𝚃𝚑𝚎 𝚠𝚘𝚛𝚜𝚝

375 23 3
                                    

Z dnia na dzień przychodziłem coraz rzadziej. Prawda była taka, że od trzech dni w ogóle tam nie bywałem.
Lekarze robili co mogli, lecz nic nie poprawiało się w jego stanie.
Jedyne co widziałam to zamknięte na wieczność, zmęczone pracą oczy,
które choć przykryte powieką pokazywały jak skoncentrowanym człowiekiem był
i ile kosztowało go zarządzanie firmą.

Widać było jak jego ukrwienie docierało do każdego zakamarka ciała, a unerwienie całkowicie się zepsuło.

Leżał w śpiączce od czternastu dni.

Nikt go nie słyszał.

Nikt nie wie co się dzieje.

W temacie zbrodni.. nawet nie wiem jak to nazwać, w każdym razie niewiele się wyjaśniło. Nie należę do gangu, nie wiem skąd mam czerpać informacje na temat mojej matki, wujka, ciotki, może nieznajomego, a może tak dobrze mi znanego sprawcy.

Nie wiem nic.

Dni mijały cholernie długo, albo krótko jak błysk w aparacie fotograficznym.
To nie tak, że nie tęskniłem. Ja po prostu już nie wiedziałem co o tym wszystkim sądzić, siedziałem bezczynnie na kanapie i zastanawiałem się co dalej, co będzie jak się obudzi czy w ogólne to nastąpi, a jak tak to czy będzie pamiętał ostatni dzień, czy będzie w stanie o tym mówić, o tragicznym postrzeleniu, który go o mały włos nie sprzątnęło z tej ziemi.

Chyba nie miałem już nadziei.
Wszystko to jakoś spływało po mnie.
To całe zamieszanie wokół jego osoby.

Najważniejsza była firma, bo to ona pozostała bez góry władczej.
Zrobił się mały chaos, ale solidnie pracujący zatrudnieni sekretarzy powoli normowali niedociągnięcia.

Wszystko było jak zawsze tylko po prostu bez jednej osoby.
Czy naprawdę nie znaczy dla mnie nic ?

Nigdy się nie zastanawiałem czy coś nas łączy, on po prostu był moim ojcem,
kim powinien być.

Istniał w moim życiu, ale w nie nie ingerował, po prostu zwracał się do mnie jak do
osoby-syna nic poza tym.

Nie czułem się przez to gorszy, czy też nie odczuwałem braku męskiego naczelnika.

Tak po prostu bywało
i nic się nie zmieniało.

☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽☽
Jɪᴍɪɴ's ᴘᴏᴠ.

Nie miałem w zwyczaju oceniać ludzi po wyglądzie. Ale Jungkook choć przyrzekał, że wszystko w porządku to dla mnie zmizerniał i zmalał, już nie wyglądał na pewnego siebie.

Starałem się do niego przychodzić codziennie, pytać co i jak, ale coraz częściej jego drzwi były dla mnie zamknięte.
Wiem, że dużo rzeczy mu się teraz nałożyło koniec semestru i niewyjaśniona sytuacja z ojcem, przez co gdy go tylko widziałem miał przekrwione oczy z sińcami pod nimi.
Mówiłem mu, żeby się nie przemęczał, ale jego ego mu na to nie pozwoli. Musi zrobić wszystko co może, a czego nie może siła rzeczy nie jest w stanie wykonać.

Nie powróci ojcu życia od tak,
nie postawi go nagle na nogi i każe iść,
nie przejmie dochodzenia w sprawie, bo nie jest pieprzonym detektywem...

Jest silny, ale kruchy w środku. Wiem, że go to rozwala od środka, bo ma miękkie serce.

Wiele go kosztuje, żeby wspomnieć coś o stanie ojca, a co dopiero, żeby powiedział jak się z tym czuje.

Nie jest typem gawędziarza, jeśli chodzi o rodzine.
Sam przecież dokładnie jej nie znam, a spędziliśmy już ze sobą trochę czasu.
Nie mówi o niej i nie chce, żeby czuł ode mnie, że tego wymagam.

Kocham go bardzo
Kocham go ponad wszystko
Tak mocno, że nie widzę świata poza nim.

Ahhh to takie oklepane...

Dzisiaj po skończonej pracy udałem się do niego i udało mi się nie pocałować klamki. Wpuścił mnie ze swoim wychudzonym wzrokiem i już wiedziałem, że nie dowiem się nic nowego.

- przyniosłem ci kimchi i trochę ryżu z kurczakiem curry, tylko nie mów mi, że nie zjesz ??

- Jimin-nn, mówiłem ci, że nie musisz zachowywać się jak moje mama, naprawdę to szanuję, ale teraz nie mam najmniejszej ochoty....- na nic

- Kookie jak nie będziesz jadł to spotkasz się z tatą w szpitalu i nie wiem czy ci będzie tak dobrze tam. Zjedz choć trochę...dla mnie

Przybliżyłem się i dałem mu całusa, który był szybki, ale został pogłębiony językiem Jeona, który przyciągnął mnie do siebie, a jego dłoń znalazła się na moich plecach i co chwile zaciskała się na moim boku. Przybliżył mnie jeszcze bardziej do siebie jakby chciał zmniejszyć odległość między nami, której nie było, bo praktycznie leżałem na nim.

Skoczyłem mu na biodra, a on postawił mnie na blacie kierując swoje pocałunki w dół szyi.
Schodził rękami niżej zahaczając o krawędzie koszulki.
Kazał mi się położyć, wiec uczyniłem to, a sam schował się za moja koszulka i całował moje sutki i brzuszek.
Zacząłem się śmiać, przez co on też się uśmiechnął i wyszedł spod mojej koszulki.

Podobało mi się to, że był radosny, ta cząstka Jungkooka się odrodziła.

Zaczął na mnie głupio patrzeć.
Uśmiechał się od ucha do ucha.
Nie odrywał ode mnie wzroku.

- o co ci chodzi ? - zapytałem.

- nic. Zjedzmy coś - poruszył sugestywnie brwiami.

Uśmiechnąłem się i zacząłem rozpakowywać przygotowane pojemniczki. W tym samym czasie Kook wyciągał czyste naczynia ze zmywarki i przynosił je na stół gdzie mieliśmy jeść.

Nałożyłem mu większa porcje wiedząc, że nic dzisiaj nie jadł.
Jego oczy się świeciły, a pierwszy kęs był tak smakowity, że aż poczochrał mnie po głowie w geście zadowolenia.

Kazał mi przysunąć się do siebie, więc z pozycji stojącej w pół zgięciu stanąłem koło niego, ale nie długo to trwało, bo zaproponował swoje kolana, co całkowicie mi odpowiadało.

Wiedziałem, że musi poczuć ciepło drugiej osoby, po tak długiej przerwie.
Widziałem, że czuł potrzebę bycia przy mnie blisko.
Wiedziałem, że czuł, że ja też potrzebuje fizyczności i miłości.

- Jimin-ah, przygotowane przez ciebie jedzenie jest obłędne, ale chciałbym spróbować nie tylko twoich zdolności, ale także ciebie..-sapnął - proszę nie każ mi dłużej czekać...rozbierz mnie...

(czasem pisząc takie sceny zastanawiam się czy nie jest ich za dużo w tej książce 😝, a może je bardziej rozbudować 🙃- napiszcie co sądzicie)

Po dwóch miesiącach mój ojciec odszedł, nie było już dla niego ratunku. Podłączony był do respiratora 24/7 , ale to nie było wystarczające.

Nie płakałem.

Bo jestem facetem.

Nie prawda.

Nie płakałem, bo nie ruszyło mnie to,
bo na pogrzebie nie pojawiła się moja matka, ani nikt kto by obdarzył mnie szczerym współczuciem.

Miałem wrażenie, że wszyscy tam byli za karę.
Odbębnić i do domu.



Zostaw ✨🔥
Uśmiechnij się 👄🤡

Wʜᴇɴ ɪ sᴀᴡ ᴜ ʏᴏᴜ sʜɪɴᴇ ʟɪᴋᴇ ᴀ ᴅɪᴀᴍᴏɴᴅ | jjk x pjmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz