Rozdział 9

10.8K 1K 241
                                    

Sebastian

Gdy tylko zadzwonił dzwonek do drzwi zerwałem się jak oparzony. Pobiegłem otworzyć i zobaczyłem Dominica. Wpuściłem go do środka i kazałem mu zdjąć bluzę i okulary. Usiadł na wysokim krześle w kuchni i patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie z tymi pociętymi rękami i podbitym okiem. Był cudowny.

Usiadłem obok niego i dotknąłem jego ręki. Przejechałem delikatnie po jego bliznach. Ciekawe, jakie historie się za nimi kryją.

-Powiesz mi, kto cię uderzył?

-Ale to zostanie między nami, dobrze?

-Obiecuję.

-To mój ojciec.- wyszeptał zawstydzony.

Zamrugałem zdziwiony. Ojciec go bije?

Mój Boże, on jest taki biedny i nieszczęśliwy... I za co to? Przecież to najwspanialsza osoba jaką znam...

Objąłem go mocno.

-Nie pozwolę już nikomu cię skrzywdzić. Nigdy.- wyszeptałem, gładząc go po włosach.

On tylko wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Szczerze? Najchętniej to bym go już nigdy nie puścił.

Pamiętam, jak zemdlał w szkole. Wziąłem wtedy jego delikatne ciało na ręce i zaniosłem do siebie. Zdjąłem mu bluzę i po raz pierwszy zobaczyłem jego blizny. Leżał na moim łóżku, taki kruchy, blady. Jakby zaraz miał się rozpaść, rozpłynąć.

W rzeczywistości to najsilniejsza osoba, jaką znam. Przeżył naprawdę dużo w swoim krótkim życiu, a wciąż się jakoś trzyma.

Chcę go chronić. Żeby już nigdy nie cierpiał.

Odsunąłem go troszeczkę i pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać. Najpierw delikatnie, żeby wybadać, jak zareaguje. Potem całowałem go coraz mocniej, z większą namiętnością. Poczułem, jak wplata rękę w moje włosy i ciągnie je lekko. Nagle tą zajebistą chwilę przerwał dzwoniący telefon Dominica. Odsunęliśmy się od siebie zdyszani, a Dominic odebrał nie patrząc na mnie.

-Halo?

Próbowałem nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale on uporczywie wpatrywał się w podłogę. Po chwili się rozłączył i wciąż unikając mojego spojrzenia powiedział:

-Ja już pójdę.

Wstał i chciał odejść, ale zatrzymałem go.

-Nie idź jeszcze, proszę. Chodź, obejrzymy jakiś film.

-No dobrze...

Gdy siedzieliśmy na kanapie w salonie, zapytałem niby od niechcenia:

-Kto dzwonił?

-Michael.

Zacisnąłem pięści. Kazałem mu się od niego odczepić!

-A czego chciał?- starałem się brzmieć spokojnie.

-Pytał, czy jutro do niego przyjdę.

-I przyjdziesz?

-Może.

Złapałem go za ramiona i położyłem tak, że jego głowa leżała na moich kolanach.

-Wygodnie?

-Mhm.

Dotknąłem jego puszystych włosów. Zamiast na film patrzyłem na niego i zastanawiałem się, co zrobić z Michaelem. Nie chcę, żeby ktokolwiek dotykał mojego Dominica. A zwłaszcza ten dupek. Z pewnością nie zależy mu jedynie na przyjaźni.

Gdy film się skończył Dominic zaczął zbierać się do wyjścia. Odprowadziłem go pod jego dom i pocałowałem w policzek na pożegnanie. Wracając do siebie wciąż myślałem, jak zmusić Michaela, żeby zostawił Dominica w spokoju. Byłem zazdrosny, to chyba normalne? Nie pozwolę temu skurwielowi skrzywdzić Dominica. Mojego Dominica...

~~~
Podoba Wam się perspektywa Sebastiana?
Oj będzie się działo...
Do kolejnego, kochani ^^

Chelsea SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz