XIV Wojownicy

169 20 7
                                    

Niewielki cmentarz w pod londyńskiej miejscowości, trójka mężczyzn w pobliskim barze. Nieco bardziej smętne nastroje niż towarzyszyły im zazwyczaj na tego typu spotkaniach. W końcu dzisiaj pili za Petera.

‒ Ile to już lat? ‒ zapytał Syriusz Black.

‒ Nie liczysz?

Wzruszył ramionami.

‒ Nie mam pamięci do dat.

‒ Och, to chyba już wszyscy zdążyliśmy zauważyć Łapo ‒ mruknął James znad kufla z piwem.

‒ Życie idzie do przodu ‒ skwitował sprawę Lupin.

Jego dwaj towarzysze unieśli brwi.

‒ I mówi to najsmętniejszy z naszej paczki.

Lupin uśmiechnął się krzywo.

‒ Mówię po prostu, że czas pójść do przodu. Zapomnieć stare dzieje.

‒ Filozof nam się narodził ‒ powiedział Syriusz, nagle rozbawiony.

‒ Nie zaczynaj, Black ‒ Lupin był dziś chyba najmocniej wstawiony z nich wszystkich. Kolejna pełnia przeszła, a Hermiona nie przeszła przemiany. O ile wcale nie życzył jej tego, o tyle wiedział, że choć ten moment w miesiącu nie należał do najprzyjemniejszych doświadczeń, tkwienie w takim półstanie było jeszcze gorsze. Przemiana - ta pierwsza - pozwalała się odnaleźć w sytuacji, stworzyć nowe bieguny funkcjonowania, które potem z każdym miesiącem stawały się doskonalsze. Martwił się o nią, widział jej zagubienie i bolał nad potencjałem, który traciła.

Ale życie rzadko bywało sprawiedliwe. Wystarczyło spojrzeć dwanaście lat wstecz - na Petera i jego feralny wypadek podczas domowych eksperymentów magicznych. Została czarna plama sadzy na podłodze. I nic innego.

‒ Remusek się zamyślił ‒ Syriusz puścił oko do Jamesa.

‒ Robi się co raz trudniejszy do zniesienia ‒ podchwycił żart Potter.

Lupin, który jak na swój gust był już zbyt mocno wstawiony, uśmiechnął się sztucznie.

‒ Chodźcie panowie.

Dwaj pozostali mężczyźni jęknęli.

‒ Dopiero przyszliśmy, Lupin.

‒ Chyba nie chcecie iść na cmentarz kompletnie pijani? ‒ uniósł brwi.

‒ Ja jestem trzeźwy jak dziecko ‒ powiedział niewinnym głosem James.

‒ A ja jak niemowlę. To, że ty Luniaczku masz słabą łepetynę...

‒ Co te związki robią z ludźmi ‒ westchnął nieco teatralnie James.

‒ No właśnie, co? ‒ zapytał Syriusz, kierując teraz całą swoją uwagę na Pottera.

James podrapał się po głowie. Gdy już wstał, poczuł lekkie zawroty głowy.

Cholera ‒ pomyślał. ‒ Nie ma się już tych dwudziestu lat.

Lupin również był już na nogach.

‒ To, co panowie? Idziemy?

‒ Ale tylko pod warunkiem, że wypijemy później strzemiennego ‒ zaznaczył Black.

***

‒ Osiągnąłeś jakiś efekt, Draconie? ‒ zapytał Riddle.

Przybrał ojcowski, protekcjonalny ton, dla kontrastu przewiercając go ostrym spojrzeniem.

Młody Malfoy zawahał się.

Sędzia cz. 1 ZAKOŃCZONE - RemioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz