Trzymałem blisko siebie załamanego szatyna. Czułem że pół mojej koszulki ociekało słonymi łzami Kamila lecz nie zważałem na to i dalej trzymałem go w uścisku. Wszystko aby tylko poczuł się lepiej.
-Co ja mu zrobiłem?! Czemu ze mną zerwał? Układało nam się tak dobrze przez te trzy miesiące od twojego pojawienia się i nagle dostaje od niego taki prezent gwiazdkowy? Czemu do cholery...-
Chłopak dalej wypłakiwał swoje smutki w moje ramię a ja powtarzałem w kółko i na okrągło że wszystko będzie dobrze, mimo iż dusiłem się w jego objęciach. Nie rozumiałem czemu Thor z nim zerwał. Jako przyjaciel niebieskookiego wiedziałem że jest załamany z tego powodu. Westchnąłem i oswobodziłem się na chwile z jego rąk po czym przyjrzałem się mu. Oczy miał zapuchnięte i spowite smutkiem a na jego twarzy nie gościł tak dobrze znany przeze mnie uśmiech szatyna. Położyłem moją dłoń na jego policzku i wytarłem mu z twarzy łzy.
-Idę zrobić nam kawę na pocieszenie, poczekasz chwilę?-
-Jasne...-
Zabrałem rękę z jego policzka i poszedłem do mojej kuchni zaparzyć napoje. Wyjąłem dwa duże kubki i nastawiłem wodę w czajniku. Podczas oczekiwania pomyślałem jak naprawić zepsuty humor przyjaciela. Widziałem w jakim cierpieniu się znajdował i gdy o tym myślałem jedyną rzeczą jakiej chciałem było to aby znowu się uśmiechnął do mnie, by powiedział mi o wszystkim czego nienawidzi i zaraz znowu żartować z otoczenia.
Znalazłem w mojej głowie sensowny pomysł.
Pokrywa grzejnika wyskoczyła do góry a ja nalałem gorącej wody do naszych kubków i przygotowałem nam kawę, dla mnie samą a dla niego z mlekiem. Wziąłem napoje i wróciłem do salonu. Niebieskooki siedział tam z podkulonymi nogami mocno przyciśniętymi do piersi. Kiedy mnie zauważył lekko uniósł kąciki ust do góry a ja odwzajemniłem to podając mu gorącą ciecz.
-Uważaj aby się nie opatrzyć-
Chłopak zachichotał przypominając sobie o naszej wpadce z przed paru miesięcy. Byłem dumny z siebie wiedząc że poprawiłem mu humor. Upiłem łyk kawy i postawiłem ją z powrotem na stolik. Odwróciłem się i ruszyłem do przedpokoju ubrać buty, płaszcz i resztę ubrań na dwór. Kamil spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Gdzie ty idziesz?-
Uśmiechnąłem się tajemniczo i wróciłem po swój kubek.
-Weź ze sobą koc i chodź za mną-
W błękitnych oczach szatyna zauważyłem iskierki ciekawości, właśnie to co chciałem uzyskać. Wstał, wytarł nos i ruszył w moje ślady. Po chwili oboje staliśmy już ubrani i gotowi do wyjścia. Wolną ręką złapałem jego dłoń i wyszedłem z mieszkania. Udaliśmy się do schodów i szybkim krokiem weszliśmy na górne stopnie.
-Góra...?- w jego głosie słyszałem zdziwienie.
-Tak-
Chwile potem stanęliśmy przed metalowymi drzwiami. Otworzyłem je barkiem i w chwili gdy się otworzyły owiało nas mroźne powietrze. Nie puszczając ręki niebieskookiego ruszyłem przed siebie i wyszedłem na dwór. Znajdowaliśmy się na dachu mojego bloku, widać było stąd ogromną panoramę miasta. Ciemność rozświetlały tysiące świateł a po śród tego wszystkiego można było słuchać odgłosów tętniącego życiem miasta. Odwróciłem się do oczarowanego widokiem chłopaka i uśmiechnąłem się.
-I jak?-
-Jezu Krystian, jak tu jest przepięknie-
Nie mogłem ukryć podziwu wymalowanego na mojej twarzy.
-Chodź-
Ruszyłem w stronę komina znajdującego się niedaleko nas i postawiłem obok niego kawę. Po chwili dołączył do mnie Kamil i domyślając się co chciałem zrobić otulił nas szczelnie kocem. Przytuliłem go i położyłem głowę na jego ramieniu wpatrując się w krajobraz rozpościerający się przed nami. Mimo zimna czułem będąc w ramionach szatyna jedynie ciepło. Poczułem jak jego głowa ląduje na mojej i razem patrzyliśmy przed siebie nasłuchując dźwięków z otoczenia. Nie wiem ile tam spędziliśmy czasu ale bez przerwy wszystko było przyjemnie takie same. Miasto nigdy nie śpi.
***
Czułem ból. Wszechobecny i morderczy ból. Czy tak ludzie czują się po śmierci? Miałem nadzieję że nie bo nie wytrwał bym w tym długo. Spróbowałem podnieść powieki ale nie udało mi się. Czułem jakby moje ciało przestało ze mną funkcjonować. Skrzywiłem się mimowolnie kiedy ból ponowie uderzył w moje nerwy. Chciałem krzyczeć ale tego też nie mogłem. Byłem bezsilny.
Chwilę potem usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Postanowiłem podjąć drugą próbę otworzenia oczu. Tym razem udało mi się.
Jaskrawe białe światło otoczyło moje oczy przez co musiałem je zmrużyć. Kiedy przyzwyczaiłem się do światła rozejrzałem się po miejscu w którym leżałem. Przypominało to... pokój szpitalny.
-Czy ja... nie żyje?-
-Muszę pana zmartwić ale nie, jest pan żywy jednak wiem że czuje pan ból o wiele gorszy od śmierci-
Z boku zobaczyłem wysoką kobietę w uniformie lekarskim. Wiedziałem że zdezorientowanie malowało się na mojej twarzy.
-J...j...jak?
Lekarka uśmiechnęła się.
-Skok z drugiego piętra w 13% ma możliwość na nie powodzenie panie Krystianie. Przykro mi ale niestety załapał się pan do tej że grupy-
&~~~~~~~~~~~~~~~~~~&
Krystianek jednak żyje ¯\_( ͡❛ ₒ ͡❛)_/¯
764 słowa
CZYTASZ
𝕀 𝕄𝕀𝕊𝕊 𝕐𝕆𝕌~~𝑵𝒆𝒙𝒆 𝒙 𝑬𝒘𝒓𝒐𝒏
Fiksi Penggemar"Ty szmato... Jak mogłeś!" moje oczy pokryte były w łzach. "Pierdol się, nigdy nic do ciebie nie czułem! Wolał bym dziwkę w łóżku niż ciebie w życiu śmieciu!" niebieskooki wykrzyczał mi to prosto w twarz po czym walną mnie ręką z liścia. Tą samą rę...