32 Finał (3/6)

2.4K 166 21
                                    

Katherine

Musiałam upewnić się, że Greg na spotkanie z potencjalnym klientem, którym był dziadek Landon, przyjdzie sam. Postanowiłam więc zająć trochę czasu Alanie, która zachowywała się jak wspólniczka Grega. Po wskoczeniu w swój ukochany kostium na akcje takie jak ta, czyli elastyczne czarne spodnie i moja ukochana ramoneska, wybrałam się do domu Kinga i Alany. Wiedziałam, że jego tam nie zastanę. King był w swoim biurze, pod nadzorem chłopaków Astera.

Planowałam zapukać, ale gdy dotknęłam drzwi, otworzyły się. Weszłam do środka i udałam się do salonu, gdzie zazwyczaj przebywała Alana. Zamiast niej zastałam tam jednak Grega, który siedział na sofie z drinkiem w dłoni i czuł się jakby był u siebie. Zobaczył mnie i posłał mi swój podstępny uśmiech, a mi adrenalina momentalnie skoczyła.

- Katherine James - powiedział. - Cóż za miła niespodzianka.

- Chciałabym móc powiedzieć to samo, ale rodzice nauczyli mnie, że nie wolno kłamać - odparłam i posłałam mu taki sam uśmiech jak on mi.

- Zadziorna - stwierdził, upijając łyk szkockiej na lodzie. - Nic dziwnego, że mężczyzna taki, jak nasz Kai ma do ciebie słabość - dodał, po czym wstał i wolnym krokiem ruszył w moim kierunku.

- Widocznie ma dobry gust - odgryzłam się, obserwując każdy jego ruch. - A ty co tutaj robisz? Przyszedłeś odwiedzić swój typ kobiety? Czyli taki z dzieckiem w drodze? - spytałam, krzyżując ręce na piersiach, gdy nagle mnie olśniło. - A może przyszedłeś odwiedzić matkę swojego dziecka, hm? - dodałam, a Greg momentalnie spoważniał. Stał już kilka centymetrów ode mnie i pożerał mnie wzrokiem w bardzo negatywnym znaczeniu tego słowa.

- Uważaj na słowa, Katherine - zagroził, machając mi drinkiem przed nosem. - Kiedyś możesz się nimi sama sparzyć.

Jego reakcja dała mi do myślenia, ale w tej chwili miałam misję. Odwróciłam się od niego i ruszyłam w kierunku wyjścia.

- Myślisz, że wszystkich rozgryzłaś, James, ale tak się składa, że nawet nie wiesz z kim sypiasz - krzyknął za mną.

Zatrzymałam się przed drzwiami i odwróciłam przodem do niego.

- Teraz będziesz mnie nastawiał przeciwko mężczyźnie, którego wychowałeś jak własnego syna i któremu dałeś swoje nazwisko? - prychnęłam.

- Tak się składa, że odwieczny przyjaciel twojej rodziny, pan Laurent, przekazał mi pod opiekę coś więcej, niż twoją bliźniaczkę - rzucił dumnie.

- W co ty grasz, King? - wyrwałam nerwowo, robiąc krok z powrotem w jego kierunku. - Rozmawiałam z Kaiem o Laurencie. Nie jest jego synem ani wnukiem. Powiedział mi.

- To chyba zapomniał wspomnieć o tym, że jego biologiczny ojciec jest synem brata Laurenta. Mojego najlepszego przyjaciela, który zginął z rąk twojego dziadka - mówił.

- Kai nie wie, kto jest jego biologicznym ojcem - mówiłam, chociaż sama co raz bardziej zastanawiałam się nad sytuacją rodzinną Kinga.

Greg wybuchł śmiechem.

- Nie? A nie przedstawił cię przypadkiem szanownemu państwu Riano, gdzie miał stawić się z narzeczoną Alaną? - spytał, tymi słowami zadając mi cios prosto w serce.

Przypomniałam sobie to, jak traktowali go państwo Riano. Ugościli nas najlepiej jak potrafili, błagali go o pomoc i pani Riano traktowała go zupełnie jak... syna. Gwałtownie zrobiło mi się duszno.

- Kai jest -

- Synem Riano, tak - Greg mi przerwał. - A stary Riano jest synem Dominica Laurenta, brata Nicholasa. Nazwisko przejął po matce, ale gwarantuję ci, że gdyby dowiedział się, że jesteś od Romero, nie pozwoliłby ci mówić na siebie "teściu."

CrescendoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz