16.

465 28 42
                                    

Rozdział 16.
"Pożar"

W tamtym momencie nie liczyło się już nic, oprócz ucieczki z parszywego domostwa Wolfhardów.

Moje ciało samo mnie niosło, jakby nagle w moim mózgu włączył się jakiś instynkt samozachowawczy, który próbował ratować mnie z pożaru.

Nie wiedziałam gdzie jestem, ani jak daleko mam do domu, ale w mojej obecnej sytuacji było to dla mnie najmniejszym problemem. Moją aktualną misją była ucieczka, a dopiero później miałam zamiar skupić się na powrocie do brata.

Nie liczyły się dla mnie zdziwione i zatroskane spojrzenia Ayli, zakłopotana postawa Nicka - starszego Wolfharda, ani biegnący za mną główny bohater tej komedii, w której przez przypadek się znalazłam.

- Raven, błagam cię!

Przyspieszyłam kroku, słysząc jego szorstki głos.

- Zaczekaj! - Usłyszałam. - Daj mi to naprawić, do cholery!

- Pierdol się, Wolfhard! - Krzyknęłam i zaczęłam biec w stronę furtki z wygrawerowaną cyfrą "9".

Finn był moim cieniem. Śledził mnie, próbował dotrwać. Nie umiał pogodzić się z porażką, przegraną, co doprowadzało mnie do szału.
"Nie" znaczyło dla mnie nie. Szkoda, że dla gwiazdora moje "nie" było tylko malutką przeszkodą, którą wystarczyło lekko podważyć, by usłyszeć "tak". Pieprzony hipokryta.

- Błagam, Hailey!

Wolfhardowi chyba wydawało się, że bawimy się w berka, albo jakąś kretyńską ciuciubabkę. Najchętniej policzyłby teraz do trzech i krzyknął "szukam", jak przedszkolak, dla którego zabawa była lekarstwem na całe zło. Szkoda, że mi za to wcale nie było do śmiechu.

Chciałam wykrzyczeć wszystkie przekleństwa świata i obelgi, które kotłowały mi się w głowie. Miałam szczerą ochotę zrobić chłopakowi krzywdę lub doprowadzić go do trwałego kalectwa. Mogłam zrobić wszystko, byle by tylko się ode mnie odwalił.

- Raven masz natychmiast się zatrzymać! - Wrzasnął niespodziewanie, kiedy dobiegłam już prawie klamki.

I zatrzymałam się, tak jak mi kazał. Stanęłam jak wryta, na środku brukowego chodnika i odwróciłam się powoli w jego stronę.

Nie wiem w którym momencie moja twarz zrobiła się czerwona i mokra do łez. Nie wiedziałam, w którym momencie pozwoliłam sobie na płacz, ani kiedy moja wściekłość przelała szalę goryczy.

Nie zarejestrowałam chwili, w której zaczęłam iść w stronę wyższego ode mnie o głowę chłopaka. Skupiłam się tylko na jego zdziwionej twarzy i przestraszonych oczach, błądzących po moim ciele, kiedy się do niego zbliżałam.

Był w szoku i nie potrafił uwierzyć, że mała buntowniczka posłuchała jego polecenia. Stał jak wryty w ziemię, niecałe dwa metry ode mnie i oddychając głęboko, czekał, aż coś zrobię.

I zrobiłam.

Wymierzyłam dłoń w jego pysk i użyłam tak wielkiej siły, że pozostawiłam na jego policzku czerwony ślad. Głośnie "plask" rozbrzmiało echem, docierając w każdy zakamarek ogrodu Wolfhardów. Uderzyłam tak mocno, że jego jeszcze do niedawna lustrująca mnie twarz - teraz - zastygła, patrząc mętnym, jak morska woda wzrokiem na stolik z lemoniadą po lewej stronie.

- Hailey! - Usłyszałam przerażony pisk Ayli i szelst trawy, po której biegła wraz z Nicolasem u boku.

- Nigdy więcej. - Warknąłem przez zaciśnięte zęby, zwracając się do czarnowłosego. - Nigdy więcej, nie waż się mówić do mnie w ten sposób, Wolfhard. - Pauza. - Nigdy więcej mnie nie lekceważ. Nie wydawaj mi poleceń.

- Hailey przestań! - Krzyczała Ayla i mimo, iż była zaledwie kilkaset metrów ode mnie, jej słowa docierały do mnie jakby spod tafli jeziora.

Chłopak nadal wpatrzony był w lewą stronę ogrodu.

- Spójrz na mnie, pieprzony tchórzu.

Obrócił głowę powoli, pozwalając mi ujrzeć łzy bólu w jego ciemnych oczach.

Przez ułamek sekundy zaniemówiłam, wpatrując się w jego ślepia. Płakał. Nie do końca, ale płakał.

Co ja narobiłam?

Szybko się otrząsnęłam po małej fali szoku i na powrót przybrałam swój wcześniejszy wyraz twarzy.

- Dobrze się czujesz, Finn? - Zapytał troskliwie Nick, podbiegając do brata, który za nic nie chciał oderwać ode mnie wściekłego wzroku.

- Nic ci nie jest, Finnie? - Złapała go za ramię Ayla.

- Nie jestem twoją własnością, Finnie. - Mimo szyderczego zdrobnienia jego imienia, moja twarz nadal była spięta i wściekła. - Ani ja, ani żadna inna. - Przełknęłam ślinę. - Radzę ci to zapamiętać, zanim spotkasz na swojej drodze jeszcze parę innych osób, które będziesz chciał potraktować w taki sam sposób.

- Wynoś się stąd, Raven. - Warknął Nicolas.

- Nie poradzisz sobie beze mnie. - Powiedział słabo gwiazdor, a jego słowa nie miały wydźwięku. Brzmiał, jakby jego język był drętwy, a usta spragnione. - Wiesz o tym, a mimo to nadal pyskujesz.

Uśmiechnęłam się krzywo.

- Nie potrzebuję twojej pomocy, Wolfhard. - Szepnęłam. - Wolę być nikim, niż stać się kimś u twojego boku. - Przestałam się uśmiechać. - To także radzę ci zapamiętać.

Przepraszam za tak długą przerwę. Nie będę się tłumaczyć z mojej nieobecności, ponieważ nic nie jest w stanie mnie usprawiedliwić. Mam jednak nadzieję,  że nie macie do mnie wielkiego żalu. Nie dotrzymałam obietnicy regularnego pisania i czuję się przez to niezwykle winna, dlatego za wszelką cenę chciałbym Wam to wynagrodzić. Z całych sił postaram się poprawić.

Maja :)

Say It Aint So |Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz