Rozdział 12

495 20 14
                                    

Następnego dnia Kimowie przybywają rano. Dzisiaj będzie pierwszy dzień, w którym Taehyung na razie będzie z Tobą mieszkał. Rodzice Taehyunga przyjechali, aby go podwieźć i się pożegnać.

-Baw się dobrze. - Pan Kim poklepał Taehyunga po plecach.

-Będę.

-Cóż, lepiej już ruszajmy. - Pani Kim zwróciła się do twojej mamy. - Zobaczymy się za tydzień na kontraktach.

-Tak, do tego czasu. Bezpiecznej podróży. - twoja mama ją przytuliła.

-Ty też, w podróży służbowej. Powiedz panu Minowi, że życzę mu też wszystkiego najlepszego.

-Oczywiście. - uśmiechnęła się.

Wszyscy stoicie przed domem, patrząc, jak Kimowie wsiadają do samochodu i odjeżdżają. Kiedy ich samochód zniknął z pola widzenia, wszyscy wróciliście do domu.
-Dobra, teraz pójdę na górę i zacznę się pakować, ponieważ dziś wyjeżdżam.

-Dobrze, mamo.

Po czym szybko weszła po schodach.

Kiedy wróciłaś do Namjoona i Taehyunga, powietrze stało się ciężkie.
-Pójdę pomóc Jinowi z lunchem. - mówisz powoli się cofając, a następnie obracasz się i szybko idziesz do kuchni.

Namjoon zwraca się do Taehyunga.
-Tylko dlatego, że zostaniesz tu przez chwilę, nie oznacza, że ​​możesz robić, co chcesz w tym domu. Ten dom jest moim obowiązkiem. Tak długo, jak jesteś pod tym dachem, ja rządzę.

-Bardzo dobrze, służący. - zakpił Taehyung. - Czy może powinienem powiedzieć... Drogi kuzynie.

Namjoon zaciska szczękę.

-Wiesz, że na Gali cię nie poznałem?Dopiero na moim spotkaniu z Y/N zdałem sobie sprawę, że to ty. To znaczy moi rodzice nawet cię nie rozpoznali podczas wczorajszej kolacji. Jeśli tak powiem, wyrosłeś na dobrego człowieka. Ostatni raz, kiedy cię widziałem, miałem tylko pięć lat, a ty sześć.

Namjoon milczy.

-Więc to właśnie robisz ze swoim życiem. Pracujesz jako lokaj... A tak przy okazji, jak się miewa twoja matka?
Oh, czekaj... Ona nie żyje. - uśmiechnął się złośliwie.

-Jak śmiesz? - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Twój ojciec zrujnował wszystko dla mojej matki i mnie. Nie potrzebuję twojej żałosnej kpiny ani żadnej litości.

-Czy on jednak? A może chodziło o to, że... Twoja matka była bezwartościową, naiwną kobietą-.

Namjoon odciął Taehyunga, kiedy nagle złapał go za kołnierz.
-Nie mów tak o mojej matce! Zamiast szukać uczciwej troskliwej kobiety, która pracowała nad wszystkim, co miała, powinieneś pójść za samolubną dziwką, którą jest twój ojciec.

Uśmieszek Taehyunga zmienia się w grymas.

Obaj patrzą na siebie, aż Namjoon w końcu puszcza kołnierz Taehyunga.
-Wnieś własne torby na górę. - odszedł i skierował się w stronę kuchni.

Taehyung szydzi z niedowierzaniem. Podniósł swoje torby i poszedł na górę, do pokoju, który, jak mu powiedziano, może zająć.
-Wygląda na to, że los matki przejdzie na jej biednego syna. Mimo tego... W końcu dostanę to, czego chcę.

~~~~~~~~~
Później wieczorem wszyscy udajecie się na lotnisko.

-Czy naprawdę musisz znowu jechać? - dąsałaś się, przytulając Jina.

-Przepraszam, że znowu wyjeżdżam, ale jesteś w dobrych rękach.

Podnosisz głowę na Jina i patrzysz w kierunku, w którym patrzy, i widzisz, że patrzy na Namjoona.
*Chyba ma rację. Dopóki Namjoon jest u mojego boku, jestem w dobrych rękach.*

The Butler || Kim NamjoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz