IX Kolumienki

228 21 2
                                    

Hermiona i Remus aportowali się przed bramą Hogwartu. Mglista, lepka jesienna pogoda przypomniała kobiecie długie lata spędzone w szkole w towarzystwie przyjaciół. Atmosfera tamtych czasów wypełzła wraz z mackami mgły z rowów otaczających drogę wiodącą z Hogsmeade.
Wszystko w porządku? - Lupin patrzył na nią z uwagą. Wciąż trzymali się za ręce.

‒ Tak ‒ Hermiona wyrwała się z chwilowego stuporu. - Obiecaj mi, że jutro pójdziemy odwiedzić Hogsmeade.

Lupin uśmiechnął się do dziewczyny i objął ją ramieniem.

‒ A podobno wcale nie tęsknisz za szkołą. Ani za nauczaniem.

‒ Po prostu jestem trochę sentymentalna – mruknęła.

‒ Och oczywiście, oczywiście - Remus roześmiał się szczerze.

Spojrzała na niego robiąc teatralnie obrażoną minę.

‒ Bardzo lubię, kiedy się złościsz ‒ wyznał mężczyzna; wziął jej twarz w dłonie i pocałował ją delikatnie. Trwali tak przez chwilę przytuleni, złączeni w delikatnym pocałunku, gdy nagle zza

bramy rozległo się czyjeś zniecierpliwione chrząknięcie.

‒ Profesor Granger, profesorze Lupin... Czy możecie już łaskawie wejść? Kości mnie bolą na chłodzie ‒ gderliwy głos starego Filcha szybko przywołał ich do rzeczywistości. Popatrzyli na siebie speszeni i rozbawieni zarazem.

‒ Ty też poczułaś się, jakby czekał cie teraz długi i mało przyjemny szlaban w Zakazanym Lesie? ‒

zapytał, gdy szli za woźnym przez błonia.

‒ Wcale nie pomaga fakt, że idziemy zobaczyć się z moją opiekunką domu ‒ odpowiedziała mu

szeptem Hermiona.

‒ Myślisz, że ile punktów straci przez nas Gryffindor?

Hermiona postukała się w zamyśleniu palcem wskazującym po szczęce.

‒ Obstawiałabym, że po dwadzieścia.

‒ Za każde z nas?

‒ Yhmm.

‒ Merlinie, już zapomniałem jakie to uczucie.

‒ Tracić a nie odbierać punkty?

Roześmiał się.

‒ Wiesz, Hermiono, że ja chyba jeszcze nigdy żadnego nie odjąłem?

‒ Nigdy-nigdy?

‒ Nigdy-nigdy.

‒ Mnie bliżej było chyba do Snape'a, ‒ uśmiechała się trochę nerwowo. W istocie, im bardziej zbliżali się do zamku, tym w ciaśniejszy węzeł zawiązywał się jej żołądek. Minerwa McGonagall. Kobieta, która przeżyła tak ogromną stratę, zbrodnie, za którą nikt nigdy nie został ukarany. Jej mentorka i dyrektorka. Czarownica, którą zaczynała postrzegać jako kogoś bliskiego, kto jej ufa I kto ma dla niej uznanie. Jak bardzo zawiodła się na niej w momencie, w którym usłyszała o jej planach obrony jedynego podejrzanego w sprawie morderstwa Albusa Dumbledore'a? Bała się spojrzeć w te mądre, surowe oczy i zobaczyć w nich zdegustowanie i złość.

Lupin, wyczuwszy emocje towarzyszki, wziął ją za rękę. Szli więc blisko siebie, ramię, przy ramieniu. Hermiona zadarła głowę i spojrzała na górujący ponad nimi masyw zamczyska. Widziała przemykające za oknami sylwetki uczniów; ci, którzy mijali ich na błoniach, pozdrawiali oboje. Ktoś zapytał, czy wracają do szkoły. Hermiona nie odpowiedziała, zbyt mocno przybita własnymi myślami. Grupka starszych dziewczyn, chichocząc, pokazywała ich sobie palcami.
Remus pochylił się do niej i powiedział coś półszeptem. Nie dosłyszała.

Sędzia cz. 1 ZAKOŃCZONE - RemioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz