Rozdział 9.
"Niespodzianka"Ayla ruszyła gwałtownie i z uśmiechem na ustach, skierowała pojazd w stronę mojego domu.
Była pewna, że wygrała krwawą batalię o mój udział w nowym zespole swojego przyjaciela. Była wręcz przekonana o spłaceniu swojego długu. Prawda była taka, że nie padło jeszcze moje ostatnie słowo. Nie zgodziłam się na dołączenie do bandu, a jedynie na rozmowę z jego założycielem. To jeszcze nic nie znaczy.
Przez całą drogę kierowałam dziewczynę, mówiąc jej gdzie ma skręcać, a gdzie zwalniać. Nadal niepokoiła mnie jej nieodpowiedzialna jazda, ale starałam się hamować swoją wrodzoną wybuchowość i nie zwracać blondynce uwagi. Ona sama też próbowała się nie odzywać, skupiając się na drodze i usilnie starając się nie stresować mnie i nie straszyć. Byłam jej za to naprawdę wdzięczna.
Po jakimś czasie, dojrzałam wyłaniający się zza rogu biały budynek z przedłużanym dachem i masą okien, w którym wychowywałam się i mieszkałam. Mój dom.
Budynek miał dosyć spory parter, gdzie mieściły się: przestronna kuchnia, wygodny salon, dwie łazienki (w tym jedna połączona z dawnym pokojem babci Rosalind) i gabinet, w którym zazwyczaj przesiadywał Robal, spędzając całe dnie na graniu w jakieś kolorowe, komputerowe gierki. W korytarzu wisiały oprawione w czarne, nowoczesne ramy zdjęcia, które robiła nam babcia. Na fotografiach można było dostrzec cały proces naszego dojrzewania. Na co drugim zdjęciu, byłam naburmuszona i niezadowolona, a Harry ucieszony i niezwykle rozbawiony. Cały on.
Ayla wjechała na podjazd.
- Ile ci to zajmie? - Zapytała nadal nie odrywając wzroku od przedniej szyby swojego volvo.
- Wszystko zależy od tego, czy Harry jest w domu. - Mruknęłam i odpięłam pasy. - Mój brat. - Dodałam, gdy zobaczyłam jej zdziwiony wzrok.
Dziewczyna pokiwała głową w geście zrozumienia i wyciągnęła z kieszeni telefon.
Splot dziewczęcego, dobieranego warkocza, poluzował się lekko, przez co zaczęły wypadać z niego złociste pasemka. Fryzura musiała zostać zrobiona przez jakąś wysocewykwalifikowaną fryzjerkę, lub wyjątkowo utalentowaną matkę, o niezwykle zręcznych palcach, ponieważ widać było, jak dokładnie spleciono każde pasmo.
- Uprzedzę Finna, że będziemy. - Powiedziała, a od jej głosu przeszły mnie dreszcze. - Piętnaście minut ci wystarczy?
- Nie mów mu. - Uśmiechnęłam się chytrze, widząc zdziwioną minę blondynki. - Niech to będzie niespodzianka.
Wysiadłam z samochodu, nie czekając na reakcję nastolatki. Zamknąłem za sobą drzwi, trzaskając nimi lekko i ruszyłam chodnikiem w stronę drzwi wejściowych.
Wolfhard prawdopodobnie spodziewa się mnie w drzwiach swojego domu, dlatego gdy tylko dostanie informacje o tym, że siedzę w samochodzie, zmierzając w jego stronę - przygotuje się do spotkania. Jak znam życie i gatunek ludzki, chłopak pobiegnie do piekarni, po jakieś pieprzone ciasto, porozstawia po całym pokoju gitary i płyty, by pokazać swoją miłość do muzyki oraz przywdzieje jakieś kretyńskie wdzianko, jak przystało na prawdziwego gwiazdora. Otóż nie tym razem, panie celebryto. To ja zadecyduję o swoim przyjeździe, a także o tym, jak mnie ugościsz. Nie pozwolę, abyś się popisywał i chwalił dorobkiem. Nie nabiorę się na twoją "perfekcyjność". Zrobię ci niespodziankę, Wolfhard. Jakże cudowną niespodziankę.
Malutkie obcasy moich butów wydawały głuchy, płytki dźwięk, gdy zmierzałam chodniekim w stronę drzwi wejściowych.
Modliłam się, by nie zastać brata w domu i szczerze mówiąc, im bardziej zbliżałam się do budynku, tym widziałam więcej oznak jego nieobecności. Żadnego cienia, przemykającego za rogiem, żadnego czarnego auta przy garażu oraz żadnego dźwięku jego gejowskiej muzyki. Nie usłyszałam nawet jednej nutki.
Znalazłam się pod drzwiami.
Nie miałam przy sobie ani telefonu, ani klucza, którym mogłabym otworzyć wrota, dlatego rozejrzałam się przez chwilę i dostrzegłam bladoniebieską doniczkę, umieszczoną na niskim filarku przy wejściu. Sięgnęłam do wnętrza naczynia i pogrzebałam trochę palcem w czarnej ziemii dookoła niebieskiego kwiatka. Po minucie poczułam w dłoni mały, metalowy przedmiot, który ochoczo wyciągnęłam i wcisnęłam ząbkami do dziurki w drzwiach. Przekręciłam zamek i oto ukazało mi się wnętrze domu.
Cisza. Żadnego śladu Robala.
Stąpałam cichutko, jakby nie chcąc budzić złych duchów. Nie fatygowałam się by ściągnąć czarne buty, typu glany, dlatego ruszyłam schodami z obuwiem na nogach.
W przeciwieństwie do parteru, pierwsze piętro było całkiem malutkie. Znajdowały się tu sypialnia Harry'ego oraz mój pokój. Każde z tych dwóch pomieszczeń miało łazienkę, dzięki czemu unikaliśmy z bratem kłótni o dostęp do kibla. Korytarz był śnieżnobiały, zupełnie jak ten na parterze. Po prawej stronie znajdowały się drzwi, prowadzące do pokoju Robala, natomiast dokładnie naprzeciwko nich - po lewej - wrota mojego królestwa.
Wparowałam do swojej sypalni. Pomiesczenie miało jasnoszare ściany, przełamane bielą mebli. Miękkie, dwuosobowe łóżko stało dokładnie obok drzwi do mojej łazienki, które znajdowały się po jego prawej stronie. Po lewej zaś, stał mały, nocny stolik z lampką, a nad meblem - wisiał wielki, czarno-biały portret Michaela Jacksona. Naprzeciwko szafy znajdowała się biała szafa, zajmująca całą długość ściany. Podbiegłam do niej.
Na wieszakach, podobnie jak na półkach, jak zwykle znalazłam pełno czerni i trochę kolorowych ciuszków, stanowiących zdecydowaną mniejszość mojej garderoby.
Szczerze mówiąc, zupełnie nie wiedziałam, co ubrać. Miałam pokazać się jako ktoś, stający się o pracę? Może tak, jakby mi w ogóle nie zależało? A może powinnam pójść nago, jak dzieci kwiatów?
Uznałam, że ubraniami zajmę się później, bo i tak nic nie da mi ubranie czystych ciuchów na spocone ciało. Ruszyłam na łazienki, chcąc wziąć szybki prysznic.
Stojąc przed lustrem, zrzuciłam z siebie warstwy i uśmiechnęłam do swojego odbicia. Czasami miałam wrażenie, jakby moja nierealna siostra bliźniaczka zza bariery lustra była o wiele realniejsza ode mnie. Akceptowałam swój wygląd i charakter, a jednak często wydawało mi się, jakbym to ja była nieprawdziwa, a nie moje lustrzane odbicie. Dziwne uczycie, które mogłabym porównać do snu. Czułam się czasami, jakbym zapadała w śpiączkę, a moje prawdziwe ciało zastało uwięzione w niewidzialnej klatce.
Weszłam pod prysznic i chwyciłam liliowy żel do mycia. Namydliłam okrężnymi ruchami swoje ciało, po czym opłukałam je zimną wodą.
Wzięłam kilka głębszych oddechów, zaciągając się zapachem kwiatowego żelu i wyszłam spod prysznica.
Zamknęłam za sobą drzwi łazienki i ponownie stanęłam przy drzwiach wielkiej szafy.
Teraz, po kąpieli wszystko wydawało się łatwiejsze. Jakbym narodziła się na nowo, ale doskonale wiedziała, jak chcę spędzić życie.
Wygrzebałam z szafy obszerną, czarną koszulę w kratę z białym kołnierzykiem i krótkim rękawkiem, po czym wpuściłam ją do krótkich spodenek z wysokim stanem. Założyłam tenisówki z wysztymi różami po bokach i zbiegłam po schodach.
Wolfhard nie może tyle czekać.
Na górze macie nową pioseneczkę z wokalem Finna, której nie mogę ostatnio przestać słuchać. :)
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i proszę o poprawienie mnie w komentarzach.
Miłego życia!
Maja :)
CZYTASZ
Say It Aint So |Finn Wolfhard
Fanfiction- Powiedz, że to nie tak jak myślę, Wolfhard. - Warknąłem, a on odwrócił się i spojrzał na trzymaną przeze mnie kartkę papieru. Mina mu zbladła, jakby zobaczył ducha, a ciemne ślepia zaczęły błądzić po mojej twarzy, szukając jakieś drogi ucieczki...