Rozdział 10

20 8 1
                                    


— Jest okropny! — krzyknęła ze złością Re, zaraz po tym, jak weszła do swoich pokoi. — Po co tu jesteś? Jaki jest twój cel? Jesteś moim więźniem i masz mi odpowiadać! — przedrzeźniała króla. Dopiero po godzinie coraz to bardziej natrętnych pytań nakazał jej wracać do swych komnat. Odwróciła się na pięcie i dumnie wyszła z sali, akurat w chwili, gdy jakiś służący wbiegał do pomieszczenia. Pomaszerowała korytarzami, nie zwracając uwagi na inne osoby, które ją mijały. Wparowała do swej komnaty i od progu poczęła żalić się Evi, która czekała już na nią z gorącą kąpielą. Bez słowa słuchała wszystkich skarg i żalów, które wyrzucała z siebie Rehme. Nie mogła też wybaczyć temu aroganckiemu księciu jego ucieczki i pozostawienia jej samej. Eh, to nie był jej najlepszy dzień. Wracając do rzeczywistości...

— Evi, mogłabyś zrobić mi ciepłą herbatę? — zapytała służącą, wyglądając przez okno. Lało, od kiedy tu przyszła i nie zanosiło się na to, aby przestało.

— Oczywiście, już idę — odpowiedziała i pośpiesznie wyszła z łazienki.

Łowczyni owinęła się ręcznikiem i spokojnie weszła do salonu, gdzie kobieta już szykowała napój. Zrelaksowana po kąpieli nie przejmowała się już dworskimi kłótniami. Wzięła do ręki herbatę i w milczeniu piła łyka za łykiem. Evi patrzyła na to z uśmiechem i usiadła na krześle przy oknie. Wtem do głowy Re wpadł genialny pomysł. Przecież nikt nie zabronił jej chodzić i zwodząc zamek...

— Evi, wrócę wieczorem! — powiedziała radośnie i wybiegła z komnat.

Chodziła wszystkimi korytarzami. Przechadzała się po balkonach i werandach. Mijała ludzi i dworzan. Przyglądała się obrazom dawnych władców wiszącym na ścianach. Przy wielu zakrętach stały zbroje i trofea. Nie wszystkie ze złota. Przyglądała się właśnie zdobionemu dywanowi, gdy zza rogu wybiegł służący.

— Przepraszam, przepraszam — powiedział nerwowo i od razu pobiegł dalej.

"Czemu nawet nie został, aby sprawdzić, czy nic mi się nie stało?" — zamyśliła się. — "Nic innego do robienia nie mam."

Ruszyła żwawo za człowiekiem, ale już po chwili musiała przyspieszyć, aby go nie zgubić. Jej ciekawość sięgała zenitu, a emocje buzowały pod skórą. W końcu musiała się czegoś dowiedzieć. Czegokolwiek. Służący migał to tu, to tam w ciemnych korytarzach. Nie zamierzała go jednak zgubić i wytrwale go goniła. Inni poddani oraz dworzanie patrzyli na to z niemałym zdziwieniem. Zresztą, czemuż się dziwić? Dopiero teraz zdała sobie sprawę z komiczności tej sytuacji. Bogowie też się pewnie śmiali. Wysłali je, Łowczynie, aby upolowały zwierzynę, która zniknęła. Niesamowicie proste, prawda?

Służący skręcił i wpadł przez otwarte drzwi do sali, w której wcześniej ją przesłuchiwano. Wrota zamknęły się z hukiem, a jej pozostało podsłuchiwać. Nie, żeby liczyła na coś innego. Nie widziała nigdzie strażników, więc bez większego skrępowania przyłożyła szpiczaste ucho do drzwi i próbowała wsłuchać się w słowa, co nie było łatwe, gdyż gdzieś na dole królowa urządzała podwieczorek muzyczny.

— Królowa Fae dowiedziała się o Lady Rehme — szepnął przytłumiony głos. — Zmierzają tu jej słudzy.

— Ta wiedźma się dowiedziała?! — krzyknął rozjuszony Król, a zaraz po tym dało się słyszeć dźwięk uderzenia. — Jak się dowiedziała? Jak się dowiedziała, się pytam!

— N—nie mam pojęcia, Królu, nie mam pojęcia — motał się sługa. — Ja tylko przekazuję informacje.

Rehme zastanowiła się. Jeśli ktoś odkryje, że tu jest... Wolała o tym nie myśleć, mogłoby się stać nieciekawie. Jedynym racjonalnym wyjściem była więc ucieczka i odnalezienie sióstr. Nie widziała, jak to zrobi, ale była pewna, że taki musi być jej cel.

Dziedzictwo BogówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz