Sebastian
Gdy tylko zadzwonił dzwonek do drzwi zerwałem się jak oparzony. Pobiegłem otworzyć i zobaczyłem Dominica. Wpuściłem go do środka i kazałem mu zdjąć bluzę i okulary. Usiadł na wysokim krześle w kuchni i patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie z tymi pociętymi rękami i podbitym okiem. Był cudowny.
Usiadłem obok niego i dotknąłem jego ręki. Przejechałem delikatnie po jego bliznach. Ciekawe, jakie historie się za nimi kryją.
-Powiesz mi, kto cię uderzył?
-Ale to zostanie między nami, dobrze?
-Obiecuję.
-To mój ojciec.- wyszeptał zawstydzony.
Zamrugałem zdziwiony. Ojciec go bije?
Mój Boże, on jest taki biedny i nieszczęśliwy... I za co to? Przecież to najwspanialsza osoba jaką znam...
Objąłem go mocno.
-Nie pozwolę już nikomu cię skrzywdzić. Nigdy.- wyszeptałem, gładząc go po włosach.
On tylko wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Szczerze? Najchętniej to bym go już nigdy nie puścił.
Pamiętam, jak zemdlał w szkole. Wziąłem wtedy jego delikatne ciało na ręce i zaniosłem do siebie. Zdjąłem mu bluzę i po raz pierwszy zobaczyłem jego blizny. Leżał na moim łóżku, taki kruchy, blady. Jakby zaraz miał się rozpaść, rozpłynąć.
W rzeczywistości to najsilniejsza osoba, jaką znam. Przeżył naprawdę dużo w swoim krótkim życiu, a wciąż się jakoś trzyma.
Chcę go chronić. Żeby już nigdy nie cierpiał.
Odsunąłem go troszeczkę i pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać. Najpierw delikatnie, żeby wybadać, jak zareaguje. Potem całowałem go coraz mocniej, z większą namiętnością. Poczułem, jak wplata rękę w moje włosy i ciągnie je lekko. Nagle tą zajebistą chwilę przerwał dzwoniący telefon Dominica. Odsunęliśmy się od siebie zdyszani, a Dominic odebrał nie patrząc na mnie.
-Halo?
Próbowałem nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale on uporczywie wpatrywał się w podłogę. Po chwili się rozłączył i wciąż unikając mojego spojrzenia powiedział:
-Ja już pójdę.
Wstał i chciał odejść, ale zatrzymałem go.
-Nie idź jeszcze, proszę. Chodź, obejrzymy jakiś film.
-No dobrze...
Gdy siedzieliśmy na kanapie w salonie, zapytałem niby od niechcenia:
-Kto dzwonił?
-Michael.
Zacisnąłem pięści. Kazałem mu się od niego odczepić!
-A czego chciał?- starałem się brzmieć spokojnie.
-Pytał, czy jutro do niego przyjdę.
-I przyjdziesz?
-Może.
Złapałem go za ramiona i położyłem tak, że jego głowa leżała na moich kolanach.
-Wygodnie?
-Mhm.
Dotknąłem jego puszystych włosów. Zamiast na film patrzyłem na niego i zastanawiałem się, co zrobić z Michaelem. Nie chcę, żeby ktokolwiek dotykał mojego Dominica. A zwłaszcza ten dupek. Z pewnością nie zależy mu jedynie na przyjaźni.
Gdy film się skończył Dominic zaczął zbierać się do wyjścia. Odprowadziłem go pod jego dom i pocałowałem w policzek na pożegnanie. Wracając do siebie wciąż myślałem, jak zmusić Michaela, żeby zostawił Dominica w spokoju. Byłem zazdrosny, to chyba normalne? Nie pozwolę temu skurwielowi skrzywdzić Dominica. Mojego Dominica...
~~~
Podoba Wam się perspektywa Sebastiana?
Oj będzie się działo...
Do kolejnego, kochani ^^
CZYTASZ
Chelsea Smile
Teen FictionDominic to zwyczajny 17- latek. Jego mroczny styl i muzyka, której słucha tłumaczyli młodzieńczym buntem. Uważali go za szczęśliwego nastolatka. Tylko Dominic wiedział, ile bólu doświadczył przez swoje krótkie życie. Nie robił jednak z tego afery, t...