proloque;

798 30 27
                                    

Przesuwał parówki leniwie po talerzu.
Czekoladowe loki spływały po jego twarzy.

Jeszcze nie do końca się dobudził.

W głowie miał tylko wczorajszą lampkę wina i błysk flesza. Przede wszystkim błysk flesza.

- Jak wczorajsza sesja, kochanie? - dochodzi głos gdzieś z oddali. Zamazany i niewyraźny. Jakby z innego pokoju.

Harry podnosi głowę by trupio fioletowymi oczami przeskanować Anne, zmartwioną opierającą dłonie na biodrach.

- Ile wypiłeś? - pada za chwilę.

„Wystarczająco by dzisiaj nie żyć" - myśli.

- Niewiele.

- Nie wyspałeś się? Powiem ojcu żeby obciął ci trochę tych zleceń, nie masz czasu na życie przez tą fotografię...

- Nie, mamo. Jest okej. Jest dobrze. Po prostu wczoraj żeby szybciej zeszło wypiłem lampkę wina i... reszta poszła z górki.

Właściwie chłopak mógł sam się pogubić w tym ile było tam prawdy.

Jednak najważniejsze było to, że chociaż trochę uspokoiło to Anne.

- Nie możesz harować tyle, żeby aż musiało „iść z górki", Harry. Nadal uważam że powinieneś iść na studia i wybrać jakiś normalny zawód, a nie brać to co daje ci ojciec...

- Nie pójdę na studia, mamo. Rozmawialiśmy o tym już tyle razy... - jego głowa jeszcze nie była w stanie poruszać tak zawiłych tematów.

Blada dłoń z widelcem osunęła się po talerzu, powodując głośny pisk, na który jedynie Harry się skrzywił. Widocznie tylko dla niego był on taki głośny...

- Porozmawiam z ojcem. Mimo wszystko - oznajmiła kobieta stanowczo.

- Rób co chcesz, jestem zmęczony... - chłopak podparł się o czoło, próbując odgarnąć tluste, wpadające do oczu kosmyki.

Już tyle razy myślał o tym by je ściąć, ale nie miał serca ani kasy żeby pójść do fryzjera, więc kończyło się na wyklinaniu i targaniu.

§

- Harry, synku? - dobiegł go głos zza drewnianych drzwi, na co chłopak wcisnął twarz mocniej w poduszkę i jęknął przeciągle.

Jego głowa wciąż nie wróciła na miejsce, a mózg jakby bezwładnie miotał się w środku czaszki, nie zdolny do jakiegokolwiek myślenia, z głuchym łomotem odbijając się od spowitej lokami głowy, przy każdej próbie.

Mimo to, Harry mruknął cicho by ojciec wszedł do środka i już chwilę później, wygnieciony materac jęknął pod ciężarem mężczyzny.

Desmond położył delikatnie dłoń na łopatkach syna, co było ogromnym wysiłkiem dla Harrego, skutecznie rozpraszając jego, i tak rozdygotaną głowę, od słów, jednocześnie padających z ust ojca.

- Rozmawiałem z matką. Nie wiedziałem że tyle pracy to dla ciebie za dużo. Było mi przykro że o niczym nie powiedziałeś, mieliśmy rozmawiać, pamiętasz? Tak bardzo ci się podobała ta praca, cały czas pokazywałeś mi takie świetne fotografie, że chciałem tylko ci pomóc i sprawić radość...

- To naprawdę sprawia mi radość. Kocham tą robotę, po prostu... wczoraj jakoś nałożyło się na siebie za dużo zajęć, a ja trochę wypadłem z rytmu po ostatniej przerwie.

❝ we keep this love on a photograph ❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz