Rozdział 12

564 36 2
                                    

 Nie wiem, w którym momencie Nash usiadł koło mnie. 

- Dzisiaj wyjeżdżam.

Pochylam głowę i wbijam spojrzenie w zimny murek, na którym siedzę.

- Czemu przyjechałeś tu na tak krótki czas? - pytam nie wiedząc zbytnio, jakiej reakcji ode mnie oczekuje.

- Taki mieliśmy plan - odpowiada drętwo.

- Będzie mi się nudzić bez was.

- Zwłaszcza bez Blair - śmieje się ponuro. Nijaka pogoda udziela nam swojego nastroju.

Są takie dni, w których po prostu chce się żyć. Ten jest dziwny, blady, ponury, nastrojowy.

- Zatrzymajmy się gdzieś. Mamy czas, to nie koniec wolnego.

- Gdzie? - Między jego brwiami pojawia się zmarszczka.

- Nie wiem. Nie wiem. - Powtarzam dwa razy, rzeczywiście nie mając bladego pojęcia, gdzie moglibyśmy się zatrzymać.

- Dziwny dzień, prawda? - pyta patrząc niewidzącym wzrokiem daleko przed siebie.

- Tak, bardzo dziwny. Jak na 'od początku' zaczęliśmy bardzo szybko, wiesz? - Uśmiech gra mi w kącikach ust.

- Tak, zdecydowanie szybko - śmieje się. - Ale mi to nie przeszkadza - dodaje prędko.

- Mi w sumie też. Mogę jechać z wami? - pytam nieśmiało.

- Hmm... Trudne pytanie... - próbuje się droczyć.

Wtedy dzwoni jego telefon i wszystko obraca się w komedię. Chłopak wciska głośnomówiący.

- Nash?! - woła w telefonie czyiś zniekształcony głos.

- Tak? - opowiada lekko zaniepokojony tonem tej osoby. - Kto mówi?

- Carter. Miałeś przyjść do przyczepy o piątej rano! - jęczy zawiedziony.

- Nie, Carter, nikt mi o tym nie wspominał.

- Blair powiedziała, że wiesz! 

Nie mogę się powstrzymać i wybucham głośnym śmiechem.

- Taa... Teraz już wszystko jasne! - mówię drwiąco.

W słuchawce rozlega się głos dziewczyny:

- Powiedziałam Dominice żeby mu przekazała, byłam zajęta pakowaniem. Nawet nie wiecie ile rzeczy mam ze sobą, i nawet nie próbujcie mnie wkurzyć gadaniną, że to przeze mnie - wybucha zdenerwowana.

- Okay, ale ja poprosiłam o to Matta - tłumaczy się Dominica.

- Ale ja kazałem Carterowi! - usprawiedliwia się chłopak.

- Ja nie mogłem i powiedziałem żeby Cam to zrobił.

Kłócące się głosy cichną i wszyscy wyczekują co powie Cameron.

- Ups.

 Chowam twarz w dłoniach z niedowierzaniem.

- Namieszaliście okropnie - odpowiada Nash.

- Boże, serio? - pytam. - Tak w ogóle, to dalej nie wytłumaczyliście.

- Z tego co powiedzieliście, to nie przyjechałem do przyczepy o piątej rano. Jest szósta, to nie tak późno, ale znając was, to było wprowadzenie.

- Tak, zgadłeś, niestety. - Odchrzchąkuje Carter.

- I? - dopytuję się.

- Jesteśmy dużą grupą, bracie i wiesz,...

Beyond WordsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz