III Przysięga

225 20 6
                                    

III Przysięga

Hermiona nie była pewna, czy obudziło ją słońce wpadające przez okno sypialni, czy głośne chrapanie Remusa Lupina. Nie miała tego jednak za złe żadnemu z nich. Dawno nie czuła się tak wyspana. Przyjemnie było leżeć obok drugiego człowieka. Nawet rzężącego jak stary samochód jej wuja...

Trwała tak jeszcze kilka minut, ale przepełniony pęcherz i ścierpnięty prawy bok dawały o sobie znać na tyle dotkliwie, że z żalem zdjęła ze swojej talii ramię wilkołaka i jak najciszej ewakuowała się do łazienki.

Gdy z niej wyszła i wróciła do sypialni, nie zastała już w niej mężczyzny. Nad zaścielonym łóżkiem unosił się za to mglisty napis „ŚNIADANIE" wypisany w powietrzu niedbałym pismem Lupina. Uśmiechnęła się. Cały Remus. Kota by zagłaskał. Hermiona była jednak tak niedopieszczona, że troska czarodzieja absolutnie jej nie przeszkadzała. Tonks naprawdę musiała mieć nierówno pod sufitem...

Przebrała się w świeże ubrania ‒ wzięła pierwsze z brzegu, wszystkie jej domowe outfity wyglądały bardzo podobnie. Proste spodnie, dosyć luźna koszulka i bluza lub sweter. Przyzwyczajenia mugolaczki. Choć Remus też nie biegał po domu w swoich czarodziejskich szatach. Kwestia matki, czy upodobań? A może jej obecności?

Rozczesała skołtunione włosy i, starając się nie zgubić żadnego z niesfornych pasemek, związała je frotką. Spojrzała do szuflady, gdzie zalotnie spoglądały na nią jej ulubione ciepłe skarpety, sięgające niemal tak wysoko, jak getry. Przygryzła wargę.

‒ Chrzanić to ‒ wymamrotała i naciągnęła je na stopy. I połowę nóg.

‒ Dzień dobry Remusie ‒ uśmiechnęła się wchodząc do kuchni.

‒ Kawy?

‒ Tak, poproszę ‒ stanęła przy blacie i rozejrzała się dookoła. ‒ Mógłbyś mnie oprowadzić?

‒ Słucham? ‒ Lupin nie do końca ją zrozumiał.

‒ Po kuchni. Chętnie pomogę. A na razie nie wiem nawet, gdzie trzymasz kubki, który jest twój, a który dla gości.

‒ Powoli ‒ zaśmiał się. ‒ Skoro już zacząłem, pozwól mi przygotować śniadanie.

‒ Nie chcę cię wyzyskiwać ‒ puściła do niego oko.

‒ Nie wyzyskujesz ‒ odparł Lupin spokojnie nalewając kawy do dwóch identycznych granatowych kubków.

Postawił je na stole.

‒ Który ci się podoba? ‒ zapytał z uśmiechem.

‒ Żartowniś.

‒ Nie, poważnie ‒ nalegał.

Zmarszczyła brwi. To było podejrzane. Gdyby zamiast Remusa te dwa kubki trzymał któryś z bliźniaków Weasley, byłaby mocno zaniepokojona...

‒ No dobrze, powiedzmy, że ten ‒ z pewnym wahaniem wskazała naczynie po swojej prawej stronie. Lupin skinął głową i stuknął najpierw w lewy, potem w prawy kubek.

‒ Zadowolona? ‒ zapytał, gdy pojawiły się na nich inicjały R i H.

Hermiona sięgnęła po swój kubek.

‒ Bardzo ‒ szepnęła czując, że po klatce piersiowej rozchodzi jej się niespodziewane ciepło. To był naprawdę miły gest. Nie miała tu nic swojego, no może poza kilkoma zmianami odzieży i podręczną biblioteczką...

‒ Masz jakieś wady? ‒ zapytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.

‒ Jak każdy ‒ Lupin wzruszył ramionami. ‒ Jestem raczej mało towarzyski. Niezbyt majętny...

Sędzia cz. 1 ZAKOŃCZONE - RemioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz