15 - "Przyjdzie i się zamknij."

958 60 19
                                    

- Harry, kocham cię. - szepnąłem a czas jakby się zatrzymał. Brunet patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a ja czułem łzy ponownie spływające po moich policzkach. - Kocham cię. - szepnąłem podchodząc tak blisko, że nasze klatki piersiowe prawie się stykały.

- Naprawdę przepraszam Lou. - powiedział, po czym nie patrząc więcej na mnie wsiadł do samochodu i odjechał, a mi pozostało tylko obserwować oddalający się pojazd.

- Louis.. - usłyszałem swoją mamę.

Nie chciałem z nią rozmawiać. Nie teraz.

Teraz jedyne czego chciałem to obudzenie się z tego pieprzonego koszmaru, będąc wtulonym w tors Harry'ego.

- To wszystko przez Marka. - rzuciłem i uciekłem do swojego pokoju nie słuchając jak rodzicielka mnie woła. Trzasnąłem z całej siły drzwiami i położyłem się na łóżku, krzycząc i płacząc w poduszkę.

Straciłem Harry'ego, który mimo krótkiego czasu bardzo szybko stał się dla mnie najważniejszy.

Nie mam pojęcia ile tak leżałem. Słyszałem krzyki na dole, ale ignorowałem je. Chyba nawet zasnąłem na jakiś czas.

Obudziłem się. Mój żołądek był pusty, oczy piekły, ale to było nieistotne. Czułem się pusty w środku.

Rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem pewne zmiany. Rolety były zasłonięte, a na stoliku przy łóżku stał talerz z kanapkami oraz karteczką z narysowanym koślawym serduszkiem i podpisem „mama x", a obok leżał kubek z czekoladą, która najprawdopodobniej już wystygła.

Uśmiechnąłem się lekko i na sam widok jedzenia mój brzuch zaburczał co dało mi jasny sygnał, że pora coś zjeść.

Cały czas myślałem o Harrym, dosłownie nie potrafiłem wyrzucić tego człowieka z moich myśli. Choćbym nie wiem jak się starał, po prostu nie umiałem.

Po skończonym posiłku chwyciłem telefon do ręki i ujrzałem sześć nieodebranych połączeń od Nialla i kilka od Zayna, zdziwiłem się lekko bo nic im nie mówiłem. Oddzwoniłem do blondyna, który po dwóch sygnałach odebrał.

- Louis? No w końcu, myśleliśmy że coś ci się stało. - mówił dosyć szybko.

- Nie mieliście być dzisiaj na jakiejś imprezie? - spytałem niepewnie, niechcąc kontynuować rozmowy o tym czy coś mi się stało.

- Mieliśmy. Dopóki Liam do nas nie zadzwonił i zawiadomił, że Harry przyszedł do niego zalany w trzy dupy. - kurwa.

- Nic mu nie jest? - spytałem chcąc upewnić się, że nie zrobił nic głupiego.

- Nie, spokojnie. Liam go ogarnął. - powiedział. - Co się stało? - zapadła chwila ciszy. - Louis?

- Przyjdziesz? Proszę?

- Zaraz będę. - powiedział i rozłączył się.

Rzeczywiście już chwilę później wdrapywał się przez moje okno.

- Lou, co się dzieje? - spytał na widok mojej zaczerwienionej twarzy.

- Rodzice wrócili wcześniej, zobaczyli nas jak się całujemy. - mówiłem szybko. - Mark mnie uderzył, a Harry jego, później wybiegł z domu, ja pobiegłem za nim i powiedziałem, że go kocham. - Niall miał czysty szok wymalowany na twarzy. - A on odjechał. - szepnąłem na zakończenie.

- Boże Lou... - szepnął przytulając mnie. - To by wyjaśniało dlaczego w kółko powtarzał, że to jego wina.

- Nie wiem co mam zrobić. Ja nawet nie wiem co on czuje.

- A co ci powiedział zanim odjechał?

- Przeprosił. Gadał coś, że powinien przemyśleć konsekwencje, i że to jego wina. - starałem się dokładnie odtworzyć tamtą rozmowę. - Ale nie odpowiedział mi. - szepnąłem bardziej do siebie niż do blondyna. - Pewnie byłem tylko miłą rozrywką w ponurej codzienności. - prychnąłem cicho.

- Spokojnie Lou. To, że nie powiedział, że cię kocha, nie znaczy, że tak nie jest. Gdyby nic nie czuł, to nie leżałby teraz zachlany i zapłakany w łóżku.

- No nie wiem - mruknąłem.

- A ja wiem. Nie odpowiedział ci bo się boi. Boi się, że przez Marka cię straci. Daj mu czas, na pewno do ciebie przyjdzie. - powiedział spokojnie i uśmiechnął się miło.

- Nie przyjdzie.

- Przyjdzie i się zamknij. - odparł dobitnie.

Cały następny tydzień czułem się jak cień samego siebie. Praktycznie nie wychodziłem z pokoju, bardzo dużo spałem i mało jadłem. Tak naprawdę wychodziłem coś zjeść jak byłem pewny, że mamy i Marka nie ma w domu, albo zaraz po wstaniu jak znajdywałem na stoliku posiłki od rodzicielki. Wiedziałem, że muszę z nią w końcu porozmawiać. Wyjaśnić to co było pomiędzy mną a Harrym.

- Mamo. - zacząłem, gdy Mark wyszedł już do pracy. - Możemy porozmawiać? - szepnąłem. Mój głos też nie był w najlepszej kondycji.

- Jasne skarbie. - nigdy mnie tak nie nazywała. - Chodź tutaj. - uśmiechnęła się przyjaźnie i wskazała, abym koło niej usiadł. Tak też zrobiłem i siedziałem cicho, nie wiedząc od czego mam zacząć. - Nie bój się Lou. Możesz mi wszystko powiedzieć.

- Kocham cię mamo. - szepnąłem, gdy po moim policzku spłynęła pierwsza łza.

- Ja ciebie też Lou. - powiedziała oraz mocno przytuliła i w tym momencie dosłownie wybuchnąłem płaczem.

- Bo ja naprawdę go kocham. I ja wiem, że to wszystko tak szybko przyszło, ale cały mój czas spędzałem z Harrym i on jest cudownym człowiekiem. Nigdy nie czułem czegoś takiego. On tak szybko stał się moim wszystkim. Myślałem, że więcej dla niego znaczę, ale tak naprawdę nie składaliśmy sobie żadnych obietnic. Teraz kiedy odjechał... Czuje jakbym był niepełny. Jakby wyjeżdżając zabrał ze sobą cząstkę mnie. I wiem jaka jest między nami różnica wieku, ale nam to nie przeszkadzało.

- Skarbie, wiek nie ma znaczenia. Uczucia są tak nielogiczną rzeczą, że nie ma sensu mieszać w to liczb. Harry na pewno wróci. W końcu mieszka naprzeciwko. Wtedy będziecie mogli porozmawiać bez zbędnych przeszkód.

- A Mark? - spytałem przez łzy.

- Mark nie mieszka tu od tygodnia, a papiery rozwodowe złożone.

- Naprawdę?

- Naprawdę. Nikt nie będzie bił mojego syna. Swoją drogą Harry powinien uderzyć go mocniej.

- Czemu nic nie mówiłaś?

- Czekałam aż będziesz gotowy na tą rozmowę. Widziałam jak cierpisz. Potrzebowałeś czasu dla siebie i uszanowałam to. - mówiła z uśmiechem.

- Dziękuje. Naprawdę dziękuje mamo.


Two hearts in one homeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz