-Matko! Czemu nie mówisz że już jest lekcja?!- krzyknęłam biegnąc pod salę eliksirów krzycząc na przyjaciela.
-Sam nie wiedziałem!- odpowiadał
-Ty Fretko, mogłeś tyle nie żreć tylko patrzeć na zegar... poza tym dzwon jest głośny, a nie usłyszeliśmy go wcale.- to było ostatnie zdanie przed wbiegnięciem do klasy. Wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę.
-Panie Malfoy, Panno Black. Powód spóźnienia?- zapytał oschle profesor.
-Nie wiedzieliśmy że już zaczęła się lekcja.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Tak, byliśmy w Wielkiej Sali.- Dracon kontynuował odpowiadanie.
-Dobrze. Minus pięć od Slytherinu. Żeby to był ostatni raz.- niemalże wysyczał Snape. Spodziewałam się jakiegoś „minus trzydzieści", ale no tak. Pupilki Slytherinu.
-Tak jest, profesorze. -odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.
Snape tylko zmierzył nas wzrokiem, a my zajęliśmy miejsca.
-Dzisiaj...uważycie Amortencję, wie ktoś co to za eliksir i jakie ma działanie?- zapytał nietoperz.
Podniosłam rękę, w celu oznajmienia o znaniu odpowiedzi.
-Panno Black, proszę.
-Amortencja jest to najsilniejszy eliksir miłosny, każdy wąchając go czuje co innego, Amortencja nie prowadzi do zakochania się, ale zauroczenia lub nawet obsesji.
-Brawo, plus dziesięć dla Slytherinu. Może powiesz nam, co czujesz?-zapytał jak zawsze opanowanym tonem.
-Jasne...-przybliżyłam się do fiolki, którą podstawił mi pod nos- czuję...czarną kawę... pergamin...-powąchałam jeszcze trochę- i perfumy. Męskie perfumy.
-Dobrze -kiwnął głową i zabrał fiolkę- jak powiedziała Panna Black, Amortencja nie prowadzi do zakochania się.
-Panu nawet ona by nie pomogła- z końca sali dało się usłyszeć komentarz zwrócony w stronę nauczyciela.
-A Panu, nie pomoże nawet sam Merlin, minus piętnaście od Gryffindoru, Panie Potter.- ostatnie słowa wypowiedział z...jadem? W głosie.
-Dobrze Profesorze.-odpowiedział chłopak śmiejąc się pod nosem razem z Weasley'em.
-Możecie wziąć się do pracy, podręczniki weźcie z półki. -powiedział i zasiadł przy biurku przeglądając jak się domyślam egzaminy uczniów, zapisane na pergaminie.
Wzięłam podręcznik i znalazłam przepis na Amortencję, był dość trudny jak na pierwszy rok, a tacy uczniowie też tu siedzieli, ale cóż. Robiłam wszystko zgodnie z instrukcją w książce, a zgadzałam się tylko z produktami, z których miałam korzystać. Nie dodawałam rzeczy tak, jak w podręczniku, zmieniałam to i zapisywałam w książce, na przyszłość. Czułam na sobie znów ten palący wzrok. Snape nie patrzy na mnie, on chyba patrzy w moją duszę! Przyglądał się temu co robię, od czasu do czasu przechadzając się po sali w celu sprawdzenia kociołków z eliksirem.
-Skończyłam. -powiedziałam patrząc na profesora.
-Dobrze...-podszedł szybkim krokiem, można by to nawet nazwać biegiem, jednak on tak już ma. Ja zresztą też, każdy powtarza, że chodzę wyjątkowo szybko.- Zobaczmy więc skuteczność.- przystawił sobie pod nos fiolkę, w którą nalałam eliksir.
-A może Pan też nam powie, co czuje?- wypaliłam nagle, czego pożałowałam. Spojrzał na mnie wzrokiem, jakby chciał mnie nim zabić!
-Z chęcią.-powiedział i o dziwo powąchał.- Nie będę się jakoś rozgadywał, jak poniektórzy.- obdarzył wzrokiem Granger, ta to potrafiła cały rozdział z podręcznika wyrecytować.- Czuję róże...pergamin... i -na moment się zatrzymał patrząc na mnie- czereśnie.Po lekcji od razu podbiegłam do Draco, chciałam coś powiedzieć ale on mnie wyprzedził.
-Uuuuu, czyżby nasz profesorek wyczuł uczennicę?- spojrzał na mnie „machając" brwiami w górę i dół.
-Draco! Jest wiele dziewczyn, oprócz mnie, które używają czereśniowego błyszczyku, i kochają róże! -skarciłam go.
-Tak tak, wmawiaj sobie.
-To prawda, po co Snape miałby..- i przerwał mi niski głos za plecami.
-Co miałbym?- odezwał się profesor.
-Emmm. -zatkało mnie, spojrzałam na Draco, żeby mi chociaż trochę pomógł.
-Rozmawiamy o amortencji, i odkryłem, że wyczuł pan moją drogą przyjaciółkę. -odpowiedział patrząc na mnie, próbując nie wybuchnąć śmiechem.
-Zabiję cię.- Draco wyczytał z ruchu moich warg i się uśmiechnął.
-Czyżby?-nietoperz zmierzył nas wzrokiem.- zaproszę panią po obiedzie do mojego gabinetu... albo nie, po objedzie zaczekasz przed Wielką Salą i razem do niego pójdziemy. -powiedział patrząc mi w oczy. Albo duszę. Nie wiem, trudno to rozgryźć.
-Tak jest, zaczekam.- powiedziałam, a nauczyciel odszedł w swoją własną stronę. Draco natomiast wybuchł śmiechem
-Snape i Black!- mówił płacząc ze śmiechu- cóż za piękna p-para!- zająknął się niemal dusząc.
-No ha ha ale zabawne. Nie wiadomo, poza tym dzięki tobie mam szlaban.-przewróciłam oczami
-Ta, chyba randkę.- powiedział blondyn z miną mówiącą „Mrau jestem seksi~", ale coś mu nie szło.
-Mhm, szlaban. - powiedziałam twardo przeciągając pierwszą sylabę.
-Tylko mi opowiedz jak wrócisz, przemknij się do mojego dormitorium, już kilka razy ci się udało to teraz też musi!- powiedział i udaliśmy się na kolejne lekcje.Po kilku godzinach weszliśmy do Wielkiej Sali na obiad, zasiedliśmy przy stole na naszych stałych miejscach. Dopiero teraz zauważyłam, że Snape patrząc przed siebie ma idealny widok na mnie. Przynajmniej wiadomo czemu patrzy.
-No to co? Zaraz się dowiesz czy umrzesz w gabinecie czy może pocał...
-Draco! Przestań już!- zaśmiałam się i spojrzałam przelotnie na nauczyciela, którego wzrok był na mnie. Jednak gdy na niego spojrzałam on szybko odwrócił wzrok i lekko uniósł kąciki ust. Tego widoku nie zapomnę nigdy.
-Oj co przestań! Mówię jak będzie.- powiedział, a ja po zjedzeniu wyszłam przed ogromne pomieszczenie, w oczekiwaniu na Snape'a.
Nie czekałam długo, prawie że od razu za mną wstał od stołu.
-Panno Black, za mną. -nie szłam za nim, tylko obok. No cóż, oboje dorównywaliśmy sobie tempem. Draco patrzał jak idziemy, później na bank mi powie coś typu „Ha! Wy nawet chodzicie tak samo! Nie oszukuj mnie Ninuuuś~~"...-Proszę wejść.- otworzył mi drzwi gabinetu i przepuścił pierwszą, za co podziękowałam.
-Profesorze, jaką mam karę? -zapytałam.
-Zaraz coś wymyślę, najpierw opowiedz o tym, jak zrobiłaś eliksir. Widziałem, że nie do końca stosujesz się do podręcznika. -powiedział a mnie lekko zszokowało.
-Tak, nie do końca się stosowałam. Dużo wiem o eliksirach i po prostu wiedziałam że wyjdzie na tym samym, a nawet i lepiej.- patrzał na mnie uważnie.
-Bardzo podziwiam twoje umiejętności, czego uwierz, jeszcze nikomu nie powiedziałem.- wyznał.
-Dziękuję, proszę Pana.- posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił lekkim uniesieniem kącików na dosłownie kilka sekund.
-Nie masz za co, masz potencjał w dziedzinie eliksirów. Mogę wiedzieć, dlaczego się nimi tak interesujesz?- spojrzał mi w oczy.
-Oczywiście, w przyszłości moją karierę chciałabym związać z eliksirami, chciałabym ich nauczać.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Bardzo lubię te lekcje, poza nimi też robię eliksiry, tak dla utrwalenia. Mam nawet własny, ale nie chciałam jakoś nikomu mówić.-wyznałam profesorowi.
-Widzisz, jesteś na tyle uzdolniona, że masz nawet własny eliksir... jakie jest jego działanie?
-Działa podobnie do Veritaserum, ale zamiast samej prawdy o wszystkim, człowiek mówi o tym, co czuje do osoby której patrzy w oczy.
-Bardzo interesujące, mogłabyś mi kiedyś uważyć fiolkę?... nawet dzisiaj, po lekcjach.
-Jasne, z chęcią.-odpowiedziałam ze zdziwieniem.
-Świetnie, chciałbym spróbować ten eliksir. Smakuje jakoś konkretnie?
-Tak, ma aromat czereśni, a w skład produktów do wytworzenia wchodzą płatki róży. Kocham ten kwiat, a czereśnie uwielbiam, używam taki błyszczyk.-spojrzałam na nauczyciela który zdawał się o czymś myśleć.
-Róże i czereśnie...dobrze, i masz rację, róże to piękne kwiaty. Takie...romantyczne- powiedział niskim głosem.
-Tak. Dokładnie.-odpowiedziałam szybko. Teraz ciekawe jaką karę wymyśli...
________________________________
1126 słów
CZYTASZ
𝐇𝐢𝐬 𝐬𝐩𝐞𝐥𝐥𝐬 || 𝐒𝐞𝐯𝐞𝐫𝐮𝐬 𝐒𝐧𝐚𝐩𝐞
FanfictionHogwarcki Mistrz Eliksirów...uczy w tej szkole już dobre dziesięć lat, a nadal tęskni za zielonooką rudą dziewczyną...A może znów się zakocha? W blondynce o niebieskich, przygaszonych oczach, bladej cerze i lekko zadartym nosem? Ale... sporo młodsze...