part thirty two;

220 13 1
                                    

Niall leżał na kanapie Liama, wodził wzrokiem za majaczącą na stoliku kawowym, półpełną szklanką alkoholu. Równocześnie czuł że im bardziej próbował zmusić nieposłuszne palce do ujęcia błyszczącego szkła, tym bardziej żołądek podchodził mu go gardła, jakby próbował zdusić jego naiwne pragnienia.

Zayn mdłym wzrokiem wodził za światełkami tańczącymi denerwująco szybko na jasnej ścianie, zalewając jego oczy zbyt nagłą falą doznań, na co nie był teraz gotowy. Ktoś wyciągnął do niego dłoń i pognał z jego ręką w stronę przejścia z salonu, które aktualnie przekształciło się w parkiet.

Zobaczył jedynie czekoladę w rozbawionych oczach i sklejone potem podskakujące kakaowe kosmyki, nim został obrócony w rytm za szybkiej muzyki, dobiegającej jakby zza kilku ścian. Nie skupiał się na wirujących wokół niego światełkach, głosach i unoszącym się w powietrzu zapachu potu i wódki, którą Niall otwierał jedną za drugą.

Liczył obroty. Liczył za pierwszym.

Za drugim.

Nie miał już siły. Trzeciego nie policzył...
Dlatego kiedy Liam okręcił go po raz kolejny, a drzwi przed oczami mulata nagle zaczęły na niego napierać i wchłaniać jego ciało kawałek po kawałku, mulat wychylił się mocno, upadając w mokrą kałużę znajdującą się pod ich nogami, ocierając szybko łzy gromadzące się w jego onyksowych oczach.

Zjadł dzisiaj za mało by móc w zwymiotować, dlatego teraz wszystko bolało jeszcze mocniej.
Mimo iż alkohol, jaki dziś wypił już wylał się z niego przezroczysto-zieloną kałużą, jego żołądek ścisnął się jeszcze raz, skręcając wszystko w brzuchu mulata, byle tylko wyrzucić z siebie coś jeszcze.

Tuż obok niego na ziemię opadł szatyn, roześmiany i cały rozpromieniony, unosząc się w euforii kolorów i ostrego zapachu trunków.

Jednak gdy tylko Liam spojrzał w słabe i wyprane oczy przyjaciela, całkowicie zniknął cały jego nastrój do zabawy, zastąpiony troską i łamiącym serce zmartwieniem.

Chłopak uniósł mulata pod ramiona, czy to wina trunku że wydawał się taki lekki?
Odstawił go dopiero w łazience, opierając jego wiotkie ciało o umywalkę, z której jednak spłynął na ziemię jak gdyby nie miał kości.
Przypadając do toalety, wyrzucając z siebie absolutnie nic, w czasie gdy Liam chłodził dla niego ręczniki i przecierał pobladłą twarz, która teraz przybrała najjaśniejszą barwę, jaką szatyn kiedykolwiek widział u Zayna.

W tym samym czasie Louis próbował wyciągnąć Harrego do tańca, podrygując nieco za kanapą na której ten siedział, jedną ręką gładząc łydki blondyna, który już prawie usnął, a drugą podrygując lekko, by szatyn nie uczepił się że nie tańczy.

Jego oczy z pewnością były już matowe i zamglone, a włosy mokre od wcześniejszego skakania razem z czwórką chłopców w korytarzu, przez godziny.

Poczuł jednak w pewnym momencie jak drobne palce ściskają mocno jego policzki, a świat zwęża się do spływającego na jego nos karmelu, oczu zwężonych w mdłym uśmiechu, oraz wąskich ust, wtłaczających w jego własne ostatnie alkoholowe tchnienia.

- Oszukujesz mnie... - powiedział groźnie, ale jego twarz przypominała piankę roztapiającą się nad ogniem.

- Co mnie zdradziło? - szepnął brunet, nim Louis zaśmiał się i pocałował go gwałtownie, niemal zaborczo ściskając jego twarz w dłoniach.

Harry myślał przez chwilę o tym, że w pokoju jest jeszcze Niall, ale to chyba właśnie był moment, w którym wychodzili na jaw.
Co jednak nie było wcale tak oburzające jak Louis się obawiał, bo Niall tylko uśmiechnął się gdy się od siebie odsunęli, uniósł szklankę którą w końcu dorwał, krzycząc „wasze zdrowie!" i wyszedł.

❝ we keep this love on a photograph ❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz