Rozdział 4

1K 62 9
                                    


Domenico

Patrzę jak Agnes stawia przede mną filiżankę z kawą i specjalnie wypina biust tuż pod moim nosem, no chyba czegoś ostatnio nie zrozumiała.
-Czy ty nie zapominasz czasem kim tu jesteś?- warczę i patrzę groźnie w jej piwne oczy.
-Nie zapominam szefie.
-Jesteś sekretarką, nie życzę sobie nagich biustów, rozpiętych koszul i wypiętych tyłków w mini spódniczkach.
-Tak szefie- mruczy zawstydzona, chyba sądziła że się skuszę, nie ma opcji Eva jest zbyt dużo warta żeby puszczać ją bokiem.
-Świetnie, możesz już iść do domu a jutro masz być ubrana stosownie do swojego stanowiska bo inaczej się pożegnamy.
Dziewczyna nie odpowiada, kiwa tylko głową i wychodzi z gabinetu, ja na szczęście też nie mam dziś wiele do roboty, muszę sprawdzić kilka raportów i kilka większych zamówień. Rozsiadam się na ciemno brązowej skórzanej kanapie i opieram nogi o stolik, wpatruję się w ekran laptopa i przeglądam kolumny zapisane liczbami, niby wszystko się zgadza a jednak coś mnie martwi, nie wiem może czas już na jakiś urlop.
Szmer na korytarzu odrywa mnie od pracy, spoglądam w stronę drzwi ale nikt nie wchodzi, bo niby kto? Agnes już poszła a poza nią nikt tu nie ma prawa wstępu bez mojej zgody. Może mi się zdawało, zliczam kolejne tabelki i sprawdzam kwoty wpływów, no wszystko ok to gdzie jest błąd, bo na pewno jest… znów coś słyszę, kurwa jak Agnes wróciła to ją ze skóry obedrę, odstawiam laptopa ale zanim wstanę drzwi się otwierają i staje w nich moja brunetka, ubrana w czarną minisukienkę wygląda jak milion dolców. Idzie w moją stronę na tych swoich szpilkach i tak nęcąco kołysze biodrami, że zapominam o pracy.
-Za dużo pracujesz- mruczy a po moim ciele idzie prąd.
-Muszę to szybko ogarnąć żeby nie stracić kapitału. A co cię sprowadza?
-Umówiłam się dziś z dziewczynami na wino i nie wiem o której skończymy.
-To dobrze chyba, dawno się nie spotykałyście- coraz bardziej podniecony patrze jak siada na stoliku wkładając kolana między moje nogi.
-No ale żal mi, że cię zaniedbuję- podnosi jedną brew i osuwa się na podłogę, grzeczna dziewczynka.
Opiera dłonie o moje uda i przysuwa się do mojej twarzy namiętnie całując, słodka jest… odklejamy się od siebie i patrzę w iskry w jej dużych oczach, zakładam kosmyk włosów za jej ucho i przejeżdżam palcem po szyi, dziewczyna mruży oczy i rozchyla wargi, no nie wytrzymam do końca jak się nie pospieszy. W końcu zaczyna rozpinać mi spodnie a ja już czuję jak mój sprzęt sztywnieje, zamykam oczy i daję się ponieść jej miękkim ustom, które z prawdziwym zaangażowaniem pochłaniają mnie do samego końca. Taaak…
Głośno mruczę tonąc w jej wargach a ciepła ślina daje coraz lepszy poślizg, uwielbiam tę kobietę, doskonale wie co lubię i nigdy mnie nie zawiodła. Zasysa go coraz mocniej a po moim ciele idą miliony mrówek, spinam mięśnie ale to nie takie łatwe przy tej kobiecie, wsuwa dłoń między moje nogi i zaczyna bawić się moimi jajami, jestem w raju, kurwa! Porusza głową coraz szybciej a luźne włosy przyjemnie łaskoczą moje uda, jestem u progu spełnienia, przyjemne skurcze przenikają moje ciało a dreszcze kumulują się w kroczu, Eva zaczyna głośno mruczeć a ja zaciskam powieki starając się wytrzymać jak najdłużej. W końcu zaczyna robić to tak mocno i szybko, że nie wytrzymuję i strzelam razem z głośnym jękiem, wplatam palce w jej ciemne włosy i poruszam szybko jej głową, zaciskam powieki i dociskam ją do siebie wchodząc głęboko do gardła, mój fiut przyjemnie pulsuje w ciepłych ustach a ja odpływam w rozkosz. Wreszcie wypuszczam ją z uścisku i pozwalam się odsunąć. Jest zmęczona ale uśmiechnięta, wierzchem dłoni ociera czerwone usta i siada okrakiem na moich biodrach.
-Powinnaś częściej chodzić z dziewczynami na wino, wiesz? Zwłaszcza jak za każdym razem będziesz mnie tak żegnać- pochylam się do niej i przygryzam pierś.
-Pomyśl jak bym cię żegnała wychodząc z kolegami.
-Spróbuj- warczę i chwytam mocno jej szczęki.
Wpatruję się chwilę w jej czerwone wargi i zatapiam się w nich, są miękkie i tak kurewsko podniecające, że mógłbym z nich nie wychodzić. Nasz pocałunek jest szybki i intensywny, warczymy i jęczymy na zmianę próbując zaspokoić swoje pragnienia. W końcu Eva schodzi ze mnie i poprawia sukienkę.
-Muszę iść- mruczy i przeczesuje włosy palcami.
Nie bardzo mam ochotę żeby wychodziła ale przecież nie będę jej zakazywał. Podciągam spodnie i zaraz po jej wyjściu zabieram się za robotę, która nie trwa długo bo dzwoni Antonio, że umówił się z jakimś gościem, który szuka wspólników z kapitałem a młody nie czuje się jeszcze zbyt swobodnie w świecie biznesu i chce mnie zabrać jako ciało doradcze, spoglądam na zegarek na ręce i wstaję z kanapy bo w zasadzie to muszę już wychodzić żeby zdążyć. Zamykam swój gabinet i wychodzę przed budynek. Luca wyskakuje z auta jak poparzony i otwiera mi drzwi.
-Weź nie żartuj sobie- śmieję się do chłopaka, który za bardzo wziął sobie do serca rolę kierowcy u mnie.
Jedziemy przez miasto i patrzę na ludzi przechadzających się po ulicach, w tym roku jest sporo turystów ale tez pogoda dopisuje. Zatrzymujemy się kilka uliczek od umówionego miejsca bo dalej jest zakaz wjazdu, idę spacerkiem bo mam jeszcze kilka minut i zastanawiam się nad swoimi interesami.
W końcu spotykam przed restauracją Antonia, który od razu streszcza mi dotychczasowe ustalenia i razem wchodzimy do knajpy, kiedy przychodzi nasz rozmówca od razu przechodzi do tematu i zaczyna opowiadać w złotym interesie jaki jest do zrobienia.
Mam wrażenie że jestem tu już pół dnia, spoglądam znudzony na zegarek i dochodzi do mnie, że minęło dopiero pół godziny odkąd ten facet gada, litości… na szczęście to nie moja sprawa i jestem tu tylko po to żeby Antonio nie władował się w jakieś gówno. Facet nawija o jakichś jachtach, jakiś samolotach sam nie wiem o czym jeszcze bo wyłączam słuch i patrzę przez okna na przechadzających się po placu ludziach, matki z dziećmi, turyści wrzucający przez ramię monety do fontanny, zakochane pary całujące się na ławkach. Słodko i nudno… na szczęście kelnerka przynosi zamówione przeze mnie cannelloni i mogę przestać patrzeć na ten sielski obrazek. Antonio kontynuuje rozmowę i kiedy zaczynają mówić o kosztach jakie miałby ponieść wchodząc w ten biznes podnoszę głowę, no to jest ten moment, w którym będę się musiał odezwać. Na początku wszystko ładnie i pięknie, żadnego ryzyka strat i same kurwa zyski, no jak żyję o czymś takim nie słyszałem ale ok, niech mówi dalej, może się czegoś nowego o prowadzeniu interesów dowiem. No ale kiedy facet wywala z siebie, że chce stu milionów euro to mało się nie uduszę jedzeniem. No chyba go pojebało, ile?! Antonio na szczęście sam się orientuje, że coś jest nie tak i zaczyna dopytywać o szczegóły a ja chyba straciłem apetyt.
-Przepraszam- wtrącam się bo widzę, że mój młodszy brat nie daje sobie rady- jak dobrze zrozumiałem chce pan od brata wyciągnąć sto milionów na rozbudowę swojej fabryki a w zamian co?
-Oczywiście zyski będą jasno określone w umowie.
-A straty?- patrzę na faceta i już wiem, że coś jest nie tak, po piętnastu latach w branży umiem to zobaczyć w oczach.
-Nie przewidujemy strat.
Parskam głośnym śmiechem bo o takim biznesie jeszcze nie słyszałem, facet ewidentnie chce wydębić kasę i tyle.
-Żadnych strat pan nie przewiduje?- opieram się mocno o fotel i zaplatam ręce na klatce- A na jakiej podstawie jest pan pewien, że właśnie teraz ktoś nie podpala pańskiego hangaru z samolocikami?
-Mamy całodobowa ochronę- zaczyna się jąkać a mnie to coraz bardziej bawi.
-Niech mi pan wierzy, że ochrona też czasem zawodzi. Więc?
-Wszelkie szczegóły umowy będziemy ustalać jak się panowie zgodzą na współpracę, mam tylko wstępny plan umowy.
-Pokazuj- biorę do ręki kilka kartek i powoli czytam każdy punkt umowy, no chyba myślą, że na idiotę trafili.
Podnoszę wzrok na Antonia a potem przenoszę na faceta, swoją drogą nawet nie wiem jak się nazywa.
-Dobrze widzę, że pomimo wkładu finansowego nasze nazwisko nie będzie oficjalnie widniało w nazwie firmy?  
-To jest jeszcze do ustalenia z reszta wspólników.
-I brat nie będzie w składzie zarządu? Czyli jego pieniądze, tak. On nie?
-Wie pan…- zawiesza głos i przełyka ślinę, no mów kolego, przy ludziach cię nie zabiję- właściciele niepewnie podchodzą do pana jako jawnego wspólnika.
-Może pan powtórzyć, bo chyba nie doleciało do mnie!- grzmię na pół knajpy, zwracając tym samym na siebie uwagę pozostałych gości.
-Wiemy czym panowie się zajmują i wpisanie panów nazwiska do nazwy firmy i ulokowanie w zarządzie jest trochę ryzykowne.
Bingo! Rzucam papiery na stół i pocieram twarz dłońmi, no proszę czyli jednak tylko kasa.
-Panie… jak pan się nazywa przepraszam?
-Mario Caruso.
-Panie Caruso, obawiam się, że w tej wersji umowa nie przejdzie. Nie wyłożę na wasze jachty stu milionów i nic w zamian. Według umowy wszelkie koszta związane ze stratami również ponosi brat! Co mi pan tu wciska, że nie?
-Możemy negocjować.
-Możemy- wstaję i opieram pięści o stolik- Ale nie liczcie na to, że damy sobie wcisnąć coś takiego- biorę dokumenty i rozrywam na pół- i uprzedzam, że z każdym dniem nasza oferta maleje więc proszę szybko się ogarniać bo wiecznie nie będziemy tacy łaskawi i znajdziemy inną firmę na ulokowanie kapitału. Żegnam. Idziesz?- spoglądam na brata.
-Ja zostanę, mam jeszcze kilka pytań jak pozwolisz.
-Widzimy się w domu- warczę i wychodzę z knajpy zaciągając od razu świeże powietrze.
Jest upał chociaż zrobiło się już szaro, pozapalane latarnie oświetlają plac pełen ludzi i zewsząd słychać śmiech i muzykę. Mój wzrok zatrzymuje się na ciemnowłosej dziewczynie, która pusto patrzy na fontannę, niewysoka blondynka macha jej ręką przed twarzą i chwilę ze sobą rozmawiają. Obie są niezłe chociaż bardzo młode, brunetka ustawia się do zdjęcia i robi krok do tyłu, mrużę oczy kiedy widzę jak upada próbując asekurować się jedną ręką. Przez chwilę stoję i gapię się na nią ale w końcu podchodzę bliżej i pytam czy wezwać lekarza.
-Felka co ja mam mu odpowiedzieć?- blondynka pochyla się nad siedzącą koleżanką.
-Najlepiej żeby się odwalił- brunetka zaciska powieki i łapie głowę w dłonie.
-Mówią panie po polsku?- odzywam się patrząc na siedzącą na betonie dziewczynę- Może pomogę pani wstać?
Kładę dłonie na jej talii ale zrzuca je z siebie jakbym miał ją pobić.
-Gdzie z łapami?- no muszę przyznać, ostra dziewczyna.
-Przepraszam- odpowiadam a ona podnosi na mnie wzrok, serio jest Polką? Nie wygląda, to raczej rasowa Włoszka, choć jest w niej słowiańska uroda.
-To ja przepraszam- mruczy i pozwala sobie pomóc.
Sadzam ją na murku i patrzę w jej ciemne, prawie czarne oczy. Gdzieś ją widziałem, znam te oczy… dopiero po chwili orientuję się, że wciąż trzymam dłonie na jej ciele. Zabieram je chociaż przyznam, że robię to niechętnie.
-Może zawiozę panią do szpitala?- odzywam się i cicho liczę, że się zgodzi.
-Nie dziękuję nie jest tak źle.
-Jak nie jest- blondyna się wtrąca i odkręca głowę dziewczyny na bok- łeb sobie rozpieprzyłaś.
-Weź na wstrzymanie nic mi nie jest- zaczynają na siebie warczeć a ja się uśmiecham, fajne są.
Ta rana na jej głowie nie wygląda za dobrze, zwłaszcza że nadal sączy się z niej krew, wyciągam telefon i dzwonię do Luci żeby podstawił wóz, wiem że tu jest zakaz wjazdu dla samochodów ale może nic się nie stanie. Podaję dłoń dziewczynie ale nie widzę w jej oczach ochoty żeby jej pomagać, wstaje sama ale chwieje się na nogach, jak nic wstrząśnienie mózgu, nie mogąc utrzymać równowagi chwyta w końcu moją rękę i powoli prowadzę ją do wozu. Jedziemy uliczkami w ciszy, głowa dziewczyny lekko kiwa się na każdym zakręcie jakby nie panowała nad ciałem, nie jest dobrze. Kiedy wyjeżdżam na jedną z głównych ulic i kołysanie ustaje, dziewczyna jakby lepiej zaczyna wyglądać, po chwili czuję na sobie jej wzrok, nie muszę się odwracać żeby wiedzieć, że się gapi, to jest nawet miłe uczucie, pod warunkiem że patrzy bo podoba jej się to co widzi.
-Długo będziesz mi się przyglądać?- wypalam sam nie wiem czemu i od razu tego żałuję, bo dziewczyna odwraca wzrok a mnie robi się żal.
-Przepraszam- mruczy cicho i opuszcza wzrok jakby się wstydziła.
-Nie ma za co, to miłe, że podobam się takim młodym dziewczynom.
-Nie powiedziałam, że pan mi się podoba.
-Szkoda…
-Może pan się zatrzymać? Będę wymiotować- odwracam głowę i widzę jak próbuje powstrzymać torsje i dociska dłoń do ust, psia krew!
Zjeżdżam na pobocze ale za późno laska wylewa z siebie zawartość żołądka prosto na idealnie czysty kokpit, kurwa, tygodniowy samochód… nie ważne, wyskakuję z wozu ale zanim ją odepnę znów rzyga, tym razem pod nogi. Wal dziewczyno gdzie popadnie już i tak za późno na ratowanie dobytku. Wyciągam ją ledwie żywą z samochodu i sadzam na krawężniku, chyba jest lepiej bo przestało ją nosić. Opiera czoło o kolana a ja sam do siebie się uśmiecham choć sytuacja wcale nie jest wesoła. Jak sobie pomyślę co w normalnej sytuacji zrobiłbym komukolwiek kto zabrudziłby mi moje cacko to sam się dziwie, że panna jeszcze żyje, a tu proszę w dupie mam teraz samochód bo z nią serio jest coś nie tak. Rozgląda się jak nieprzytomna, kucam przed jej twarzą i staram się złapać jakiś kontakt.
-Przepraszam, oczywiście zapłacę za czyszczenie tapicerki o ile da się to odczyścić, jeśli nie to nie wiem zapłacę za co pan będzie chciał.
Patrzy mi w oczy a ja tylko kiwam głową, skąd ją znam? Bo znam!
-Daj spokój co? Może to wstrząs mózgu?- odzywam się bo patrzy na mnie tak błagalnie, że aż mi jej żal, wyciągam dłoń chcąc zgarnąć kosmyk włosów z jej policzka ale w końcu rezygnuję, to chyba zbyt osobista relacja-  Zaraz podstawią mi drugi samochód to pojedziemy dalej.
-Wie pan, może niech pan wezwie karetkę, chyba już dość nabrudziłam w pańskim aucie, wolałabym tego nie powtórzyć.
-O już jest Luca- odpowiadam i szybko wstaje bo zaczyna się robić dziwnie, nie że nieprzyjemnie ale jakoś inaczej.
Do szpitala już się do siebie nie odzywamy, prowadzę dziewczynę przez korytarz bo wydaje mi się, że z każdym krokiem robi się słabsza, kiedy dochodzimy do rejestracji staram się wytłumaczyć kobiecie czemu przyszliśmy ale tylko na mnie patrzy, w końcu niespodziewanie odzywa się moja pasażerka i to w dodatku odzywa się płynnym i poprawnym włoskim, no wiedziałem że nie jest Polką. Podaje dokumenty i po chwili jedziemy już na badania. Siedzimy w milczeniu kolejną minutę i nawet na siebie nie spoglądamy, dziwnie się przy niej czuję, jakby była kimś mega ważnym, odczuwam swojego rodzaju nerwy, że w ogóle jest w pobliżu.
-Czemu nie powiedziałaś, że znasz włoski?-pytam przerywając niezręczną ciszę.
-Po co?- wzrusza lekko ramionami.
-Sam nie wiem- zaczynam mówić ale słyszę dzwonek swojego telefonu i sięgam ręką do kieszeni.
To Antonio, obieram i słucham relacji z dalszego spotkania z panem naciągaczem, wkurwiam się bo ten interes mi nie pasuje, coś jest nie tak. Nie bardzo chcę mówić przy dziewczynie i odchodzę kilka kroków opierając się udami o parapet. Niewiele się odzywam bo nie potrafię się skupić na tym co młody do mnie mówi, czuję na sobie jej wzrok, staram się nie zwracać na to uwagi i czekam aż sobie odpuści, w końcu odwracam się i sam wbijam w nią spojrzenie, o dziwo się nie odwraca i mogę jej się lepiej przyjrzeć, ma duże ciemne oczy które błyszczą w świetle lamp ledowych, usta ma wydatne ale teraz jakby lekko zasinione… ładna jest, ma w sobie coś pociągającego chociaż to jeszcze dziecko. Naszą bitwę na spojrzenia przerywa lekarz, który woła dziewczynę do gabinetu. Nareszcie, już myślałem że nigdy nie pójdzie, kończę rozmowę z Antoniem bo i tak nie pamiętam o czym do mnie gadał. Teraz czekam na dziewczynę ale chyba zrezygnuję z miłych pogaduszek, to bez sensu.
Po wyjściu z badań dziewczyna oznajmia tylko, że wszystko jest ok i może jechać do hotelu, droga powrotna mija nam szybko i cicho, zatrzymuję wóz pod hotelem i po szybkim dzięki laska wychodzi. Coś jest z nią nie tak ale nie mam zamiaru dowiadywać się co, mam to gdzieś. Włączam radio i wracam do domu.
W salonie czeka już na mnie Eva, nie spodziewałem się jej ale widać po niej, że wieczór z koleżankami nie bardzo się udał, w sumie to dobrze że jest. Podchodzę bliżej i pochylam głowę całując jej długą szyję, bosko pachnie a ja już czuję narastające podniecenie.
-Co tak długo kochanie?- mruczy cicho patrząc dalej w telewizor a ja kładę dłonie na jej niedużych piersiach.
-Mały wypadek- szepczę w jej szyję- ale już jestem twój.
-Bardzo zmęczony jesteś?
-Jak chcesz mnie za coś opierdalać to bardzo, a jak chcesz się mną zająć to nie.
-Myślałam, że tym razem to ty mną się zajmiesz…
Odwraca się do mnie przodem i klęka na kanapie, jej zapach owiewa moją twarz a ona zaczyna rozpinać moje spodnie, o tak dziewczyno tego mi trzeba. Mocno zaciskam dłonie na jej talii  i przenoszę ją przez oparcie kanapy sadzając sobie na brzuchu, oplata mnie mocno nogami i wpija się w moje usta, szybkim krokiem zmierzam do sypialni i rzucam ją na łóżko. Układam się wygodnie między jej zgrabnymi udami i podciągam cienki materiał sukienki, całe szczęście nie założyła spodni, jednym ruchem rozrywam cienkie majteczki i już jestem w jej słodkim królestwie. Jest idealnie wydepilowana, zostawiła tylko cienki paseczek ciemnych włosków który rozkosznie drapie moją wargę. Zatapiam język w jej miękkiej łechtaczce i słucham cichego mruczenia, palce Evy pociągają mnie lekko za włosy a mnie to nakręca, dłońmi gładzę jędrną skórę na udach i pośladkach dziewczyny rozchylając jej nogi coraz szerzej i dając sobie coraz lepszy dostęp do mokrej szparki, jest idealna. Soki spływają po moich wargach a ja z radością je spijam i zlizuję. Końcem języka drażnię pulsujący pączek i patrzę jak ciało Evy drży z podniecenia, jej jęki są głośne a moje spodnie coraz ciaśniejsze. Wciskam dwa palce w ciepłe wnętrze dziewczyny i intensywnie nimi poruszam, spina się i zaciska na moich opuszkach, uwielbiam tę kobietę. Drugą ręka staram się jak najszybciej zdjąć spodnie i napięte do granic gacie, kiedy już się uwolniłem z niepotrzebnych ubrań wchodzę szybko i mocno do ciepłego, miękkiego wnętrza, taaak… głośno jęczę ukojony jej ciałem, dłonie przesuwam po brzuchu dziewczyny podciągając coraz wyżej cienką kieckę i zatrzymując dłonie na miękkich piersiach, są trochę za małe ale lubię je ściskać, pod moimi palcami sutki zaczynają twardnieć i przebijać przez cienką koronkę biustonosza, pochylam się nad Evą i wsuwam dłonie pod jej łopatki uwalniając ją ze stanika, który rzucam gdzieś za siebie. Patrze na jej smukłe ciało i aż mam ochotę ją związać i mocno wypieprzyć ale widząc jej płonący wzrok domyślam się, że i bez wiązania noc jest nasza. Zaciskam palce na sterczących sutkach i podniecam się widokiem jej wygiętego w łuk ciała. Przyciąga mnie do siebie i łączy nasze usta w gorącym, mokrym pocałunku. Robi to zachłannie i wręcz pożera moje usta, jesteśmy wciąż nienasyceni, nasze zęby uderzają co chwilę o siebie a języki walczą o dominację. Jest ostro, jest głośno i jest coraz bardziej podniecająco.
Pieprzymy się mocno i bez żadnych hamulców, Eva krzyczy moje imię szczytując a ja dalej ją posuwam czekając na spełnienie. Jestem niewyżyty i nie mam zamiaru szybko kończyć, wtulam twarz w szyję swojej kobiety i pazernie zagryzam miękką skórę, czuję wbijające się w moje plecy paznokcie, kurwa podnieca mnie to jeszcze mocniej. Opieram nogi Evy na swoich barkach i pochylam się do przodu, głośno jęczy i stęka z bólu ale wiem, że to lubi. Napieram coraz mocniej tonąc w wilgoci jej kobiecości i zaciskam dłonie na pościeli, pulsowanie jej miękkiego wnętrza pobudza mnie i czuję jak elektryzujący dreszcz przechodzi po moim kręgosłupie zatrzymując się w kroczu, spinam mięśnie i przyspieszam ruchy, Eva szaleje w spazmie kolejnego orgazmu a ja zamykam jej usta swoimi, dyszymy w siebie coraz ciężej i głośniej aż w końcu fala spermy wylewa się ze mnie. Płonę całując Evę i gryząc jej wargi i język. Dociskam biodra do jej mokrego krocza i słucham kolejnych urywanych jęków. Sunę językiem po twarzy dziewczyny schodząc coraz niżej i zagryzam różowe sutki, są cudownie twarde i ciepłe. Liżę skórę między piersiami Evy a ona podniecająco mruczy, no chyba dziś na jednym rzucie się nie skończy…

Nie dla siebie [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz