VI Różne perspektywy

209 16 9
                                    

Wrócili do domu nieco wcześniej niż początkowo zamierzali. Tak, jak podejrzewała Hermiona, po jej wyznaniu zrobiło się jakoś niezręcznie. Wszyscy chcieli ją pocieszać, nawet Hanna Potter, z którą praktycznie się nie znały. Zaczęły się zatroskane spojrzenia, wyrzuty sumienia Ginny, dopytywanie o jej samopoczucie co kilka minut, jakby co najmniej umierała na raka, a nie została zakażona lykantropią. Fakt, nie było jej się łatwo odnaleźć w zaistniałej sytuacji, musiała porzucić swoje życiowe plany, ambicje, nadzieje. Straciła to, na co pracowała przez ostatnie dziewięć lat. Dlatego właśnie nie chciała nic nikomu mówić, dopóki nie poukłada wszystkiego na nowo.

Czemu więc się odezwała?

Powód był bardzo prosty. Wyczuwała niewidzialne macki ciekawości, które oplatały ją z Remusem odkąd pojawili się w Dolinie Godryka. Wiedziała, że przyjaciele będą drążyć, szukać szczelin i wdzierać się każdym otworem powstałym w ich obronie. Nie to, żeby mieli się czego wstydzić lub obawiać. Po prostu miała poczucie, i jak się okazało całkiem słuszne, że informacja o ich wspólnym mieszkaniu wzbudzi w towarzystwie mieszane uczucia. Niepotrzebne im były kolejne dąsy Ginewry, żarciki Jamesa a potem domysły, jak daleko zaszła ich znajomość. Nie w momencie, w którym obydwoje stali na życiowym i emocjonalnym rozdrożu.

Co miałaby im powiedzieć? Mieszkamy razem, bo wpadliśmy na taki pomysł. Nie nie jesteśmy parą. Zbyt dobrze pamiętała wzrok Harry'ego, gdy w swoim mniemaniu, nakrył ją wieczorową porą w domu Remusa. Nie potrzebowała kolejnych takich spojrzeń.

Tak samo nie odpowiadał jej wzrok pełen współczucia, źle skrywanego zażenowania i dyskomfortu. Bo jak się w sumie zachować obok kogoś, kto stracił swoje ciało raz na zawsze?

W swoim mniemaniu, kierując się dobrem Remusa, wybrała mniejsze zło.

Siedzieli teraz we dwoje z gorącą czekoladą w filiżankach, wpatrzeni w ogień trzaskający w kominku remusowego domku. Milczeli, skupieni na własnych przemyśleniach.

Wreszcie Hermiona pierwsza postanowiła przerwać ciszę.

‒ Jesteś zły Remusie?

Chrząknął.

‒ Powtórz proszę.

Hermiona westchnęła.

‒ Pytałam, czy jesteś na mnie zły. Za to, co powiedziałam na obiedzie. Albo raczej, czego nie powiedziałam.

Uniósł brwi.

‒ Nie do końca nadążam za tobą, Hermiono...

‒ Zapomnij ‒ powiedziała machając ręką.

‒ Nie ‒ Remus usiadł wygodniej i splótłszy ręce na podołku przyglądał się dziewczynie badawczo. ‒ Skoro już zaczęłaś, chciałbym móc się odnieść do twojego pytania.

‒ Powiedziałam u Potterów, że jestem wilkołakiem ‒ przypomniała mu.

Skinął głową.

‒ Zataiłam to, co się dzieje między nami ‒ podjęła. ‒ Ale chciałabym, żebyś wiedział, że zrobiłam to, bo nawet nie wiem, co mogłabym powiedzieć, jak nazwać naszą relację...

‒ Jesteśmy przyjaciółmi ‒ odrzekł Lupin.

Skinęła głową.

‒ Tak, ale... musisz przyznać, że ostatnio nie wszystkie uczucia, które do siebie czujemy są, hmmm, typowo przyjacielskie...

‒ Myślę, że nie mamy obowiązku spowiadać się przed nikim ‒ odparł.

‒ Po prostu nie chciałam, żebyś odniósł wrażenie, że się wstydzę ‒ wyjaśniła. ‒ Ale nie wiem, na czym stoję, Remusie. Ty przysuwasz się i za chwilę cofasz. Wczoraj pocałowałeś mnie, ale potem uciekłeś i teraz nie chcesz przestać ‒ wyrzuciła z siebie na jednym oddechu, jakby bała się, że za chwilę może jej zabraknąć śmiałości.

Sędzia cz. 1 ZAKOŃCZONE - RemioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz