocierać się o mnie co mnie jeszcze bardziej podnieca i przestaję myśleć o konsekwencjach. Jego ruchy są stanowcze ale nie gwałtowne, wchodzi we mnie powoli a ja sycę się uczuciem przyjemnego rozpychania. Idealnie wypełnia moje wnętrze wciskając się coraz głębiej i mocniej. Jego długie oddechy owiewają moją rozgrzaną skórę i powoli prowadzą na kolejny szczyt. Gładzę dłońmi jego napięte do granic ciało zmierzając powoli w dół pleców, jego skóra jest gładka i wilgotna, wyczuwam pod palcami każde drgnięcie jego mięśni i delikatnie drapię pachnącą skórę. Płynnie przyspiesza ruchy i coraz mocniej dociska mnie do łóżka, moja kobiecość pulsuje i wręcz boli a on nie zwalnia, robi to coraz szybciej i mocniej a ból w podbrzuszu daje mi znać o zbliżającym się finishu. Adam opiera się o mnie czołem i patrzy mi w oczy, jeszcze nigdy go takiego nie widziałam, jest dziki i bezlitosny, zaciska palce na mojej krtani i przywiera do mnie ustami, podnieca mnie to, dominuje i jest w tym dobry. Jęczymy sobie w usta i oboje zaraz dojdziemy z hukiem. Nie umiem zamknąć oczu, widok jego poszerzających się źrenic doprowadza mnie do pasji, uwalnia moją krtań i sunie dłonią w dół mojego ciała aż dociera do pośladka zaciska na nim palce, powoli przesuwa dłoń pod kolano i napiera biodrami jeszcze szybciej, spinam się i zaciskam palce na ramie łóżka za głową, oplatam go ciasno nogami i wyprężam ciało. Tak! Zaciskam powieki kiedy ostry ból przeszywa moje podbrzusze i krocze. Gorąca fala rozkoszy zalewa mnie po czubek głowy a ja jęczę głośno i długo nie mogę skończyć, każdy ruch w moim wnętrzu przyprawia mnie o kolejny skurcz, a trzęsące nogi zsuwają się powoli z lędźwi Adama. W końcu facet wybucha tłumionym przez moją szyję jękiem i wylewa się do mojego wnętrza. Mimo zmęczenia nie przestaje się kołysać wciąż mrucząc i pieszcząc moją skórę na szyi i dekolcie. Mój orgazm powoli słabnie a ciało zaczyna się rozluźniać. Opadam bezwładnie na materac i nie mam siły nawet na mruganie.
-Ej, w porządku?- dociera do mnie zdyszany głos Adama i zastanawiam się czemu jest zdenerwowany- Felicja!
Otwieram szybko oczy i napotykam przestraszony wzrok faceta.
-Co?- mruczę nie mając siły.
-Nie oddychałaś- opiera o mnie czoło.
-Bo nie mam siły- szepczę prawie bezgłośnie i jedyne co widzę to zmrużone od uśmiechu niebieskie oczy.
Nie odpowiada, delikatnie wysuwa się ze mnie i układa za moimi plecami, jego oddech przyjemnie łaskocze mój kark a pocałunki przyprawiają o dreszcze. Przytula mnie mocno do siebie i co chwile całuje w głowę i szyję. Zamykam coraz wolniej oczy i wdycham zapach który unosi się w pokoju, jest mi błogo i bezpiecznie, przestaję walczyć ze snem i zamykam oczy… jest mi dobrze… ale czy to dobrze?

Nie dla siebie [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz