Rozdział 11

529 42 4
                                    

- Wstawaj!

- Dominica? - pytam zmieszana z wciąż przyciśniętymi do siebie powiekami.

- Tak, wstań -  rozkazuje.

Czemu znowu się nie wyspałam?

- Która... - Przerwa na ziewnięcie. - Która jest godzina?

- Druga po południu. Jak możesz tak długo spać?

- Jak możesz mnie tak brutalnie budzić?! Nienawidzę, gdy ktoś na powitanie dnia rozsuwa żaluzje - jęczę.

- Przykro mi. - Wzrusza ramionami ze znaczącym uśmieszkiem.

- Nie wspierasz Blair w jej trudnych chwilach życia? Jak możesz, dziewczyna została pobita przez znaną psychopatkę Arię! - przedrzeźniam głos dziewczyny.

-  Kto jej tam wierzy? - prycha rozbawiona i ściąga ze mnie kołdrę.

- Ej! - rzucam się na pościel mocno chwytając ją rękami.

- Druga po południu! Nie jadłaś śniadania, a na dole gotują już obiad! - gani mnie.

- Taa... Jednakże kochana przyjaciółeczko, otóż niestety nie mam zamiaru tam iść. Przykro mi, ale prędzej umrę tu z głodu. - Walę głową w poduszkę przyciskając się do niej kurczowo.

- Taa... - zaczyna prowokująco. - Jednakże kochana przyjaciółeczko, otóż niestety nie mam zamiaru cię tu zostawić. Przykro mi, ale jeśli w tej chwili nie ruszysz swojego tłustego tyłka, przyniosę smycz i będę cię ciągnąć jak psa - odrzekuje przesłodzonym głosikiem i ze złośliwym uśmieszkiem złego krasnala ogrodowego, zabiera mi poduszkę.

- Nie. Nigdzie nie idę.

- Idziesz.

- Nie - upieram się.

- Dobra! - wzrusza ramionami i odchodzi szybko do drzwi.

- Dobra! - wołam w odpowiedzi gdy już je zatrzaskuje.

Kiedy już myślę, że dała mi spokój, wraca ponownie.

- Nie miałam smyczy.

- Och. Ale wiesz, Blair znowu będzie narażona na niebezpieczeństwo z mojej strony.

- Już widzę nagłówki gazet głoszące "PSYCHOPATKA ARIA POWRACA BY DOPAŚĆ NIEWINNĄ NASTOLATKĘ" - odpowiada żartobliwie.

 - Różnie bywa. - Wzruszam ramionami. - Kto wie, może serio powinnam ją dopaść.

 - Jesteś okropna. Ale i tak byłabym ci za to wdzięczna. Nienawidzę jej. - Wybucha melodyjnym śmiechem.

Uśmiecham się, ale od razu posępnieję. Spuszczam głowę.

- Co? - pyta. - O co chodzi?

Wzdycham przełykając gulę w gardle.

- Nie wiem. Myślałam, że... Myślałam, że mi się układa z Dylanem. Najwyraźniej nie.

- Czemu tak sądzisz? - Siada na łózku koło mnie.

- Blair wspomniała o innej dziewczynie. Widziałam go z nią. Myślałam, że to jest jego siostra, ale najwyraźniej się znowu myliłam.

- Nie mów tak.

Zasłaniam twarz burzą brązowych włosów i pozwalam słonym łzom spłynąć po moich policzkach. Zaciskam zęby, by przypadkiem się nie zdradzić chlipnięciem. Jednakże Dominice wystarczyła sekunda, by się zorientować na co się zbiera.

- Hej, nie płacz.

- Chciałabym i może Blair jest okropna, ale... mówiła prawdę. On mi nic o niej nie mówił, zupełnie tak, jakby chciał coś... - Kolejne słowo ledwo przechodzi mi przez gardło. - ukryć.

Beyond WordsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz