XV To już koniec

307 20 7
                                    

Pierwsze przesłuchanie w Wizengamocie miało miejsce w drugim tygodniu grudnia. Jeszcze niedawno fioletowe połacie wrzosowisk, okalające dom Lupina, teraz straciły swoją barwę na rzecz wszechobecnego szronu, który pokrył wszystko, nawet zmurszałe deski stropowe starej stajni.

Byłoby cudownie, wręcz idealnie, gdyby nie...

Potworny ból, który budził ją teraz prawie każdego ranka. Promieniował od blizny po ugryzieniu co raz dalej i dalej, aż stopniowo objął całe ciało.

Lupin mówił, że to klątwa i jej własna magia walczą ze sobą. Patrzyła wtedy na niego ponuro.

Własna magia, powiadasz − myślała wtedy i żałowała, że nie jest mugolem, że ma tak duże zdolności.

Starała się być dzielna, nie mówić mu o swoim cierpieniu ale on przecież wiedział... Przechodził dokładnie to samo, wiele lat temu jako mały chłopiec.

Jeszcze cała trzęsła się po porannym ataku bólu, a już drżącymi palcami zbierać trzeba było notatki, zakładać szatę, układać zmierzwione włosy. Lupin milczał przez cały ten proces: szczęki miał zaciśnięte, w oczach wściekłość, której nie potrafił już ukryć. Pomagał jej pakować rzeczy do torby, rzucał za nią zaklęcia, poprawiał kołnierzyk bluzki, prasował pogniecioną togę (Hermiona kupiła ją niedawno u Madame Malkin) i przez cały czas miał ten wyraz zimnej wściekłości na twarzy. Nie wiedziała na kogo był zły, nie chciała pytać. Chociaż nie dał jej nigdy podstaw, by się go obawiać, teraz bała się usłyszeć prawdy. Bała się, że to ona jest powodem tych emocji. Przed wyjściem przytulił ją mocno.

− Wiem, że dasz sobie radę − powiedział. − Wiem, że jesteś silna i uparta. Ale nie mogę patrzyć, jak cierpisz.

− Miłego dnia w pracy − powiedziała i uśmiechnęła się do niego.

Hermiona nie wiedziała, że być może widzi teraz Lupina po raz ostatni...

***

Spotkali się w małej, zakratowanej sali. Snape miał skute nadgarstki, nieogoloną szczękę.

Gdy go widziała po raz ostatni, wyglądał dosyć schludnie. Po wojnie zasady w Azkabanie nieco się zmieniły i choć więźniowie nadal przebywali w towarzystwie Dementorów, znacznie bardziej dbano o higienę.

− Nowy image? − zapytała zdumiona.

Snape potraktował ją pełnym kpiny grymasem.

− Taki miałem pomysł na siebie, Granger.

Nic nie odpowiedziała.

− Twoja kulka − powiedział po chwili. − Otworzyła się i przysporzyła mi małych... komplikacji.

Spojrzała na niego zszokowana.

− Przecież otrzymałam zezwolenie...

− Na przekazanie zwykłej, metalowej kulki Granger, a nie magicznego artefaktu, gdzie ty masz głowę?

Czuła, że jej się przygląda, że coś ocenia. Chrząknęła. Nie potrzeba było jego przenikliwości, by zauważyć, że wyglądała źle: przekrwione, podkrążone oczy, blada cera... Widziała, jak jego wzrok prześlizguje się po jej wychudzonej sylwetce, dosięga ukrywanych skrzętnie nadgarstków,. Z zażenowaniem poprawiła sweter tak, by zakryć niewygojone siniaki...

Uniósł brwi w ten swój denerwujący, domyślny sposób. Czuła, że wewnątrz niej wrze. Jak śmiał ją oceniać, wydawać sady, kompletnie nic o niej przy tym nie wiedząc?

Odpowiedziała mu zirytowanym spojrzeniem.

− Co było w tej kulce? − zapytała, nie bawiąc się już w grzeczności. − I dlaczego nic o tym nie wiem.

Sędzia cz. 1 ZAKOŃCZONE - RemioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz