13.

526 28 8
                                    

Rozdział 13.
"Biznes to biznes"

Gra na gitarze zwykle pozwalała mi wyrażać siebie. Działała na mnie, jak scena na aktora, mikrofon na piosenkarza, a nawet pióro na pisarza, czy poety. Gitara była częścią mnie, nieodłącznym elementem mojego życia, kawałkiem układanki bez której nie byłoby całości.

Czułam, jak lekki, ciepły wietrzyk podwiewa mi kostki i widziałam, jak mierzwi Wolfhardowi ciemne loki. Podążałam za chłopakiem w stronę jego garażu, w którym, jak sądziłam, znajdowały się jego gitary i głośniki. Miałam udowodnić mu swoje umiejętności, swoją tożsamość.

Słyszałam uderzanie pięt jego klapków o chodnik i widziałam, jak wiatr sprawia, że jego zwiewna, kolorowa koszula w lekko hawajskim wzorze, rzuca się pod wpływem podmuchów, jak flaga.

Im bardziej zbliżaliśmy się do celu, tym wyraźniej słyszałam głosy, które musiały należeć do Ayli i brata Finna - Nicka.

Głos starszego Wolfharda był o wiele bardziej dojrzały i męski, niż głos naszego gwiazdora. Nick bez problemu mógłby zarabiać na pracy lektora filmowego, albo chociażby mówić tę dziwną, często niezrozumiałą formułkę na końcu każdej reklamy medykamentu, czy specyfiku. Brunet mówił z przekonaniem i jakąś wrodzoną, odziedziczoną po kimś z rodziny pewnością.

- Planujesz z chłopakami jakąś trasę? Koncerty świetnie wam wychodzą, więc nie zaszkodziłoby wam objechać trochę kraju.

Gdy zbliżyliśmy się bardziej do rozmawiającej pary, zobaczyłam, jak starszy brat prowadzącego mnie do garażu chłopaka, stoi wyprostowany, opierając się nonszalancko o stolik z lemionadą i patrzy z jakimś dziwnym rodzajem uwielbienia w oczach na Aylę. Nic dziwnego, że dziewczyna mu się podobała. Mabe miała piękne, lśniące włosy, wesoło zerkające oczy i jakąś naturalną delikatność, dziewczęcość, której nie dało się nie zauważyć. Rozmawiali żywo, jakby znali się już od bardzo dawna, a do tej pory nie skończyły im się tematy do dyskusyji. Teraz zaczynałam rozumieć, dlaczego Finn uważał, że pasowaliby do siebie idealnie.

- Szczerze mówiąc, to nie zastanawialiśmy się nad tym, ale w sumie byłoby to fajne przeżycie. Zagadam do Maxa i Rhetta.

Nickolas Wolfhard miał bardzo podobne włosy do swojego brata - Finna. Ciemne loki, ciemne oczy, szeroki, zawadiacki uśmieszek - niezwykle trafne odzwierciedlanie starszej wersji Finna Wolfharda.

Minęliśmy nastolatków i ruszyliśmy dalej. Stojąca ze szklanką lemoniady w dłoni Ayla, uśmiechnęła się do mnie ciepło, jakby chciała mi powiedzieć, że dobrze mi idzie.

Szliśmy dalej - w milczeniu - jakby na skazanie.

Miałam dziwne przeczucie, że Finnowi bardzo zależy na moim przejściu "castingu" do jego nowego zespołu. Chciał mnie mieć. Smuciło mnie to troszkę. On nie chciał mnie jako mnie - samotnej dziewczyny z Vancouver, dla której gitara jest całym światem. On chciał tej rebeliantki z gazet, która wszczęła masowy bunt i ośmieszyła gigantyczną produkcję na oczach dziennikarzy. Wolfhard chciał dobrze sprzedającego się produktu, czegoś opłacalnego, co zapewni mu chwytliwe nagłówki na pierwszych stronach. Nie powiem - pisałam się na taki układ. Ayla przecież doskonale mi wszystko przedstawiła. Opowiedziała o mojej rzekomej współpracy z gwiazdorem.

Mimo wszystko jednak nadal było mi troszeczkę smutno. Czułam się, jakby mnie oszukano i wykorzystano. Poczułam się przez chwilę jak rzecz.

Biznes to biznes, Hailey. Nie rozklejaj się.

Nagle chłopak niespodziewanie stanął, przez co prawie na niego wpadłam.

- Jesteśmy na miejscu. - Uśmiechnął się, spoglądając za ramię, na mnie.

Przed nami znajdował się dosyć spore pomieszczenie z otwartą, garażową klapą. Ściany na zewnątrz i wewnątrz były białe, praktycznie nie skażone żadnym pyłkiem, czy zabrudzeniem. Od środka, pomieszczenie było całkowicie wygłuszone i przypominało mi na myśl scenę, ponieważ instrumenty i głośniki rozmieszczone były w odpowiednich odległościach od siebie, a także wypolerowane na błysk.

Miejsce, w którym grywał Finn Wolfhard zdecydowanie nie przypominało mojego ukochanego, cichego garażu, w którym potrafiłam przesiedzieć kilka godzin dziennie. W moim królestwie pachniało stęchlizną i papierem, a to przez sporadyczne wywietrzanie i brak okien. U mnie było ciemno i cicho, jakby głucho. Dźwięki odbijały się od ścian i zataczały koła. Nuty potrafiły krążyć po całym pomieszczeniu, aż finalnie dotarły do uszu, gdzie również - w mózgu - gubiły się i rozpływały.

Moje miejsce było magiczne, wyjątkowe. Było tylko moje. Czy to samo mógł powiedzieć Finn Wolfhard.

Miałam wrażenie, jakby to miejsce tylko nazywało się garażem. Tak na prawdę nie miało nic wspólnego z przechowywaniem samochodu, czy narzędzi. To był pokój muzyczny, a nawet miejsce licznych przedstawień, na które potocznie można było mówić "garaż".

- Podoba się? - Odwrócił się do mnie i rozłożył ramiona, przedstawiając z dumą swoje dzieło.

- Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś innego. - Zaśmiałam się nerwowo. - Ale to też jest fajne. - Uśmiechnęłam się delikatnie, by chłopak nie dostrzegł mojego kłamstwa.

- Siadaj tam. - Wskazał mi palcem jasne, drewniane krzesło, wykonane prawdopodobnie z brzozy, o które opierała się śnieżnobiała, elektryczna gitara, na której widok opadła mi kopara. - Nie wstydź się, Raven. Nie ugryzie cię.

Stałam jak wryta, nie mogąc się napatrzeć na instrument. Zwykle preferowałam czerń i inne ciemne kolory, jak niebieski, czy granatowy, który przyozdabiał moje włosy. Gdy jednak zobaczyłam tę gitarę, nie mogłam oderwać od niej wzroku.

- Widzę, że ci się spodobała. - Zaśmiał się Wolfhard, jakby z nutką złośliwości w głosie. - W porządku. Jeżeli to na sprawić, że zagrasz dla mnie coś na prawdę zajebistego i pokarzesz swoją prawdziwą twarz, to jestem w stanie się zgodzić.

Spojrzałam na niego nieobecnym, zdezorientowanym wzrokiem, jakbym w ogóle nie wiedziała o czym chłopak do mnie mówi.

- Możesz na niej zagrać, Hailey. - Uśmiechnął się, tym razem miło i serdecznie. - Wskakuj na krzesło i pokarz na co cię stać.

Nie musiał mi dwa razy powtarzać.

Pobiegłam w podskokach w stronę brzozowego krzesła, czując się podświadomie jak zapędzone w pułapkę, zastawioną przez pedofila dziecko. Dałam się skusić na cukierka.

Jesteś naiwna, Hailey.

Może i to prawda. Trudno. Bywa i tak.

Skusiła mnie głupia, biała gitara gwiazdora i wiecie co?

Gówno.

Po prostu na niej zagram.

Udowodnię swoją wartość.

Za jakiekolwiek błędy przepraszam.

Dzisiaj chciałabym podziękować Wam za tak ogromne wsparcie w tworzeniu tej serii i wielki wkład w mój rozwój. Serce mi się raduje, jak tylko czytam Wasze komentarze tutaj, jak i pod "Śniłam o Tobie, wczoraj". Jesteście wielcy i macie ogromną moc!

Miłego życia, Maja :*

Say It Aint So |Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz