𝘒𝘪𝘴𝘴 𝘮𝘦 𝘢𝘵 𝘵𝘩𝘦 𝘮𝘪𝘥𝘯𝘪𝘨𝘩𝘵

60 3 10
                                    

Była dziesiąta w nocy. Dziesiąta szybko przerodziła się w jedenasta, jedenasta w dwunastą, dwunasta w pierwszą. Potem była druga i dochodziła niemalże trzecia w nocy.

Myślicie, że to bardzo źle dla przeciętnego nastolatka, zarywać praktycznie co drugą nockę, gdy niestety uczęszcza jeszcze do szkoły?? Obawiam się, że na jutrzejszych lekcjach, a w zasadzie dzisiejszych, będę żywym trupem.

Ale z drugiej strony.. Mało mnie to obchodziło.

Moje urodziny nie przebiegły zgodnie z najskrytszymi marzeniami czy snami, ale zyskałem coś o wiele więcej..

Coś o wiele cenniejszego, co na spokojnie mogę nazwać najcudowniejszym prezentem urodzinowym.

Mogę brzmieć jak wariat, ale móc patrzeć na szczęśliwego miętowo włosego chłopca, który z co prawda na wpół przymrużonymi oczami opowiada jak to mając 12 lat zjeżdżał na rowerku z górki wprost do jeziora czy jak to zgubił się po dziewiątej w nocy w lesie z Jungkookiem na obozie, czuję się jakbym wygrał dosłownie na jakieś loterii i był tym jedynym szczęściarzem na świecie.

Rzecz jasna nie obchodzi mnie to. Nie obchodzi mnie jakich to on zakazów i praw nie złamał, gdy jeszcze ledwo co wiedział czym jest szkoła i dreptał do niej w swoim małym plecaczku. Tym bardziej, gdy było to związane z panem J.

Po prostu sposób w jakim to wszystko opowiadał, czy jakich to on uroczych minek nie zrobił, by jeszcze bardziej oddać emocje jakie im wtedy towarzyszyły, był wprost niesamowity. Śmiał się, szczerzył te swoje białe ząbki, przy okazji ukazując swoje dziąsełka. Mnie naprawdę trudno rozczulić takimi błahostkami do bólu, ale dzisiejszej nocy chyba nauśmiechałem się więcej, niż w całym swoim życiu.

I jeszcze pomyśleć, że on to robi dla mnie.. Znaczy, chyba.

Jak obiecał dostałem swoje nie do końca upragnione piciu w postaci soczku jabłkowego, bo na więcej ochoty nie miałem. Usadził mnie na krześle, a widząc jakieś resztki minionych wydarzeń, powiedział, a wręcz obiecał, że nie wyjdzie póki mnie nie rozweseli...

To normalne, że przez to, czuję się teraz przy nim inaczej?

- Umm... - miętowowłosy wydał z siebie głośne mruczenie - Jimin?

Jimin to ja, innego nie znam. Szkoda, że za późno się skapnąłem. Może uniknąłbym niezręcznej ciszy, która nastała zaraz po tym, gdy gapiłem i szczerzyłem się do niego głupi, niczym małe dziecko, mimo, że ten skończył dawno opowiadać.

Iii.. w sumie dość wstydliwej ciszy, zapewne dla obojgu z nas.

Mam tylko nadzieję, że Yoongi nie poczuł się niekomfortowo. Lub.. brakowało by jeszcze, że pomyślałby, że może mi się podoba, ale tak wcale nie jest, to niemożliwe i to największy absurd jaki ostatnio słyszałem.

Jesteśmy jak ja i Taehyung. Dogadujemy się świetnie, ale tak naprawdę kompletnie się od siebie różnimy.

- Coo?! Tak! - otrząsnąłem się szybko - Nie chce już nic, upijesz mnie, Yoongi - stęknąłem dopijając niechlujnie i bardzo szybko zawartość swojej szklanki. Cud, że się jeszcze nie zakrztusiłem.

- To sok - mruknął pogodnie, Yoongi.

- Huh?

Yoonie zmarszczył brwi. Nie trwało to jednak długo, bo szybko pojawił się na jego ustach ten drobny uśmiech. Mimo wszystko dalej patrzył na mnie jak na idiotę.

Chociaż, czy to w sumie jakaś nowość?

- Oh.. - wypuściłem głośno powietrze z ust.

No tak, ty Park Jimin aka złoty geniuszu, pijesz zwykły soczek jabłkowy.

,,𝘓𝘰𝘷𝘦 𝘮𝘦 𝘯𝘰𝘸, 𝘛𝘰𝘶𝘤𝘩 𝘮𝘦 𝘯𝘰𝘸" | pjm x mygOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz