Katherine
Obudził mnie Kai, który zmusił mnie do wstania z ciepłego łóżka i przetransportowania się na fotel, ponieważ za chwilę mieliśmy lądować. Przez okno widać już było lotnisko Charles de Gaulle, które minęliśmy aby wylądować na prywatnym pasie.
Kai usiadł naprzeciwko mnie, bo Francuzka na szczęście spała w fotelu po drugiej stronie samolotu. Nie do końca obudził się z drzemki i wyglądał przesłodko, chociaż nigdy nie powiedziałabym mu tego w twarz. Gdy zauważył, że go obserwuję, z prawie zamkniętymi oczami uśmiechnął się do mnie przeciągając się przy tym.
- Paris, enfin! - piskliwy głos Franzuki przerwał mi podziwianie zaspanego Kinga. On sam też od razu rozbudził się i zesztywniał. Poprawił się w fotelu i poprawił swoją koszulę.
- Załatwić ci przewóz do domu? - spytał w końcu lustrując ją wzrokiem.
- Nie trzeba, kochany. Marcel po mnie przyjedzie. - powiedziała i wstała ze swojego miejsca, po czym zajęła miejsce obok Kinga i zapięła pasy. - Bezpieczniej. - skomentowała i głupio się zaśmiała patrząc na Kinga.
Do końca lądowania płakała do niego jak bardzo boi się lądowania, a ja starałam się nie słuchać jej gadki, chociaż było ciężko, bo jej głos przebił się nawet przez moje zatkane uszy od ciśnienia.
Gdy drzwi się otworzyły, jako pierwsza wyleciała z samolotu piszcząc coś po francusku. Głośno westchnęłam z ulgą na myśl o tym, że prawdopodobnie już nigdy więcej jej nie zobaczę. Zeszłam schodkami na dół, a King ubrał marynarkę i zszedł zaraz za mną, śmiejąc się przez cały czas.
- Co cię tak bawi? - spytałam w końcu.
- Nic, zazdrośnico. - rzucił i chwycił mnie za pasek od kombinezonu.
- Już ci mówiłam, że nie jestem zazdrosna. Po prostu... Jej nie lubię. - wyjaśniłam wymachując ręką.
- Nie znasz jej. - odparł, ciągnąc mnie za pasek do siebie.
- A ty ją znasz? - spytałam, unosząc brwi i krzyżując ręce na piersiach.
- Znam długo. - powiedział i jego słowa zakuły mnie w środku. Miałam nadzieję, że powie, że ona jest dla niego tylko znajomą, a on ewidentnie jej bronił. - Myślę, że gdybyś dała jej szansę, mogłybyście się nawet polubić.
Nie wytrzymałam i zaśmiałam się na jego słowa.
- Na pewno. - prychnęłam i pokiwałam głową.
- Dobra, zazdrośnico. Zawiozę cię do hotelu i muszę znikać. Załatwić kilka spraw. - mówiąc to, uciekł ode mnie wzrokiem. Nie chciał, żebym go pytała, więc nie miałam zamiaru.
- Mogę pojechać sama. - uniosłam na niego wzrok.
- Wiem. - King chwycił mnie za rękę, po czym włożył okulary przeciwsłoneczne i ruszyliśmy w kierunku auta, które już na nas czekało.
Paryż właśnie budził się do życia. Była dziewiąta rano. Ludzie siedzieli w małych kawiarniach nad kawą i rogalikami, a z niektórych uliczek dobiegała nawet muzyka.
Auto zawiozło nas pod hotel Montaigne, pięcio gwiazdkowa gwiazda Paryża z widokiem na wieżę Eiffla, zaprojektowana przez samego Pierre-Yvesa Rochon. Marmurowe ściany, drogie, drewniane meble... Niektóre pokoje wyglądały jak pokoje królewskie.
King wysiadł pierwszy i otworzył dla mnie drzwi. Zaprowadził mnie za rękę do środka, a za nami podążył elegancko ubrany mężczyzna z moją walizką. King przywitał się z recepcjonistą po francusku i poprosił o klucz do mojego pokoju, jednak gdy winda wjechała na ostatnie piętro zrozumiałam, że King nie zarezerwował mi zwyczajnego pokoju. Był to penthouse suite, dzieliłam piętro z drugim apartamentem, bo takie były tylko dwa.
CZYTASZ
Crescendo
RomanceIII część trylogii Whispers of Vengeance • Od zawsze wiedziałam, że czegoś brakuje mi w życiu. Nie wiedziałam, czego chciałam. Wiedziałam, że chciałam więcej. Nie wiedziałam tylko, że "więcej" oznacza przewrócenie mojego życia do góry nogami i przes...