Dominic
Pędziłem najszybciej, jak mogłem, żeby nie spóźnić się do szkoły. Wpadłem do klasy i usiadłem w swojej ławce. Leżała na niej kartka. Wziąłem ją do ręki i zobaczyłem napis "w łazience o 11". Spojrzałem na zegarek. Za pięć jedenasta. Wybiegłem z klasy i wszedłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem. Nagle zobaczyłem w nim, jak za mną skrada się postać w czarnym płaszczu. Odwróciłem się i spojrzałem prosto w jej pozbawione tęczówek oczy. Zobaczyłem, jak wyciąga długi, błyszczący nóż. Tajemnicza postać wbiła ostrze szybkim ruchem prosto w moją pierś. Przeciągnęła nim wzdłuż, włożyła rękę i wyciągnęła moje zakrwawione i bijące jeszcze serce. Uniosła je do góry i wybuchła przerażającym, szyderczym śmiechem.Zerwałem się z łóżka oblany zimnym potem. Oddychałem ciężko.
To tylko koszmar. Odruchowo dotknąłem miejsca, gdzie we śnie miałem wbity nóż.
Powoli zacząłem się uspokajać. Niedługo potem znów usnąłem.
***
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwoniący telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i odebrałem.
-Cześć, Domi!
-Hej.
-To co? Idziesz ze mną na jakąś komedię?
-No idę, a kiedy?
-Za godzinę pod kinem, oki?
-Dobra, to do zobaczenia.
Już myślałem, że Michael zapomniał. Westchnąłem ciężko. Nie to, że nie chcę iść. Po prostu nie mam nastroju. I boję się, że znowu zaczną mnie męczyć koszmary.
Ubrałem czarne spodnie i dla odmiany ciemnoszarą bluzę. Włosy przygładziłem lekko dłonią, żeby nie sterczały we wszystkie strony.
Miałem jeszcze trochę czasu, więc przysiadłem na parapecie. Spojrzałem w niebo. Miało piękną jasnoniebieską barwę. Od razu na myśl przyszły mi oczy Sebastiana. Miały identyczny kolor. A najbardziej podobały mi się, gdy patrzyły na mnie...
Potrząsnąłem głową. Jakby to miało pomóc mi wyrzucić głupie myśli z głowy.
Do kina dotarłem chwilę spóźniony. Michael gdy mnie zauważył od razu rzucił się na mnie miażdżąc mi żebra w swoim uścisku. Od razu poprawiło mi to humor.
-Co tam u Paula i Jake'a?- zapytałem, gdy mnie już puścił.
-Dobrze. Cieszę się, że im się układa, ale czasem jak się przy mnie migdalą mam ochotę zwrócić obiad.
Zaśmiałem się.
-Na jaki film idziemy?
-Jakaś komedia romantyczna, może być?
-Jasne.
Gdy już zaopatrzyliśmy się w olbrzymie ilości popcornu i coli, poszliśmy zająć miejsca.
Podczas filmu Michael wszędzie widział podteksty i śmiał się jak opętany. A ja razem z nim. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli. Na przykład gdy dziewczynę złapała ulewa i zadzwoniła do swojego chłopaka mówiąc:"Kochanie, jestem mokra", tylko my rechotaliśmy na całą salę. Albo gdy facet mówi:"Stanął mi samochód", Michael prawie się udusił.
Wyszedłem z kina w zajebistym humorze.
-Dawno się tak nie uśmiałem.- powiedziałem.
-Ja też. A widziałeś miny tych wszystkich ludzi?
-Bezcenne.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się. Gdy wszedłem do domu zobaczyłem Jacoba siedzącego na kanapie.
-Gdzie ojciec?
-Wyszedł.
Tak wyglądała nasza rozmowa. Trochę smutno mi z tego powodu. Chciałbym mieć z nim lepsze relacje, w końcu to mój brat.
Poszedłem do pokoju i wziąłem jedną z moich ulubionych książek. Położyłem się na łóżku i zacząłem czytać. W końcu usnąłem.
Obudziłem się przed południem. Poszedłem pod prysznic i przebrałem się. Zszedłem na dół na późne śniadanie. Zrobiłem sobie mleko z płatkami i usiadłem obok Jacoba. Po chwili ciszy postanowiłem coś powiedzieć.
-Jak tam z pracą?
Spojrzał na mnie jakby dopiero zauważył, że z nim mieszkam.
-Ciągle szukam. A co tam w szkole? Masz jakichś znajomych?
-Dobrze, zaprzyjaźniłem się z paroma osobami.
Wytrzeszczył oczy, a po chwili uśmiechnął się szeroko.
-A nie mówiłem?
Uśmiechnąłem się lekko i poszedłem do pokoju. Zaczynamy się dogadywać, ogromnie mnie to cieszy.
Wyciągnąłem książki i zacząłem się uczyć. To znaczy słuchałem muzyki i gapiłem się w sufit, który nagle wydał mi się bardzo interesujący.
Po jakiejś godzinie usłyszałem krzyki. Zbiegłem na dół i zobaczyłem najebanego po uszy ojca. Kłócił się z Jacobem, wrzeszczał coś niezrozumiałego. Gdy zamachnął się, by go uderzyć, krzyknąłem:
-Zostaw go pijaku!
Odwrócił się i podszedł do mnie. Z każdym krokiem był coraz bardziej wściekły.
-Jak mnie nazwałeś mały skurwysynie?!
Uderzył mnie pięścią w twarz. Mocno. Przewróciłem się i upadłem na podłogę.
W oczach zaczęły zbierać mi się łzy. Teraz, kiedy wszystko zaczynało się układać, on musiał to spierdolić.
Gdy ojciec wyszedł trzaskając drzwiami, Jacob pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do łazienki. Popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Zajebiście, podbił mi oko. Jutro szkoła, jak ja się tak pokażę?
-Przepraszam. Obiecałem ci, że to się nie powtórzy...
-To nie twoja wina.
-Po co się odzywałeś?
-Bo by cię uderzył.
-Ale tak to uderzył ciebie, do cholery!
Wzruszyłem ramionami i poszedłem do pokoju. Położyłem się na łóżku i wtuliłem twarz w poduszkę. Po chwili usłyszałem, jak Jacob wchodzi do pokoju i siada obok mnie.
-Gdyby nie ty, to ja bym dostał. A powinno być na odwrót, to ja mam cię chronić. Przepraszam.
Podniosłem się powoli i przytuliłem go. Na początku był trochę zaskoczony, ale po chwili objął mnie mocno.
-Kocham cię, braciszku.- powiedział.
-Ja ciebie też.
Odsunęliśmy się od siebie.
-Chodź, dam ci jakieś okulary przeciwsłoneczne na jutro.
-W październiku?- zaśmiałem się.
-Trudno, najwyżej będziesz wyglądał jak idiota.
Szturchnąłem go w ramię. Poszliśmy do jego pokoju. Wybrałem jedne z jego okularów, założyłem je i spojrzałem w lustro. Nie było tak źle, jeśli będę się pilnował, nikt nie zauważy.
Resztę dnia spędziłem z Jacobem oglądając filmy w salonie i obżerając się słodyczami. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Straciłem bezpowrotnie ojca, ale za to zyskałem brata. Najlepszego starszego brata na świecie.
~~~
Tak jakoś wyszło bez Seby. Ale spokojnie, niedługo będzie go tyle, że rzygniecie tęczą ^^
Uwielbiam wasze komentarze <3
CZYTASZ
Chelsea Smile
Teen FictionDominic to zwyczajny 17- latek. Jego mroczny styl i muzyka, której słucha tłumaczyli młodzieńczym buntem. Uważali go za szczęśliwego nastolatka. Tylko Dominic wiedział, ile bólu doświadczył przez swoje krótkie życie. Nie robił jednak z tego afery, t...