Rozdział 30.
"Kaszmir"Pokój gościnny w domu Finna Wolfharda był ciepły i przytulny. W porównaniu do całego domu był raczej mały, ale urządzony tak jasno i przestronnie, że jego rozmiar w niczym nie przeszkadzał. Z resztą nie oczekiwałam przecież luksusów.
Duże, wysokie łóżko stało przy sporym, przysłoniętym firankami oknie. Obok zauważyłam wykonaną z jasnego drewna komodę, na której stała lampka z szerokim kloszem. Pod moimi stopami czułam miękki materiał białego dywanu, a przestrzeń optycznie powiększało stojące lustro w rogu pomieszczenia.
W domu nie było ani Nicka, ani rodziców Wolfharda. Rodzice chłopaków prawdopodobnie pojechali na imprezę do starych znajomych, a Nick spał u swojej dziewczyny. Przynajmniej tak mi powiedział Finn. Nie powiem - cieszyłam się z ich nieobecności. Bałam się trochę spotkania ze starszym bratem gwiazdora. Raczej źle mnie zapamiętał.
- Przyniosłem ci ręcznik, na wypadek gdybyś chciała się umyć. - Wolfhard wszedł do pokoju, pukając wcześniej.
- Nie wyglądam na kogoś kto się myje? - Uniosłam prawą brew prowokacyjnie.
- Wyglądasz na kogoś zmęczonego, kto za chwilę położy się i nawet nie zorientuje się w którym momencie zaśnie. - Oparł się o framugę drzwi. - Jednak na wypadek, gdybyś znalazła w sobie odrobinę chęci i energii - łazienka jest zaraz obok pokoju gościnnego.
- Dzięki. - Podniosłam się z łóżka w wzięłam od niego ręcznik.
- Przyniosę ci jakieś ubrania, żebyś mogła się przebrać. - Odbił się od drzwi i chciał ruszyć przed siebie.
- Dużo masz w domu kobiecych ubrań? - Zakpiłam.
- Całkiem sporo. - Uśmiechnął się szelmowsko. Jestem prawie pewna, że puścił do mnie żartobliwe oczko.
Usiadłam ponownie na łóżku i zaczęłam jeździć z nudów ręką po materiale pościeli. Kołdra była miękka i puszysta, podobnie z resztą jak poduszka, a całe posłanie przykrywał kremowy, delikatny kocyk, wykonany najprawdopodobniej z kaszmiru.
Podeszłam do lustra. Faktycznie wyglądałam na zmęczoną. Na twarzy pozostało trochę makijażu, niebieskie włosy były rozczochrane, a ubrania lekko pogniecione. Westchnęłam do sama do siebie.
- Proszę. - Położył na moim łóżku kupkę ubrań. - Nie wiem, czy nie będą nie ciebie za duże, ale nie miałem niczego mniejszego.
- Czyje to? - Zaczęłam oglądać ubrania.
- Ta zielona koszulka jest moja, możesz w niej spać. Spodnie od piżamy, o te tutaj w paski, należą do laski mojego brata, ale ona jest zdecydowanie wyższa od ciebie, więc pewnie będą za duże. Nie wiem, kiedy planujesz wrócić do domu, ale przygotowałem ci też coś na jutro. Tutaj są jeansy Ayli, które zostawiła kiedyś u nas, jak poplamiła się sokiem i już dawno o nich zapomniała, a ta czarna bluza też jest moja. Słyszałem jak w telewizji mówili, że jutro ma być zimno. - Podrapał się po głowie. - Jak coś to wszystko jest czyste , dopiero wyciągnąłem z suszarki. Bielizny ci nie przynosiłem no bo... Sama wiesz. Z resztą i tak nic bym nie znalazł. Ewentualnie zużyte gacie dziewczyny Nicka pod jego łóżkiem, ale wątpię, żeby był z nich jakikolwiek pożytek.
Zaśmiałam się. Głupio mi było, że aż tak się starał.
- Dzięki Wolfhard. Za wszystko.
- Przestań. Większość ludzi na moim miejscu zrobiłaby to samo.
- Wiesz, że to nie prawda. Z resztą... Sam wiesz, jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie. Nadal się dziwię, że mi...
- Pomogłem ci, bo tego potrzebowałaś. Nie ważne, czy spotkałbym ciebie, czy starego znajomego, który mnie gnębił w podstawówce... Pomógłbym mu. Nie dlatego, że mam dobre serce, czy cokolwiek, po prostu... Skoro mam możliwość przenocować kogoś, to dlaczego nie? Człowiek jest człowiekiem. Niezależnie od wszystkiego.
Popatrzył na mnie i usiadł na łóżku. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, więc po prostu usiadłam obok niego. Wiedziałam, że na mnie patrzy, ale ja wlepiłam wzrok w swoje stopy.
- I tak dziękuję. Za wszystko. - Podniosłam głowę i usiadłam po turecku na materacu w taki sposób, by móc patrzeć na niego na wprost. - Wolfhard, miałam trochę czasu na przemyślenia, kiedy tak siedziałam tutaj i czekałam... I w sumie to chciałam ci coś powiedzieć.
- Okej...? - Zmarszczył brwi i usiadł w taki sam sposób, jak ja.
Zastanawiałam się, czy to nie za wcześnie na takie wyznania. Mógł sobie pomyśleć, że wpłynął na mnie swoimi "darami" i pomocą. A właśnie tego za wszelką cenę starałam się uniknąć.
- Słuchaj, myślę, że podjęłam decyzję. Nie zajęło to tak długo, jak się spodziewałeś.... Jak ja się spodziewałam, ale chyba nie chcę czekać całej nocy, bo wiem, że... Wiem, że jestem już tego pewna.
Wiedział, co chciałam powiedzieć. Widziałam, jak walczy z napływającym na jego usta uśmiechem.
- Chcę to zrobić. Spalić z tobą całe Vancouver. Chcę mieć głos i móc go nareszcie wykorzystać. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem. - Po tym, ile dla mnie zrobiłeś, ile mi udowodniłeś, zabierając mnie przed ten bilbord jestem pewna, że tego chcę. Nie chcę zostać zapomniana. Nie po to tak wiele poświęciłam. Chcę być częścią tego głupiego zespołu i móc nareszcie mówić. Mówić tak, żeby mnie usłyszeli. Wszyscy. Nawet moja matka i ojciec, kiedy już będą na drugim krańcu świata.
Uśmiechał się szeroko. Najszerzej, jak umiał. Chciało mi się śmiać, gdy na niego patrzyłam.
- Wiesz, że nie pożałujesz, Raven.
- Wiem, Wolfhard. Nie chcę już w życiu niczego żałować.
CZYTASZ
Say It Aint So |Finn Wolfhard
Fanfiction- Powiedz, że to nie tak jak myślę, Wolfhard. - Warknąłem, a on odwrócił się i spojrzał na trzymaną przeze mnie kartkę papieru. Mina mu zbladła, jakby zobaczył ducha, a ciemne ślepia zaczęły błądzić po mojej twarzy, szukając jakieś drogi ucieczki...