Epilog (6/6)

3.6K 237 59
                                    

Katherine 

Dziadku, 

Dziś minął pierwszy rok odkąd cię z nami nie ma. Odkąd wróciliśmy do Nowego Jorku tak wiele się zmieniło... Oddałabym wszystko, żebyś mógł tu z nami być. Nasz mały Landon Junior skończył ostatnio roczek. Byłbyś dumny, że z pomiędzy pieniędzy, kieliszka i rękawic bokserskich, chwycił rękawice i uciekł z nimi do pokoju. Poza tym, że codziennie za tobą tęsknimy, wszyscy mamy się dobrze. Dzieci rosną, dorośli się starzeją, a babcia... Dzięki niej wszyscy mamy wrażenie, jakbyś nadal tu z nami był. Jest jej ciężko, ale jest wspaniała. Cieszę się, że zapomniała kim jest jak się poznaliście. Dzięki temu stworzyliście coś, co jest wieczne i niezniszczalne. Stworzyliście rodzinę. 

Dziś jest wyjątkowy dzień za równo dla nas, jak i dla Ciebie. Mam nadzieję, że jesteś dumny z tego, co zrobiliśmy z twoją siłownią. Co prawda, to ja wpadłam na ten pomysł, ale to głównie Montez to zbudował i nie zawaha się tym pochwalić. 

- Gotowa? - Kai otworzył drzwi od mojego biura. 

- Tak, już idę - posłałam mu uśmiech. 

Wzywa mnie mój mąż. Tak, tym razem prawdziwy. Ślub był w naszym stylu. Nie było nikogo, tylko my i nasz synek. Dopiero teraz czuję, że małżeństwo tak na prawdę coś znaczy, że nie jest na pokaz. Dopiero teraz wiem o czym mówiłeś przez te wszystkie lata. 

Muszę iść, ale napiszę do Ciebie po otwarciu. Jestem pewna, że będzie wyjątkowo. 

Kocham i tęsknię, Katherine 

Tego maila wysłałam na adres mailowy dziadka i zamknęłam laptopa, wypuszczając powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam. Z biurka wyjęłam ogromne, czerwone nożyce i udałam się do wyjścia.

Kai zaparkował samochód kilkaset metrów od budynku, ponieważ pojawiło się o wiele więcej ludzi niż się spodziewaliśmy. 

Minęliśmy tłum i dotarliśmy do reszty rodziny, która stała pod czteropiętrowym, nowym budynkiem, który powstał na miejscu starej siłowni dziadka. Przywitałam się z mamą i przekazałam jej nożyce, po czym przejęłam synka od Nathalie i ucałowałam jego słodki policzek. 

- Mama - powiedział, zadowolony. Był bardzo radosnym dzieckiem, które wniosło do tej rodziny dużo radości wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowaliśmy. 

- Lanny - odparłam i jeszcze raz pocałowałam synka. - Poczekasz chwilkę z tatusiem? Mama musi pomóc babci Emmie. 

Lanny bez wahania przeszedł na ręce do Kaia, który musiał zapewnić mu widok pierwszorzędny. Kai puścił do mnie oczko i obdarował mnie tym swoim uśmiechem, do którego z dnia na dzień mam co raz większą słabość. 

Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do babci, która już wsunęła dużą, czerwoną wstążkę między ostrza nożyczek. 

- Gotowi? - spytałam, rozglądając się po uczestnikach tego eventu. 

Chłopcy, których trenował dziadek byli teraz dorosłymi mężczyznami. Aby oddać mu hołd zjawili się tu wszyscy, ustawili w rzędzie i dopiero wtedy zauważyłam, że wszyscy mieli na sobie skórzane kurtki.

- Gotowi - odparła babcia dumnie, po czym pomogłam jej przeciąć wstążkę tymi ogromnymi nożycami. Wstążka uwolniła materiałowe przykrycie, które spadło na ziemię, tym samym odkrywając kamienną tablicę z wygrawerowanym, złotym napisem. 

Akademia Samoobrony i Sztuk Walki imienia Landona Romero 

Wszyscy zaczęli bić brawo, a ja widziałam ogromną dumę w oczach całej rodziny. I wtedy, tak zupełnie z nikąd, gdy babcia dotknęła tablicy z nazwą nowej szkoły na cześć dziadka, na sam środek tablicy padł promyk słońca, który musiał wydostać się zza chmury. Razem z mamą spojrzałyśmy na siebie i mama się do mnie uśmiechnęła. 

Może nie było go widać, ale on też tam był z nami. Na zawsze. 



KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ 


☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️

Powiem tylko tyle... Dziękuję Wam za wspólną przygodę z rodzinką Romero. To koniec trylogii, ale na pewno jeszcze spotkamy się z tą niesamowitą rodzinką w moich kolejnych pracach. 

Kocham Was i dziękuję za wsparcie❤️ 

Całą trylogię Romero dedykuję właśnie Wam. 

Na zawsze, Emma x

☁️ instagram: @emmalittlewolf ☁️ twitter: @emmawolffie ☁️

CrescendoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz