300 lat wcześniej

165 39 8
                                    

— Nawet nie próbuj nam tego sugerować.

— Nic nie sugeruję! — wykrzyknął Telos z oburzeniem.

— To idź i rób, co do ciebie należy — odpowiedział Pagos.

— Wywołam bunt, czy chcecie, czy nie — nie dawał za wygraną Bóg Śmierci.

Kłócili się już tak od kilku godzin. Drużyna alfa nigdy nie mogła się pogodzić, ale jeszcze nigdy też nie walczyli ze sobą na słowa tak ogniście. A raczej tylko Flago się tak spierał. To byłaby sprzeczka jak każda inna, gdyby nie to, czego dotyczyła.

"Bunt" — nie dowierzał Flago. — "Na Matkę!" — Jak można było pomyśleć o czymś takim, a co dopiero o wykonaniu? Było to dla Flago duże zdziwienie. A rzadko miał styczność z tym uczuciem.

— Dobra chłopaki, jak chcecie. Mnie po prostu chodzi o to, że my tu pracujemy, co prawda w swoich żywiołach, ale jednak, a tam na dole ci głupcy siedzą sobie wygodnie w fotelach i żądzą — powiedział z oburzeniem i złością Telos. Mówił do nich, jakby byli małymi dziećmi. W tej chwili wydawało mu się, że tylko on przejrzał na oczy. Tu byli sługami, zwykłymi sługami.

— A ty, Fyto? — zapytał Bóg Śmierci, wskazując na przyjaciela. — Ty zawsze chciałeś się stąd wyrwać.

— Ale nie w ten sposób — odpowiedział Bóg Natury, choć było widać, że się nad tym zastanawia.

— Jak chcecie, ale ja i tak to zrobię — powiedział Telos i już miał wychodzić, gdy odezwał się Bóg Lodu:

— Raz kozie śmierć — powiedział ze zrezygnowaniem — ja się na to piszę.

— No to zaczynajmy — dał za wygraną Nero i ruszyli na swoje miejsca.

***

— Nie rozpoczęliście pracy, zbuntowaliście się, wywołaliście Chaos spod zie...

— To akurat nie było naszym zamiarem — przerwał mu Telos. Gadał już od ponad godziny i zaczynało im się nudzić. Warto było jednak czekać. W końcu zostaną wygnani. Będą rządzić. Kto im przeszkodzi?

— Zburzyliście świątynię Matki — recytował swą listę Dika. — Co macie na swoją obronę?

— Nic — powiedział Pagos.

— Na mocy prawa mi udzielonego, zostajecie wygnani z Theonu i odtąd będziecie wieść żywot zwykłych Fae. — Z tymi słowami podszedł do pierwszego z nich i dotknął jego ręki. W ten sposób pojawił się na niej tatuaż oznaczający wygnanie. Wił się przez całe ramię aż do szyi. Tak też zrobił z pozostałymi.

— Przykro mi — szepnął do pierwszego na odchodnym.

Nie wiedział, że wygnanie będzie tak boleć. Otworzył oczy i nagle się zorientował, dlaczego wszystko go tak bolało. Nie miał już mocy. Ani krzty. Popatrzył na swe ręce. Tatuaż mocno kontrastował z jasną skórą. Wszystko zniknęło. Telos osunął się na ziemię i zakrył dłońmi twarz. Nie mógł uwierzyć.

— Co ja narobiłem?

To dlatego Dika powiedział, że mu przykro. Dlatego wszyscy patrzyli na nich ze smutkiem. Nie dlatego, że zostają wygnani, ale dlatego że wygnanie odbiera moc.

Dziedzictwo BogówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz