16

3.3K 214 32
                                    

Katherine

- Co to miało być!? - krzyknęłam na niego. 

- Gdyby się między nas nie wpierdalał, nie dostałby po mordzie. Proste. - powiedział King. Był bardzo zdenerwowany, chodził jak tykająca bomba. - Kto to w ogóle, kurwa, jest? 

- To akurat nie jest już twoja sprawa, ale pomogli mi. Potrzebowałam zadzwonić, a nie miałam telefonu. - wyjaśniłam, bo trochę przerażał mnie jego widok w takim stanie. 

- I dlatego wylądowałaś w jego ubraniach!? - King warknął. 

Dlaczego to ja byłam przesłuchiwana skoro to on nawalił? Nie miałam zamiaru więcej tego słuchać. Ostatni raz spojrzałam mu w oczy i pokiwałam głową, po czym odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie. 

- Katherine! Gdzie ty, do cholery, idziesz? - Kai pobiegł za mną i po chwili już dotrzymywał mi kroku. 

- Daj mi spokój, nie chcę cię znać. - powiedziałam, kompletnie nie zwracając na niego uwagi i kontynuując szybki krok. 

- Dobra, kurwa, przepraszam. Słyszysz? - mówił idąc obok mnie, ale ja się nie zatrzymywałam. 

Oczy znów mi się zaszkliły, a zdecydowanie nie chciałam żeby on zobaczył, że przez niego płaczę. 

- Katherine! To nie jest moje dziecko! - krzyknął i te słowa mnie zatrzymały. 

King stał za mną, a ja przez chwilę stałam nieruchomo nie wiedząc jak zareagować. Nie jego dziecko? Nie wiedziałam, czy jego wyjaśnienia mogły coś zmienić, ale postanowiłam, że go wysłucham. Nie dla niego, dla siebie, bo zasługiwałam na prawdę. Westchnęłam głęboko i odwróciłam się przodem do niego, krzyżując ręce na piersiach. 

- Chcę poznać całą prawdę, Kai. - zaczęłam spokojnie, jednak stanowczo - Całą prawdę. Bez żadnych "profesjonalnych" gadek i sekretów, o których nie możesz mi powiedzieć, bo im mniej wiem, tym lepiej dla mnie, jasne? 

- Obiecuję. Tylko nie róbmy tego tutaj. Pojedź ze mną do domu. 

Nie pasowała mi ta opcja. Bez względu na jego wyjaśnienia nie ufałam mu już tak jak przedtem. Potrzebowałam neutralnego gruntu. Miejsca, z którego mogłabym uciec. Rozejrzałam się dlatego dookoła i zobaczyłam małą kawiarnię na rogu. 

- Możemy porozmawiać tam. - wskazałam kawiarnię palcem i od razu widziałam, że chciał odrzucić moją propozycję, ale on również widział, że moja cierpliwość do niego się skończyła. Westchnął i poddał się. 

- W porządku. - rzucił tylko i w ciszy ruszyliśmy w stronę kawiarni.

Wchodząc do środka wszystkie oczy padły na nas. Mogło to być spowodowane tym, że on wyglądał jak bogaty biznesmen w drogim garniaku, a ja jak przybłęda z ulicy. Albo może po prostu wszyscy go znali. W końcu mieszkał niedaleko i był tu wpływowym człowiekiem. 

Kai zaproponował miejsce przy oknie. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i nie zdążyliśmy nawet porządnie wymienić się spojrzeniami, gdy młoda kobieta, która tam pracowała podeszła aby złożyć nasze zamówienie. 

- Dzień dobry. Co podać? - spytała bardzo przyjaznym głosem pożerając przy tym Kinga wzrokiem. 

- Dwa razy czarna. - rzucił King nawet nie podnosząc głowy aby na nią spojrzeć. 

- Właściwie to ja poproszę kawę z mlekiem i cukrem. - powiedziałam i zyskałam tym jego złowieszcze spojrzenie. Nie spodobało mu się to, że specjalnie postawiłam mu się nawet w tak drobiazgowej sytuacji, ale za to ja od razu poczułam się trochę lepiej. 

CrescendoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz