EPILOG: Palawan

104 5 0
                                    

Przybycie na wyspę - ich wyspę - było jak sen. Woda była bardziej niebieska, piasek bielszy, niebo jaśniejsze niż cokolwiek, co sobie wyobrażał, ale to nie była najlepsza część - najlepsze było to, że był tutaj z nią, chwytał ją za rękę i patrzył na wodę , budził się obok niej i wiedział, że tu są... byli razem... byli bezpieczni. Wybrali hotel, w którym mogli się zatrzymać, a Paula i Marivi spędzały całe dnie nad hotelowym basenem, podczas gdy Sergio i Raquel jeździli po wyspie w poszukiwaniu domu. Chcieli miejsca, które było ciche, prywatne i nad oceanem, ponieważ Paula lubiła plażę, a Sergio lubił szum fal. Po tygodniu poszukiwań i braku odpowiednich domów, Sergio zaczynał czuć się sfrustrowany, więc Raquel zasugerowała, żeby wziąć wolne i po prostu cieszyć się wyspą. Z głównej drogi skręcili w znacznie mniejszą drogę, która wbiła się prosto w dżunglę. Słońce wychodziło po deszczu i przez chwilę jechali w milczeniu, z otwartymi oknami, gdy z poszycia lasu zaczęła unosić się mgła, a wśród drzew wokół nich odbijały się echa ptaków. Powietrze było słodkie od zapachu mokrej ziemi i Sergio poczuł, że oddycha głęboko.

Dotarli do spokojnej wioski nad morzem, dzieci i psów bawiących się na ulicy, małych straganów na poboczu drogi, gdzie sprzedawano owoce i kwiaty oraz niesamowicie pachnące jedzenie.

„To takie miłe miejsce" - powiedziała Raquel. „Wyjdźmy na spacer".

Sergio wahał się, czy spróbować potraw od ulicznych sprzedawców, ale Raquel go przekonała i po spróbowaniu był zadowolony, że to zrobiła. Zabrali lunch na plażę, gdzie usiedli na pniu zwalonej palmy i jedli razem obok siebie, dotykając ramion i kolan. Sergio nieustannie musiał sobie przypominać, że to było prawdziwe, to się działo - nigdy nie żył w ten sposób, tak swobodnie, tak swobodnie, bez zasad i ograniczeń, robiąc to, co chciał, tylko dlatego, że miał na to ochotę. Złapał spojrzenie Raquel, a ona uśmiechnęła się do niego, po czym nachyliła się, by pocałować.

"O czym myślisz?" ona zapytała go.

Potrząsnął głową. „Że nie jestem do tego przyzwyczajony".

"Do czego?"

- Cóż... - wskazał na otoczenie. "To."

"Wyjeżdzać na wakacje?"

„Tak", powiedział. „Trochę podróżowałem, ale zawsze pracowałem. Tak naprawdę nigdy nie byłam na... wakacjach ".

„Lepiej się do tego przyzwyczaić", uśmiechnęła się. „Tak będzie wyglądać reszta Twojego życia".

„Tak", pomyślał. „Tak, przypuszczam. Aż trudno w to uwierzyć ".

„To musi być dziwne", powiedziała cicho. „Pracować nad planem napadu przez dwadzieścia lat, a potem nagle jest już po wszystkim".

Pokiwał głową. "Bardzo dziwny." Wziął ją za rękę i spojrzał na nią z powagą. „Gdyby nie ty, nie wiem, co bym ze sobą zrobił. Jestem bardzo wdzięczny, że tu jesteś ".

Posłała mu delikatny uśmiech. "Ja też."

Chciała powiedzieć o wiele więcej - że wyczuwałby ziejącą pustkę życie bez niej - że ich mała rodzina nadała mu wspaniały nowy cel - że po napadzie, po śmierci jego brata, była kotwica, która utrzymywała go stabilnie. Ale nie wiedział, jak wyrazić to słowami, więc ostrożnie odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy i pocałował ją, przekonany, że nawet bez słów wie.

Wstali i ruszyli wzdłuż wody, zostawiając wioskę za sobą, aż usłyszeli tylko szelest palm i delikatny rytm fal na piasku. Jednak po około piętnastu minutach zaczął rzucać jej zmartwione spojrzenia.

„Zawróćmy".

„Nic mi nie jest, kochanie".

„Nie powinieneś jeszcze się przemęczać".

Napad i Miłość // Dom Z Papieru // Serquel // [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz